Archiwa tagu: rock

Acid Drinkers – Fishdick Zwei

acid drinkers fishdick zweiZasadniczo nie przepadam za albumami z coverami. Jeden przerobiony (najlepiej w ciekawej, innej aranżacji a nie czysta zżyna z oryginału) utwór wciśnięty między autorski materiał jest ok, ale żeby cały krążek był taki to już zdecydowanie za dużo. Nie dotyczy to Acid Drinkersów i ich Fishdicków. „Kwasożłopy” to straszni jajcarze i ludzie z wielkim dystansem do siebie i tego co robią. Bo kto inny ruszyłby klasykę w postaci „Seasons In The Abyss” Slayera i przerobił ten kawałek na country? Albo „Nothing Else Matters” na folklor z akordeonem i Mozilem na wokalu? A takich rodzynków jest tu więcej. Niesamowitego kopa ma albumowy otwieracz – „Ring Of Fire” Johnny’ego Casha. Czytaj dalej Acid Drinkers – Fishdick Zwei

Kazik Na Żywo, Ale W Studio

kazik na żywo ale w studioDebiut KNŻ ciężko nazwać pełnoprawnym wydawnictwem studyjnym. Niby wszystko jest jak trzeba ale nie do końca, nawet napis na okładce zdradza, że projekt nie uformował się jeszcze do końca. Dla mnie krążek ten jest bardzo udaną składanką: są tu przeróbki utworów solowych Kazika, Kultu, covery: Dead Kennedys („Kalifornia Ponad Wszystko”) oraz Zaciera („Odpad Atomowy”) oraz kilka kawałków premierowych. Wszystko to podane jest w bardzo smacznym, gitarowym sosie. W takiej konwencji najwięcej zyskują kazikowe solówki, które w większości brzmią o wiele lepiej niż pseudo-rapowe oryginały. Chyba najlepszym przykładem będzie tu „Świadomość” – utwór o wiele bardziej dynamiczny i agresywny niż jego wersja „podstawowa”, która u Kazika solo ginęła w tłumie. Czytaj dalej Kazik Na Żywo, Ale W Studio

Kult – Poligono Industrial

kult poligono industrialNajwiększy niewypał w historii zespołu. Płyta nieudana, wymuszona, niepotrzebna. Najfajniejszy utwór na niej zawarty, czyli stara „Kasta Pianistów”, została spieprzona przez umieszczenie jej na płycie jako kawałek nr 0. Przez taki idiotyczny zabieg duża część ludzi nie jest w stanie tego odtworzyć na swoim sprzęcie. Inny utwór o dużym potencjale – „Kazelot” znany z maxi singla został tutaj umieszczony w wersji hiszpańskiej, która wypada bardzo blado w porównaniu z oryginałem. „Kocham Cię, A Miłością Swoją” – kolejny zmarnowany potencjał. Miała to być swego rodzaju kolejna część „Do Ani” i „6 Lat Później”. Niestety wstyd postawić ten utwór obok wyżej wymienionych. Czytaj dalej Kult – Poligono Industrial

Rage Against The Machine – Evil Empire

rage against the machine evil empireDziś z rana miałem ochotę na coś innego, coś czego bardzo dawno nie słuchałem. Padło na RATM i ich Evil Empire. Po nagraniu świetnego debiutu zespół mógł pójść za ciosem i nagrać swego rodzaju Debiut 2, wciągnąć kupę kasy of fanów i jednocześnie pewnie zjeść swój ogon. Była jeszcze druga opcja: stworzyć zupełnie coś innego. No i tak wyszło. Debiut i Evil Empire są jak Kozi Wierch i Wołowiec – niby te same góry ale jednak zupełnie inne. Kiedyś puściłem znajomemu oba wydawnictwa. Na temat EE powiedział coś w stylu: fajna demówka, wypuścili te kawałki na płycie? Coś w tym jest. RATM brzmi czyściutko, składnie, ładnie. EE to natomiast klimatycznie garażówa, coś jak udane nagranie z próby. Czytaj dalej Rage Against The Machine – Evil Empire

Alien Ant Farm – truANT

alien ant farm truantJeśli ktoś nie kojarzy tej kapeli z nazwy to pewnie zna chociaż ich przeróbkę „Smooth Criminal” Jacksona albo śmieszny teledysk do „Movies”, którym bombardowały nas na początku XXI wieku stacje puszczające muzykę. Co by nie było – powyższe kawałki pochodzą z ich poprzedniego albumu (ANThology) i zasadniczo nie oddają w pełni tego co zespół ma do zaoferowania. Wiele osób przykleiło im etykietę „śmieszna, jajcarska kapela, kilku pokręconych kolesi i wokalista z wygolonym paskiem na głowie”. Po przesłuchaniu ANThology człowiek zmienia zdanie bo mimo tego wizerunku oni na prawdę mają dużo ciekawych pomysłów. Apogeum formy zespołu przypada moim zdaniem na truANTa. Czytaj dalej Alien Ant Farm – truANT

U2 – War

u2 warWar to mój ulubiony krążek U2 obok The Unforgettable Fire. Muzycy w czasie jego nagrywania skupieni byli na tworzeniu genialnych kompozycji a nie np. na misji ratowania świata:) I to słychać – War nie ma praktycznie słabych momentów. Jakby się uprzeć na siłę to można wybrać „The Refugee” jako kawałek lekko odstający poziomem. Nie oznacza to, że utwór jest słaby – tylko troszkę gorszy od wspaniałej reszty;) Na War mamy 2 wielkie hity grupy czyli „Sunday Bloody Sunday” o Krwawej Niedzieli w Irlandii Północnej oraz „New Year’s Day” z polskim, solidarnościowym akcentem. Dwa absolutne klasyki. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że War oferuje nam 4 równie dobre (jeśli nie lepsze) utwory: „Seconds”, „Like A Song”, „Drowning Man” oraz „Surrender”. Czytaj dalej U2 – War

Kult – Muj Wydafca

kult muj wydafcaNajbardziej niespójna i bałaganiarska a zarazem jedna z najciekawszych płyt Kultu. Pierwszym porównaniem, które od razu ciśnie mi się na myśl jest 12 Groszy Kazika solo. Tutaj też mamy gatunkowy bałagan. Muj Wydafca oferuje praktycznie wszystko: od klasycznego rocka do którego przyzwyczaił nas zespół przez covery, ballady, przeróbki itp itd. Chyba najwięcej tu tego „kultowego” grania. Już na starcie dostajemy „Ręce Do Góry” – utwór kojarzący mi się z albumem Your Eyes, jakby zagubiony/odrzucony z tamtej sesji. W kolejce czekają następne charakterystyczne dla zespołu kawałki: „Kulcikriu”, „Krutkie Kazanie Na Temat Jazdy Na Maxa”, świetny „Psalm 151″(jeden z najlepszych utworów na płycie) i jeszcze parę innych. Muj Wydafca to także 2 bardzo fajne covery: „Pasażer” Popa oraz „Dziewczyna O Perłowych Włosach” Omegi. Czytaj dalej Kult – Muj Wydafca

The Cranberries – Roses

cranberries rosesJedenaście lat przyszło nam czekać na nowy album Żurawinek. I co? Rozczarowanie? Zachwyt? Raczej ani jedno ani drugie. Roses to po prostu kolejny co najmniej poprawny album The Cranberries. Co prawda nie wywołuje już takich emocji jak na prawdę świetne dwa pierwsze krążki ale od ich wydania minęło już prawie 20 lat także nie można było tego nawet oczekiwać. Roses dołączy raczej do grona pozostałych albumów, których fajnie jest od czasu do czasu posłuchać ale bez jakiejś wielkiej ekscytacji czy uwielbienia. W ich stylu przez ten długi czas praktycznie nic się nie zmieniło. Od pierwszych dźwięków człowiek domyśla się, że to właśnie oni, po chwili do muzyki dołącza Dolores i tym samym rozwiewa resztę wątpliwości. Czytaj dalej The Cranberries – Roses

The Black Keys – El Camino

black keys el caminoZ tego co zauważył mój muzyczny sokoli wzrok wynika, że ostatnio było dość głośno o tym albumie. Mnóstwo pozytywnych opinii w internecie, 4,5/5 w Teraz Rocku, wychwalanie przez znajomych itp itd. W kwestii muzyki mam tak, że zazwyczaj nie lubię takich polecanek, często puszczam je mimo uszu i nawet nie poznaję „własnousznie” danego wydawnictwa, wolę samemu coś odkryć czy odkopać ze staroci niż dostać gotowe na tacy. Dodatkowo poznanie nowego artysty grozi w wypadku zainteresowania zakupem dyskografii a płyt w domu i tak już teraz mam dużo. No ale kurczę: same pozytywy, ochy, achy, do tego jeszcze ta okładka: totalnie banalna a zarazem intrygująca i kojarząca się jednoznacznie z Ameryką. Sięgnąłem po El Camino i muszę przyznać, że dawno nie miałem takiej frajdy podczas słuchania czegoś zupełnie dla mnie nowego. Czytaj dalej The Black Keys – El Camino

The Cranberries – Everybody Else Is Doing It, So Why Can’t We?

cranberries everybody else is doing it so why cant weWielkimi krokami zbliża się oficjalna premiera nowego albumu The Cranberries. Skorzystam z okazji i dziś będzie kilka słów na temat ich debiutu sprzed prawie 20 lat. Dolores O’Riordan jest obok Kasi Nosowskiej moją ulubioną wokalistką. Ktoś, kiedyś, gdzieś powiedział mi, że zwyciężyła w rankingu na najgorszą tekściarkę (albo była w czubie tabeli – nie pamiętam). Co by nie było – szczególnie się tym nie przejąłem. Tekstów grupy tłumaczyć nie planuję, z tego co zrozumiem ze słyszenia to jakoś wybitnie głupie i prostackie nie są a poza tym nie o nie w ich muzyce mi chodzi. Jak dla mnie to Dolores mogłaby na tej płycie śpiewać „po norwesku” (jak to mówi Kasia Nosowska) i pewnie zdania na temat krążka bym nie zmienił. A jaki jest Everybody Else…?? Niesamowicie lekki, świeży, przyjemny. Czytaj dalej The Cranberries – Everybody Else Is Doing It, So Why Can’t We?