Zasadniczo nie przepadam za albumami z coverami. Jeden przerobiony (najlepiej w ciekawej, innej aranżacji a nie czysta zżyna z oryginału) utwór wciśnięty między autorski materiał jest ok, ale żeby cały krążek był taki to już zdecydowanie za dużo. Nie dotyczy to Acid Drinkersów i ich Fishdicków. „Kwasożłopy” to straszni jajcarze i ludzie z wielkim dystansem do siebie i tego co robią. Bo kto inny ruszyłby klasykę w postaci „Seasons In The Abyss” Slayera i przerobił ten kawałek na country? Albo „Nothing Else Matters” na folklor z akordeonem i Mozilem na wokalu? A takich rodzynków jest tu więcej. Niesamowitego kopa ma albumowy otwieracz – „Ring Of Fire” Johnny’ego Casha. Kawałek jest zrobiony na ciężko z dużą dynamiką, świetna rzecz, mój faworyt z tego krążka. W podobnej konwencji – z równie dużym butem – zrobiony został „New York, New York”. Dwa najbardziej znane utwory z tego krążka: „Hit The Road Jack” i „Love Shack” na mnie wielkiego wrażenia nie robią ale swego czasu miały swoje 5 minut – głównie wśród ludzi, którzy Acidów kojarzą tylko z tego krążka;) Fishdick to też utwory zbliżone bardziej do wersji oryginalnych jak np. „Bring It On Home” oraz 3 przerywniki muzyczne, które do albumu niczego w sumie nie wnoszą i mogłoby ich nie być. W końcu Fishdick to „Et Si Tu N’existais Pas” ze Ślimakiem na wokalu. Utwór ten jest zupełnie oderwany od rzeczywistości, z innej bajki, totalnie nie pasuje do reszty ale jednocześnie jest piękny i szkoda by było gdyby nie wszedł na płytę. Z dorobku Acidów zdecydowanie wolę ich autorski materiał ale muszę przyznać, że Fishdicków też świetnie się słucha i często do nich wracam. Jeśli nadal będą mieli kupę takich pokręconych pomysłów to mogą jeszcze kilka części nagrać:) Fishdick Zwei to kilka genialnych utworów, kilka bardzo dobrych, parę dobrych, trochę rzeczy, których mogłoby nie być itp. Ale ogólnie wydawnictwo na plus.
Moja ocena -> 8/10
Świetna „samochodowa” płyta (do biegania zresztą też). Czuć, że Acidzi dobrze się bawili nagrywając ją. “Et Si Tu N’existais Pas” to rzeczywiście inna bajka, niemniej podoba mi się bardzo. Ślimak totalnie mnie zaskoczył. Czekam na Fishdicka trzeciego (najpierw niech jednak nagrają kilka autorskich rzeczy).
Płyta z jajem, bardzo przebojowa, jak na nich to wręcz popowa. Nie dziwota, że w ubiełym roku (a może jeszcze w 2010?) wygrali jakiś plebiscyt onetu na przebój roku. Ich „Love Shack” wyprzedziło Brodkę i paru innych popowych artystów.