Archiwa tagu: korn

Korn – The Nothing

korn nothingTrudno uwierzyć w to, że od debiutu Korna minęło już ćwierć wieku. W tym czasie gatunek, do którego został zaszufladkowany zespół, zdążył przejść swoją złotą erę, okres stagnacji oraz przejść do lamusa. Filary gatunku już nie nagrywają, zeszły do podziemia lub odnalazły się w innym gatunku. Ekipa z Bakersfield zdaje się nie przejmować wydarzeniami z otoczenia i od lat robi swoje – raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. Czytaj dalej Korn – The Nothing

Korn – The Paradigm Shift

korn the paradigm shiftThe Paradigm Shift jest niesamowicie ciężkim orzechem do zgryzienia. Pierwszy odsłuch tego krążka to mniej więcej taki wniosek: „oooo! jakie to fajne, przebojowe, łatwo wchodzi i dobrze się tego słucha”. Ale po chwili zastanowienia doszedłem jednak do wniosku, że tak na prawdę praktycznie niewiele z tych 40kilku minut wyryło mi się w pamięci. I tak właśnie po kilkunastu przesłuchaniach odbieram to wydawnictwo. TPS świetnie funkcjonuje jako dodatek do czegoś innego: np. pracy, jazdy samochodem itp. Sam w sobie jednak ewidentnie nie powala. Ale zacznijmy od początku. Najnowsze dziecko Korna nie jest tym czego się po zespole spodziewałem, czego od nich oczekiwałem. Nie jest to również ta odsłona zespołu, którą najbardziej lubię. Przeczytałem gdzieś, że nowy materiał zbliżony jest do tego co Korn robił 10 lat temu. Czytaj dalej Korn – The Paradigm Shift

Korn – Issues

korn issuesIssues to chyba najbardziej oryginalny i nietypowy album Korna. I nie chodzi tu o samą muzykę tylko o całą resztę:) Najpierw zespół ogłosił konkurs na okładkę dla tego wydawnictwa. Trzeba przyznać, że podium przedstawia się na prawdę świetnie. Następnie premiera pierwszego singla odbyła się w serialu South Park. Dalej było już normalnie chyba, że o czymś nie wiem. Po złagodzeniu brzmienia i wydaniu przebojowego Follow The Leader zespół wrócił w cięższe rejony. Issues jest najbardziej specyficznym albumem w dorobku Korna. Unosi się nad nim gęsta, przytłaczająca atmosfera. Przed chwilą wspomniałem o przebojowości – tej tutaj też nie brakuje. Trzy single z krążka: „Falling Away From Me”, „Make Me Bad” oraz „Somebody Someone” to rzeczy niesamowicie nośne ale jednak skierowane do węższego grona niż np. o wiele lżejszy i łatwiej wpadający w ucho „Freak On The Leash” Czytaj dalej Korn – Issues

Korn – Follow The Leader

korn follow the leaderTrzeci album Korna to kolejna, zupełnie inna od poprzedników, odsłona zespołu. Follow The Leader zaczyna się bardzo oryginalnie: od dwunastu 5sekundowych cichych tracków. Czemu akurat tak? Jest kilka wersji. Jedna z nich mówi, że Jonathan nie chciał na płycie 13 utworów. Inna z kolei iż te łącznie 60 sekund to hołd dla zmarłego na raka fana zespołu. Minuta szybko mija i zaczyna się album właściwy. Tu niby wszystko się zgadza, jest ciężar, jest dudniący bas, wokal Davisowi również się nie zmienił. Ale coś jest nie tak. Tak jak debiut i Life Is Peachy były bardzo specyficzne i skierowane do określonej grupy odbiorców tak Follow The Leader zdaje się otwierać nowe horyzonty. Krążek ten wydaje się być nieziemsko przebojowy. I to nie w złym tego słowa znaczeniu (typu „przebojowe” podboje Linkin Park;) tylko jak najbardziej pozytywnym. Czytaj dalej Korn – Follow The Leader

Korn – Life Is Peachy

korn life is peachyPo nagraniu świetnego debiutu Korn mógł pójść za ciosem i stworzyć swego rodzaju Korn#2. Mogli też zrobić coś zupełnie innego. I tak właśnie zrobili;) Już na starcie zespół atakuje słuchacza niespełna 50sekundowym kawałkiem „Twist”, w którym Davis pokazuje swoje umiejętności w scatowaniu. W dalszej części Jonathan zaprezentuje jeszcze m.in. czysty śpiew, krzyk, wrzask, szept, płacz. Czyli zróżnicowanie pod tym względem mamy tu duże. Pod względem muzycznym również chciaż głównie jest tu ciężko i przytłaczająco. Life Is Peachy jest bardziej zbrutalizowane niż debiut Korna. Całość brzmi potężniej i zdecydowanie mocniej. Chociaż spokojnych fragmentów tu nie brakuje. Krótkim przerywnikiem w muzycznej rzeźni jest tu jazzujący instrumental „Porno Creep” oraz cover War – „Lowrider”. Mamy tu jeszcze jedną przeróbkę – „Wicked” z repertuaru Ice Cube’a. Czytaj dalej Korn – Life Is Peachy

Korn III: Remember Who You Are

korn iii remember who you areKorn zadebiutował w świetnym stylu. Później bywało różnie: raz lepiej, raz gorzej, czasem beznadziejnie. Po innym/eksperymentalnym albumie bez tytułu wydanym w 2007 roku zespół postanowił wrócić do korzeni. W ten oto sposób w 2010 roku ukazał się Korn III: Remember Who You Are. Pamiętaj kim jesteś – jak się okazuje członkowie zespołu doskonale wiedzą kim są, wystarczy tylko odrobina dobrych chęci by sobie o tym przypomnieć. III to powrót do starych, dobrych czasów. Znów mamy tu do czynienia z dudniącym basem, którego struny ciągną się chyba po ziemi albo tuż nad nią. Jest tu też odpowiedni ciężar, dynamika, różnorodność i mimo „powrotu do korzeni” kupa świeżości. Na pewno nie jest to dzieło rewolucyjne ani rewelacyjne. Ale czy ktoś takiego oczekiwał po Davisie i spółce? Chyba nie. Ważne, że trójeczki bardzo fajnie się słucha i praktycznie na ma się do czego przyczepić. Czytaj dalej Korn III: Remember Who You Are

Korn (1994)

kornJak już jesteśmy w temacie nu metalu, debiutów itp. to dziś jego druga odsłona. Gdyby zrobić plebiscyt na najważniejsze wydawnictwo w tym gatunku to pewnie zdania byłyby podzielone. Jedni wybraliby któryś z albumów Linkin Park, inni coś od P.O.D, Korna, Limp Bizkit, Godsmacka albo jeszcze innej kapeli. Kwestia gustu;) Moim murowanym faworytem w tej sytuacji byłby krążek ze zdjęcia. Można się z tym zgadzać lub nie, jedna rzecz jest pewna – ze wszystkich nu metalowych tworów Korn zadebiutował najlepiej. Z zespołem tym jest podobna sytuacja jak z niedawno opisywanym tu pierwszym krążkiem od Exodusa. Korn już na starcie wydał swoje szczytowe osiągnięcie, później pobłądzili, zaczęli eksperymentować itp. Czytaj dalej Korn (1994)

Korn – The Path Of Totality

korn the path of totalityKorn to taka specyficzna kapela. Nagrali świetny debiut, później bywało różnie. Wrócili do formy w dobrym stylu na Korn III: Remember Who You Are. Znów usłyszeć można ten charakterystyczny bas, którego struny ciągną się chyba po ziemi. Po takim powrocie człowiek mógł się spodziewać kontynuacji na podobnym poziomie. A tu wyszedł taki The Path Of Totality – w serwisie Sputnik Music nazwany słusznie Korn IV – Forgetting Who You Are. Nie lubię oceniać płyt bez wcześniejszego ich przesłuchania w całości. W tym wypadku wystarczyły mi 2 single krążące od jakiegoś czasu w internecie oraz 7-minutowa zapowiedź. Jak kapela, jakby nie patrzeć, metalowa (chcąc, nie chcąc nu metal to podgatunek;) może się tak zeszmacić i nagrać coś takiego? Czytaj dalej Korn – The Path Of Totality