Alice In Chains

alice in chainsKiedyś, na fali fascynacji Dirtem, nie lubiłem tego krążka. Zasadniczo to go nienawidziłem, praktycznie dla mnie nie istniał, Dirtowi do pięt nie dorastał. Kupiłem go tylko dlatego, że zamawiałem kilkanaście innych płyt i akurat było jeszcze miejsce w paczce, no i cena była atrakcyjna (coś około 2$). Moja opinia co do tego wydawnictwa zmieniła się diametralnie kilka lat temu kiedy to w końcu chciałem poznać jak brzmią utwory z Unplugged w wersji studyjnej. Odpaliłem raz, drugi… Muszę przyznać, że zdecydowanie nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Album dość drastycznie różni się od tego co Alicja prezentowała wcześniej. Klimatów znanych z Dirt tu nie znajdziemy, nie ma tu tego ciężaru, tych gitar, tego specyficznego klimatu. A co jest? Klimat jeszcze bardziej specyficzny. Są tu oczywiście utwory normalne, które mogłyby spokojnie trafić na którąś z EPek zespołu: „Heaven Beside You”, „Shame In You” czy „Over Now”. Jest też trochę ciężaru w postaci m.in. „Grind” i „Sludge Factory”(chore zakończenie utworu). Praktycznie cała reszta, ta właśnie bardziej specyficzna, to obłąkany sen schizofrenika, chore wizje człowieka pogrążonego w nałogu. Dotyczy to nie tylko muzyki ale również poligrafii tego wydawnictwa począwszy od kolorowego pudełka, okładki jak i wkładki. Wracamy do muzyki. To właśnie „opętane” utwory stanowią o sile tego wydawnictwa. Takich kawałków jak „Brush Away”, „Again”, „So Close” czy „Nothing Song” mogę słuchać godzinami. Zawsze kojarzą mi się one z wizją człowieka uwięzionego we własnej głowie/pokoju bez klamek, z którego nie ma wyjścia – powrotu do normalnego świata. Staleyowi ostatecznie się nie udało i nie wrócił. Bardzo mocnym momentem płyty jest znany z Unplugged „Frogs” – utwór skromny w formie z wywołującym ciarki wokalem Layne’a. Staley w ogóle się tu popisał, momentami wydaje z siebie niesamowite dźwięki, których wcześniej nie prezentował. Alice In Chains to cholernie dobry album ale nie dla wszystkich, raczej dla „koneserów” specyfiki. Dirt był trudny i ciężki w odbiorze, tu jest jeszcze ciekawiej;)

Moja ocena -> 9/10

Jedna myśl nt. „Alice In Chains”

  1. Czasami inaczej nie znaczy gorzej.A czy nie byłoby prawdą stwierdzić że to dobra płyta dla laika,kogoś kto ma pierwszą styczność z Alicją?Jeżeli dobrze pamiętam tu jest fenomenalne Heaven beside you.pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *