Kiedyś mój znajomy stwierdził, że Renegades (obok debiutu) to najlepsza rzecz jaką udało się stworzyć ekipie RATM. I można by się w całości zgodzić z tym stwierdzeniem gdyby nie jeden haczyk – czwarty long play zespołu to w rzeczywistości nie autorski materiał a cover album;) Dobór utworów sprawił jednak, że kupa osób żyła lub nadal żyje sobie w błogiej nieświadomości(tak jak mój znajomy przed uświadomieniem;). Prawda na temat tego albumu jest taka, że zespół odświeżył tutaj kilka klasyków i dał drugie życie utworom, które w oryginale nie podbiły świata. Klasyki? Proszę bardzo. Na pierwszy rzut rzuca się „How I Could Just Kill A Man” w oryginale zmajstrowany przez Cypress Hill na albumie debiutanckim. Obie wersje nie różnią się jakoś specjalnie (oprócz tego gitarowego pazura zaprezentowanego przez RATM). Czytaj dalej Rage Against The Machine – Renegades
Archiwa tagu: rage against the machine
Rage Against The Machine – The Battle Of Los Angeles
Ostatni prawdziwy studyjny krążek RATM to ich największy sukces komercyjny. Chyba mało jest osób, którym swego czasu udałoby się ominąć falę katowania w mediach „Guerilla Radio”. Ciężko było też nie nadziać się na sławny teledysk do „Sleep Now In The Fire”(tak – ten nagrany na Wall Street). Trzeci z singli – „Testify” również cieszył się dużą popularnością (swoją drogą teledysk do niego również jest ciekawy). Moja przygoda z zespołem rozpoczęła się właśnie od tego albumu. Najpierw – pod koniec podstawówki była kaseta, trochę później – na początku liceum już płyta. Niezależnie od wersji zachwyt był jednakowy. Byłem młodym człowiekiem, na którym ekipa RATM zrobiła kolosalne wrażenie. Niby w tamtym okresie byłem już „świadomy” muzycznie ale takiego czegoś wcześniej nie słyszałem: jeden koleś ze swojego wiosła wyciągał jakieś kosmiczne dźwięki Czytaj dalej Rage Against The Machine – The Battle Of Los Angeles
Rage Against The Machine
Dwa dni temu – 3 listopada – minęło 20 lat od wydania debiutu Rage Against The Machine. Album ten poznałem stosunkowo późno. W 1992 roku byłem jeszcze małym smarkiem, pewnie na etapie smerfnych hitów. Albo nie! Byłem już wtajemniczony w Queen i takiej wersji się trzymajmy:) W każdym razie pierwszy kontakt z zespołem przypadł na liceum w okolicach 2000 roku. Wtedy to w mediach królował kawałek „Guerilla Radio”. Pożyczyłem od znajomego The Battle Of Los Angeles na kasecie i się zakochałem. Gdy album się przejadł sięgnąłem po Evil Empire (i znów kaseta od tego samego znajomego). Po pewnym czasie TBOLA i EE znałem już na pamięć ale skończyły się opcje. Internet nie był jeszcze tak rozwinięty jak dziś, debiutu nie można było sobie posłuchać od ręki na YT. Czytaj dalej Rage Against The Machine
Rage Against The Machine – Evil Empire
Dziś z rana miałem ochotę na coś innego, coś czego bardzo dawno nie słuchałem. Padło na RATM i ich Evil Empire. Po nagraniu świetnego debiutu zespół mógł pójść za ciosem i nagrać swego rodzaju Debiut 2, wciągnąć kupę kasy of fanów i jednocześnie pewnie zjeść swój ogon. Była jeszcze druga opcja: stworzyć zupełnie coś innego. No i tak wyszło. Debiut i Evil Empire są jak Kozi Wierch i Wołowiec – niby te same góry ale jednak zupełnie inne. Kiedyś puściłem znajomemu oba wydawnictwa. Na temat EE powiedział coś w stylu: fajna demówka, wypuścili te kawałki na płycie? Coś w tym jest. RATM brzmi czyściutko, składnie, ładnie. EE to natomiast klimatycznie garażówa, coś jak udane nagranie z próby. Czytaj dalej Rage Against The Machine – Evil Empire