Archiwa tagu: recenzja

Mark Knopfler – Privateering

mark knopfler privateeringNie jestem wielkim fanem bluesa/folku/country ale Marka Knopflera uwielbiam. I nie jest ważne czy to jego twórczość solowa czy też stare wydawnictwa Dire Straits – praktycznie wszystko podchodzi mi bez większych zastrzeżeń. Dlatego ucieszyłem się gdy w sieci pojawiły się informacje o tym, że „coś się robi”. Jakiś czas minął, to „coś” nabrało kształtów, nazywa się Privateering, zawiera 2 krążki po 10 utworów i trwa prawie 90 minut. Jako, że nie jestem specjalistą od wyżej wymienionych gatunków to ciężko mi spojrzeć na ten album fachowym okiem, porównać z tym co się dzieje w branży. Ale, że to mój blog to zrobię to po swojemu. Ci, którzy oczekują klimatów Dire Straits czy „Border Reiver” z poprzedniego krążka i nie dopuszczają innej opcji, mogą sobie album odpuścić. Czytaj dalej Mark Knopfler – Privateering

Alice In Chains – MTV Unplugged

alice in chains mtv unpluggedZ założenia koncerty bez prądu opierają się na przearanżowaniu swoich utworów, odegraniu kilku coverów i zaproszeniu gości. Alicja miała bardzo głęboko te reguły. Nie ma tu gości, coverów. Tym bardziej nie ma mowy o jakichś egzotycznych instrumentach typu lira korbowa, kobza czy krowi dzwonek. Praktycznie wszystko zostało tu odegrane w tej samej formie jaka występuje w wersjach studyjnych (tylko na akustykach;). Dodatkowym ułatwieniem dla kapeli był dobór repertuaru. 8 z 13 utworów to rzeczy „studyjnie” spokojne. No i właśnie m.in. za to na Alicji wieszano psy. A to, że odwalili pańszczyznę, że poszli na łatwiznę i ogólnie jedna wielka lipa. A mi się właśnie to bardzo podoba. Czytaj dalej Alice In Chains – MTV Unplugged

Alice In Chains

alice in chainsKiedyś, na fali fascynacji Dirtem, nie lubiłem tego krążka. Zasadniczo to go nienawidziłem, praktycznie dla mnie nie istniał, Dirtowi do pięt nie dorastał. Kupiłem go tylko dlatego, że zamawiałem kilkanaście innych płyt i akurat było jeszcze miejsce w paczce, no i cena była atrakcyjna (coś około 2$). Moja opinia co do tego wydawnictwa zmieniła się diametralnie kilka lat temu kiedy to w końcu chciałem poznać jak brzmią utwory z Unplugged w wersji studyjnej. Odpaliłem raz, drugi… Muszę przyznać, że zdecydowanie nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Album dość drastycznie różni się od tego co Alicja prezentowała wcześniej. Klimatów znanych z Dirt tu nie znajdziemy, nie ma tu tego ciężaru, tych gitar, tego specyficznego klimatu. Czytaj dalej Alice In Chains

Biohazard – State Of The World Address

biohazard state of the world addressTrzeci i jednocześnie chyba najlepszy album w dorobku grupy – kwintesencja hardkoru lat 90tych. Pamiętam jak na początku XXI wieku strasznie jarałem się tymi klimatami. Później przeszło mi i na kilka lat „pokłóciłem się” z Biohazardem. Przypomniałem sobie o nich przy okazji premiery Reborn In Defiance. Jakiś czas później podczas internetowych zakupów na ebayu znalazłem u jednego użytkownika duży pakiet biohazardowych krążków w dobrej cenie. Wśród nich był właśnie ten ze zdjęcia obok – w limitowanej edycji w pomarańczowym pudełku + logo bio-zagrożenia. Zasadniczo zboczenia na punkcie takich bajerów nie mam ale skoro trafiła się okazja to czemu nie skorzystać?;) Czytaj dalej Biohazard – State Of The World Address

Kyuss – Welcome To Sky Valley

kyuss welcome to sky valleyZasadniczo wstyd się przyznać… Ekipę Kyuss poznałem dopiero niedawno… I to w sumie przez przypadek… Na fali fascynacji sceną sludge zacząłem kopać. No i tak przy zespole Black Tusk wyszło mi, że garściami czerpią ze stoner rocka i metalu i pojawiło się tam gdzieś powiązanie z zespołem Kyuss. Z nazwy ich kojarzyłem, twórczości nie znałem. Zajrzałem na sputnikmusic, okazało się, że opisywany tu krążek ma ocenę w granicach 4,4/5. Hmmm… Coś w tym być musi. Odpaliłem YT, posłuchałem i faktycznie jest w tym COŚ. Nie wiem jak to się mogło stać, że ja – poszukiwacz dobrego grania – żyłem tyle lat w nieświadomości, nie wiedząc o istnieniu tego wydawnictwa (i jeszcze 3 innych)? Czytaj dalej Kyuss – Welcome To Sky Valley

Testament – Dark Roots Of Earth

testament dark roots of earthNiby lubię Testament, mam w domu dyskografię tej kapeli (oprócz Demonic, którego nie lubię:). Ale przyznam się bez bicia, że z mojej całej thrashowej rodziny (do której należy jeszcze Big 4, Overkill, Exodus, Heathen i Kreator) to właśnie twórczość Chucka B. i jego ekipy znam najsłabiej. Niby ich każdy krążek ma na koncie kilkanaście/kilkadziesiąt odsłuchów ale nie mogę powiedzieć, że wszystkie utwory znam na pamięć, znacznej części nawet nie kojarzę po tytułach. Z jednej strony liczyłem na to, że Dark Roots Of Earth ten fakt odmieni. Z drugiej, znając życie, nie nastawiałem się jakoś specjalne. W tym czasie testamentowy balonik był pompowany niczym nasz rodzimy – siatkarski przed wyjazdem do Londynu. Czytaj dalej Testament – Dark Roots Of Earth

The Offspring – Smash

offspring smashJakiś czas temu pojechałem po najnowszym dziecku (chyba z wpadki) The Offspring jak po psie. Dziś – żeby nie było, że kapeli nie lubię i jestem do nich uprzedzony itp. itd. będzie odrobina historii. Dawno, dawno temu, kiedy to człowiek był jeszcze małym smarkiem, chodziło się co jakiś czas w odwiedziny do rodziny. Tak się złożyło, że kuzyn był fanem cięższego grania i można było u niego posłuchać sobie Pantery, Alice In Chains itp. Pewnego razu już na wejściu usłyszałem kawałek, który katowany był wtedy w TV. Praktycznie całą wizytę przeleciałem na opcji repeat. Pożyczyłem krążek i zakochałem się w nim od pierwszego odsłuchu. Czytaj dalej The Offspring – Smash

Godsmack – Awake

godsmack awakeWeekend ma to do siebie, że człowiek może się w końcu trochę poobijać. Podczas kanapowego popołudnia miałem ochotę na coś czego od baaaardzo dawna nie słuchałem. Coś ciężkiego ale jednocześnie łatwostrawnego. No i wpadł mi do głowy pewien krążek. Ale podczas jego poszukiwań trafi mi pod rękę Awake Godsmacka. Jak ja tego dawno nie słuchałem. Będzie już ładnych parę lat. Pamiętam jak jeszcze w liceum dorwałem ten album: była to miłość od pierwszego wejrzenia:) Coś na zasadzie: wow! Jak można grać tak ciężko a jednocześnie tak fajnie?! Jak się okazuje: można, podczas wieloletnich eksperymentów i poszukiwań wynalazłem wiele innych kapel, które robią to jeszcze lepiej ale do dziś Awake Godsmacka darzę ogromnym sentymentem. Czytaj dalej Godsmack – Awake

Killing Joke – Revelations

killing joke revelationsPo wydaniu dwóch krążków dla muzycznych „melomanów” zespół spłodził coś innego. Niby klimat się nie zmienił – dalej mamy tutaj charakterystyczne gitary i styl wypracowany wcześniej przez zespół – ale wszystko to jest jakby bardziej przystępne, łatwiejsze w odbiorze. I jednocześnie jakoś słabiej to przekonuje jako całość. Oczywiście nie brakuje tu świetnych utworów na czele z „Empire Song” (pasowałby na poprzednie krążki), „The Pandys Are Coming” (ach te połamane dźwięki), „Land Of Milk And Honey” (dynamiczny, najszybszy na płycie) oraz „Dregs” (taka mała, industrialna zapowiedź chociażby „Whiteout” z Pandemonium). Te 4 kawałki „robią” praktycznie cały album. Czytaj dalej Killing Joke – Revelations

Black Sabbath – Paranoid

black sabbath paranoidRok 1970 był szczęśliwy dla fanów metalu. Dlaczego? A chociażby dlatego, że to właśnie wtedy ekipa Black Sabbath „popełniła” 2 filary tego gatunku. Najpierw był miażdżący debiut, kilka miesięcy później jego kontynuacja. Przez ten okres nie zmieniło się zbyt wiele, rewolucji nie było zatem Paranoid wybitnie od debiutu nie odbiega. Chociaż pojawiają się tu eksperymenty. Pierwszym z nich jest piękny „Planet Caravan”, który nie ma zbyt wiele wspólnego z gatunkiem, który muzycy serwowali nam do tej pory. Nie zmienia to faktu, że kawałek jest genialny, coverowała go m.in. Pantera. Drugi eksperyment to instrumentalny „Rat Salad” – ot taka zabawa na perkusji. Czytaj dalej Black Sabbath – Paranoid