Korn (1994)

kornJak już jesteśmy w temacie nu metalu, debiutów itp. to dziś jego druga odsłona. Gdyby zrobić plebiscyt na najważniejsze wydawnictwo w tym gatunku to pewnie zdania byłyby podzielone. Jedni wybraliby któryś z albumów Linkin Park, inni coś od P.O.D, Korna, Limp Bizkit, Godsmacka albo jeszcze innej kapeli. Kwestia gustu;) Moim murowanym faworytem w tej sytuacji byłby krążek ze zdjęcia. Można się z tym zgadzać lub nie, jedna rzecz jest pewna – ze wszystkich nu metalowych tworów Korn zadebiutował najlepiej. Z zespołem tym jest podobna sytuacja jak z niedawno opisywanym tu pierwszym krążkiem od Exodusa. Korn już na starcie wydał swoje szczytowe osiągnięcie, później pobłądzili, zaczęli eksperymentować itp. Jakiś czas temu wrócili do dobrej formy by po chwili spaść z wysokiego C. Z resztą nie ważne:) Jedni z nimi zostali, inni się wypięli i odpuścili. Nigdy się tym jakoś wybitnie nie interesowałem i nie drążyłem ale z tego co pamiętam to Korn jest prekursorem gatunku a ten album jest jednym z pierwszych (jeśli w ogóle nie pierwszym) wydawnictw nu metalowych, które ujrzały światło dzienne. Do dziś ten krążek robi ogromne wrażenie zarówno muzycznie jak i wokalnie. Kapela wypracowała swój własny styl. Elementem charakterystycznym jest tutaj bas brzmiący jak gdyby jego struny ciągnęły się po ziemi. Genialne brzmienie, w życiu słyszałem wiele zespołów, chyba w żadnym nie było takiego basu. Wracamy do samego krążka. Najbardziej znanym utworem stąd jest „Blind”. Ja mam innych faworytów chociaż ciężko wykroić stąd 2-3 najlepsze kawałki. Album jest niesamowicie równy i trzyma bardzo wysoki poziom. No ale jak mus  to mus: „Need To”, „Clown” i „Lies”. Pierwszy z nich jest murowanym faworytem, pozostałe 2 za kilka miesięcy mogłyby być zupełnie inne. Bardzo podobają mi się wstawki zagrane na dudach – w twórczości zespołu instrument ten gościł kilkukrotnie, tu w kawałku „Shoots And Ladders”. Kolejna sprawa: wokal Davisa. Gość może i nie ma takiej skali jak Dickinson ani niesamowitego potencjału ale potrafi swoim głosem pokazywać emocje. Takiego wywrzeszczanego WHY??? jakie mamy w „Need To” nigdzie wcześniej nie słyszałem. A takich momentów jest tutaj więcej, raz Davis potrafi zaśpiewać spokojnie jak w „Blind” by zaraz wydrzeć się we wspomnianym wcześniej „Lies” czy innym utworze. Ogólnie całość robi duże wrażenie, nawet po tylu latach od premiery. Nie na darmo Korn z tego krążka stał się wzorem do naśladowania dla wielu innych zespołów. Mocna rzecz.

Moja ocena -> 10/10

Jedna myśl nt. „Korn (1994)”

  1. Pamiętam ile fajnego fermentu ten zespół wprowadził na scenę muzyczną w latach 90., jakie zamieszanie zapanowało wśród fanów ciężkich brzmień, którzy nie mieli pojęcia, co z tą kapelą zrobić. A mnie osobiście po dziś dzień najbardziej leży ich album „Issues” z niszczącym wręcz kawałkiem „Falling Away from Me”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *