Archiwa tagu: recenzja

Kult – Poligono Industrial

kult poligono industrialNajwiększy niewypał w historii zespołu. Płyta nieudana, wymuszona, niepotrzebna. Najfajniejszy utwór na niej zawarty, czyli stara „Kasta Pianistów”, została spieprzona przez umieszczenie jej na płycie jako kawałek nr 0. Przez taki idiotyczny zabieg duża część ludzi nie jest w stanie tego odtworzyć na swoim sprzęcie. Inny utwór o dużym potencjale – „Kazelot” znany z maxi singla został tutaj umieszczony w wersji hiszpańskiej, która wypada bardzo blado w porównaniu z oryginałem. „Kocham Cię, A Miłością Swoją” – kolejny zmarnowany potencjał. Miała to być swego rodzaju kolejna część „Do Ani” i „6 Lat Później”. Niestety wstyd postawić ten utwór obok wyżej wymienionych. Czytaj dalej Kult – Poligono Industrial

Riverside – Out Of Myself

riverside out of myselfRiverside z nazwy kojarzyłem od kilku lat ale jakoś nigdy nie czułem wielkiego parcia by poznać ich twórczość. Aż tu nagle kilka tygodni temu (chyba w okolicach pisania recenzji Fear Of A Blank Planet Porcupinek) coś mnie natchnęło na coś nowego prog-rockowego. Skoro mamy w Polsce zespół znany i szanowany na świecie, porównywany do PT to może faktycznie coś w tym jest? Z pomocą przyszedł YT, no i jak widać – od jakiegoś czasu Out Of Myself (tak jak i reszta ich studyjnych krążków) jest już u mnie na półce. Nie wiem czemu tak długo czekałem nie wiadomo na co. Już dawno temu mogłem zapoznać się z Riverside a nie żyć w nieświadomości. Ale na szczęście błąd został naprawiony. Czytaj dalej Riverside – Out Of Myself

Rage Against The Machine – Evil Empire

rage against the machine evil empireDziś z rana miałem ochotę na coś innego, coś czego bardzo dawno nie słuchałem. Padło na RATM i ich Evil Empire. Po nagraniu świetnego debiutu zespół mógł pójść za ciosem i nagrać swego rodzaju Debiut 2, wciągnąć kupę kasy of fanów i jednocześnie pewnie zjeść swój ogon. Była jeszcze druga opcja: stworzyć zupełnie coś innego. No i tak wyszło. Debiut i Evil Empire są jak Kozi Wierch i Wołowiec – niby te same góry ale jednak zupełnie inne. Kiedyś puściłem znajomemu oba wydawnictwa. Na temat EE powiedział coś w stylu: fajna demówka, wypuścili te kawałki na płycie? Coś w tym jest. RATM brzmi czyściutko, składnie, ładnie. EE to natomiast klimatycznie garażówa, coś jak udane nagranie z próby. Czytaj dalej Rage Against The Machine – Evil Empire

Alien Ant Farm – truANT

alien ant farm truantJeśli ktoś nie kojarzy tej kapeli z nazwy to pewnie zna chociaż ich przeróbkę „Smooth Criminal” Jacksona albo śmieszny teledysk do „Movies”, którym bombardowały nas na początku XXI wieku stacje puszczające muzykę. Co by nie było – powyższe kawałki pochodzą z ich poprzedniego albumu (ANThology) i zasadniczo nie oddają w pełni tego co zespół ma do zaoferowania. Wiele osób przykleiło im etykietę „śmieszna, jajcarska kapela, kilku pokręconych kolesi i wokalista z wygolonym paskiem na głowie”. Po przesłuchaniu ANThology człowiek zmienia zdanie bo mimo tego wizerunku oni na prawdę mają dużo ciekawych pomysłów. Apogeum formy zespołu przypada moim zdaniem na truANTa. Czytaj dalej Alien Ant Farm – truANT

Exodus – The Atrocity Exhibition: Exhibit A

exodus atrocity exhibition exhibit aNajbardziej ekstremalna pozycja w dotychczasowej dyskografii Exodusa. Dorównać jej jedynie może Exhibit B ale nie do końca bo są tam momenty, które jakby się uprzeć to można uznać za lżejsze. Tu tego praktycznie nie ma. Od początku do końca mamy do czynienia z ekstremalną jazdą. Exhibit A jest szaleńczy, brutalny, ekstremalny, ciężki, toporny. Panuje tutaj przytłaczający klimat, taki z piekła rodem. Już na początku – w „Riot Act” atakuje nas motoryczny riff, człowiek ma wrażenie, że to dźwięk jakiejś maszyny a nie gitara. A później jest jeszcze lepiej. Lekko przed końcem pierwszej minuty „The Atrocity Exhibition” zaczyna się prawdziwa rzeźnia – słuchacza atakuje opętańcza, ekstremalna ściana dźwięków z gitarą rodem z sennych koszmarów. Czytaj dalej Exodus – The Atrocity Exhibition: Exhibit A

Pulp Fiction Soundtrack

pulp fiction soundtrackQuentin Tarantino kręci specyficzne filmy – nie dla wszystkich. Dla wszystkich natomiast jest znaczna część soundtracków do jego produkcji. Gość ma niesamowity talent do wybierania odpowiednich kawałków, które świetnie „grają” w filmach oraz poza nimi. Chyba nie będę oryginalny i nie będę należał do mniejszości gdy napiszę, że ścieżka z Pulp Fiction to mój ulubieniec? Zaraz za tym soundtrackiem znajduje się Kill Bill cz.1 ale to jakby nie patrzeć nie ta półka, PF jest jedyny i niepowtarzalny. Utwory są dobrane po mistrzowsku i świetnie komponują się z tym co dzieje się na ekranie, są mocną stroną całości. Czytaj dalej Pulp Fiction Soundtrack

Soulfly – Enslaved

soulfly enslavedZ Enslaved jest podobny problem jak z meczami polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Najpierw mamy do czynienia z hurraoptymizmem i hucznymi zapowiedziami – wg muzyków jest to najlepszy album zespołu (z resztą co innego mogliby powiedzieć? nagraliśmy taką sobie płytę?). Później nadchodzi otrzeźwienie i weryfikacja oczekiwań – najgorszy „zapowiadacz” płyty w historii: przeciętny „World Scum”(nie w ogóle tylko w stosunku do poprzedników od czasów Prophecy) oraz zdecydowanie lepszy „Gladiator”(niesamowicie nośna rzecz). Po otrzeźwieniu przechodzimy do fazy poznania efektu końcowego, w której to dochodzimy do wniosku, że Soulfly nagrał płytę „taką sobie”. Czytaj dalej Soulfly – Enslaved

Fear Factory – Mechanize

fear factory mechanizeW 1995 roku zespół Fear Factory nagrał Demanufacture – jeden z najlepszych i najważniejszych albumów industrial metalowych w historii. Później bywało różnie: raz lepiej – np. Obsolete, raz gorzej – np. Transgression. Chociaż z tym albumem jest problem bo można na niego patrzeć z 2 perspektyw: samego albumu (który jest całkiem dobry) i pod kątem wcześniejszej twórczości FF (i tu już wygląda blado). Co by nie było: po odejściu Cazaresa kapela trochę się pogubiła. Na szczęście w kwietniu 2009 Dino wrócił do zespołu. Jakiś czas później w sieci pojawiła się zapowiedź nowego albumu w postaci kawałka „Powershifter”. Wśród fanów apetyt na Mechanize rósł – utwór był potężny, dawał niezłego kopa i nadzieję na powrót do formy z czasów Demanufacture. Czytaj dalej Fear Factory – Mechanize

Porcupine Tree – In Absentia

porcupine tree in absentiaPrzez wielu In Absentia uważana jest za najlepszy krążek w dyskografii zespołu. Dla mnie to po prostu jedna z wielu ich genialnych płyt. Już na samym początku muzycy dają nam solidnego kopa w postaci „Blackest Eyes” – krótkie wprowadzenie i rozpoczyna się utwór właściwy, pomieszanie cięższych gitar z ogólną lekkością, kawałek jest niesamowicie nośny, przebojowy. A dalej jest jeszcze lepiej bo nr 2 to „Trains” – jeden z ich najlepszych spokojnych utworów. Dosłownie cudo. A zaraz po nim kolejny przejaw geniuszu w postaci „Lips Of Ashes” – niesamowita rzecz od pierwszej do ostatniej sekundy (z naciskiem na te początkowe;). Nie umiem opisać słowami klimatu tutaj występującego – tego koniecznie trzeba posłuchać samemu. Czytaj dalej Porcupine Tree – In Absentia

Exodus – Tempo Of The Damned

exodus tempo of the damnedW 2004 roku, po 12 latach studyjnego milczenia Exodus wrócił. I to w wielkim stylu. Tempo Of The Damned rozpoczyna czas dobrej (albumowej) passy, która trwa do dziś (czyli Exhibit B). Przez te 12 lat ciszy wiele w świecie muzyki się zmieniło więc przepaść między opisywanym krążkiem a Force Of Habit jest dość duża. W porównaniu z poprzednikiem brzmienie jest tutaj o wiele lepsze, bardziej nowoczesne, cięższe. Chociaż w porównaniu z następnymi wydawnictwami, szczególnie Exhibitami, Tempo brzmi w miarę grzecznie i nie tak brutalnie. Co innego wokal. Nie będę nawet porównywał Souzy z Dukesem – obu lubię, Souza to stary wyżeracz, Dukes z płyty na płytę brzmi coraz lepiej. Ale wracamy do Tempo. Moim zdaniem przez te 12 lat wokal Zetro zmienił się na lepsze. Czytaj dalej Exodus – Tempo Of The Damned