Wszystkie wpisy, których autorem jest rolu

Biohazard – Means To An End

biohazard means to an endPo wydaniu bezkompromisowego Kill Or Be Killed ekipa Biohazard mogła pójść za ciosem i nagrać krążek w podobnych klimatach lub idący jeszcze o krok dalej (chociaż mogłoby być ciężko;). Mogli też wrócić do starszego grania. Zespół wybrał opcję mieszczącą się gdzieś pomiędzy tymi wariantami. W zapowiedziach głoszono powrót do lat świetności, grania z czasów State Of… itp. Ja osobiście jakoś specjalnie tu tego nie widzę/słyszę. Na Means To An End zespół spuścił trochę z tonu i muzyka tu zaprezentowana nie jest tak surowa i totalna jak na KOBK. I niby wszystko fajnie gra: jest ciężar, hardcore, ot po prostu Biohazard ale jakby czegoś tu zabrakło. Płyta nie wywołuje takich emocji jak jej poprzedniczka, nie wkręca się tak mocno w pamięć, nie robi takiego wrażenia. Czytaj dalej Biohazard – Means To An End

Nirvana – MTV Unplugged In New York

nirvana mtv unplugged in new yorkOstatnio było o Alicji bez prądu. Idziemy za ciosem – dziś drugi przedstawiciel gatunku. Pierwszy rzut oka na tracklistę i tu lekki szok: 6 z 14 utworów ma jakieś zupełnie nieznane tytuły. Tak jak Alicja była „anty” i podczas koncertu nie było coverów tak Nirvana odbiła w kierunku przeciwnym i mamy tu 3 utwory od Meat Puppets i po jednym od The Vaselines, Davida Bowiego i Leadbelly. Są to rzeczy bardzo dobre, chyba nawet najlepsze na tym wydawnictwie. Przyglądamy się trackliście w dalszym ciągu… Czegoś tu brakuje…. Nie ma „Smells Like Teen Spirit”?! Pewnie wiele osób oburza ten fakt – mnie nie. Ich największy hit (swoją drogą mają kilka o wiele lepszych:) pasowałby tu jak świni siodło. Koncert jest zagrany na spokojnie, kameralnie, nie ma tu raczej miejsca na większe kopyto. Czytaj dalej Nirvana – MTV Unplugged In New York

Mark Knopfler – Privateering

mark knopfler privateeringNie jestem wielkim fanem bluesa/folku/country ale Marka Knopflera uwielbiam. I nie jest ważne czy to jego twórczość solowa czy też stare wydawnictwa Dire Straits – praktycznie wszystko podchodzi mi bez większych zastrzeżeń. Dlatego ucieszyłem się gdy w sieci pojawiły się informacje o tym, że „coś się robi”. Jakiś czas minął, to „coś” nabrało kształtów, nazywa się Privateering, zawiera 2 krążki po 10 utworów i trwa prawie 90 minut. Jako, że nie jestem specjalistą od wyżej wymienionych gatunków to ciężko mi spojrzeć na ten album fachowym okiem, porównać z tym co się dzieje w branży. Ale, że to mój blog to zrobię to po swojemu. Ci, którzy oczekują klimatów Dire Straits czy „Border Reiver” z poprzedniego krążka i nie dopuszczają innej opcji, mogą sobie album odpuścić. Czytaj dalej Mark Knopfler – Privateering

Alice In Chains – MTV Unplugged

alice in chains mtv unpluggedZ założenia koncerty bez prądu opierają się na przearanżowaniu swoich utworów, odegraniu kilku coverów i zaproszeniu gości. Alicja miała bardzo głęboko te reguły. Nie ma tu gości, coverów. Tym bardziej nie ma mowy o jakichś egzotycznych instrumentach typu lira korbowa, kobza czy krowi dzwonek. Praktycznie wszystko zostało tu odegrane w tej samej formie jaka występuje w wersjach studyjnych (tylko na akustykach;). Dodatkowym ułatwieniem dla kapeli był dobór repertuaru. 8 z 13 utworów to rzeczy „studyjnie” spokojne. No i właśnie m.in. za to na Alicji wieszano psy. A to, że odwalili pańszczyznę, że poszli na łatwiznę i ogólnie jedna wielka lipa. A mi się właśnie to bardzo podoba. Czytaj dalej Alice In Chains – MTV Unplugged

Alice In Chains

alice in chainsKiedyś, na fali fascynacji Dirtem, nie lubiłem tego krążka. Zasadniczo to go nienawidziłem, praktycznie dla mnie nie istniał, Dirtowi do pięt nie dorastał. Kupiłem go tylko dlatego, że zamawiałem kilkanaście innych płyt i akurat było jeszcze miejsce w paczce, no i cena była atrakcyjna (coś około 2$). Moja opinia co do tego wydawnictwa zmieniła się diametralnie kilka lat temu kiedy to w końcu chciałem poznać jak brzmią utwory z Unplugged w wersji studyjnej. Odpaliłem raz, drugi… Muszę przyznać, że zdecydowanie nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Album dość drastycznie różni się od tego co Alicja prezentowała wcześniej. Klimatów znanych z Dirt tu nie znajdziemy, nie ma tu tego ciężaru, tych gitar, tego specyficznego klimatu. Czytaj dalej Alice In Chains

Biohazard – State Of The World Address

biohazard state of the world addressTrzeci i jednocześnie chyba najlepszy album w dorobku grupy – kwintesencja hardkoru lat 90tych. Pamiętam jak na początku XXI wieku strasznie jarałem się tymi klimatami. Później przeszło mi i na kilka lat „pokłóciłem się” z Biohazardem. Przypomniałem sobie o nich przy okazji premiery Reborn In Defiance. Jakiś czas później podczas internetowych zakupów na ebayu znalazłem u jednego użytkownika duży pakiet biohazardowych krążków w dobrej cenie. Wśród nich był właśnie ten ze zdjęcia obok – w limitowanej edycji w pomarańczowym pudełku + logo bio-zagrożenia. Zasadniczo zboczenia na punkcie takich bajerów nie mam ale skoro trafiła się okazja to czemu nie skorzystać?;) Czytaj dalej Biohazard – State Of The World Address

Górskie podsumowanie 2012 roku

zawratW tym roku lato wybitnie nas nie rozpieszcza, jeszcze dobrze nie zdążyło się rozgrzać a już zrobiło się zimno, w pełni słoneczne dni też można na palcach policzyć. Zmian na horyzoncie nie widać, poza tym są inne rzeczy na głowie, drugiego wypadu w Tatry w tym roku nie będzie także czas na podsumowanie górskie v. 2012:) Nauczeni doświadczeniem z lat ubiegłych udaliśmy się kupić bilety do Zakopanego ponad 2 tygodnie przed wyjazdem. Oczywiście kuszetek już nie było, miejscówek też nie więc podróż Szczecin-Zakopane została rozbita na 2 części z przesiadką do autobusu w Krakowie (oczywiście Szczecin-Kraków też bez kuszetek ale za to z miejscówkami….:) Czytaj dalej Górskie podsumowanie 2012 roku

Kyuss – Welcome To Sky Valley

kyuss welcome to sky valleyZasadniczo wstyd się przyznać… Ekipę Kyuss poznałem dopiero niedawno… I to w sumie przez przypadek… Na fali fascynacji sceną sludge zacząłem kopać. No i tak przy zespole Black Tusk wyszło mi, że garściami czerpią ze stoner rocka i metalu i pojawiło się tam gdzieś powiązanie z zespołem Kyuss. Z nazwy ich kojarzyłem, twórczości nie znałem. Zajrzałem na sputnikmusic, okazało się, że opisywany tu krążek ma ocenę w granicach 4,4/5. Hmmm… Coś w tym być musi. Odpaliłem YT, posłuchałem i faktycznie jest w tym COŚ. Nie wiem jak to się mogło stać, że ja – poszukiwacz dobrego grania – żyłem tyle lat w nieświadomości, nie wiedząc o istnieniu tego wydawnictwa (i jeszcze 3 innych)? Czytaj dalej Kyuss – Welcome To Sky Valley

Testament – Dark Roots Of Earth

testament dark roots of earthNiby lubię Testament, mam w domu dyskografię tej kapeli (oprócz Demonic, którego nie lubię:). Ale przyznam się bez bicia, że z mojej całej thrashowej rodziny (do której należy jeszcze Big 4, Overkill, Exodus, Heathen i Kreator) to właśnie twórczość Chucka B. i jego ekipy znam najsłabiej. Niby ich każdy krążek ma na koncie kilkanaście/kilkadziesiąt odsłuchów ale nie mogę powiedzieć, że wszystkie utwory znam na pamięć, znacznej części nawet nie kojarzę po tytułach. Z jednej strony liczyłem na to, że Dark Roots Of Earth ten fakt odmieni. Z drugiej, znając życie, nie nastawiałem się jakoś specjalne. W tym czasie testamentowy balonik był pompowany niczym nasz rodzimy – siatkarski przed wyjazdem do Londynu. Czytaj dalej Testament – Dark Roots Of Earth

The Offspring – Smash

offspring smashJakiś czas temu pojechałem po najnowszym dziecku (chyba z wpadki) The Offspring jak po psie. Dziś – żeby nie było, że kapeli nie lubię i jestem do nich uprzedzony itp. itd. będzie odrobina historii. Dawno, dawno temu, kiedy to człowiek był jeszcze małym smarkiem, chodziło się co jakiś czas w odwiedziny do rodziny. Tak się złożyło, że kuzyn był fanem cięższego grania i można było u niego posłuchać sobie Pantery, Alice In Chains itp. Pewnego razu już na wejściu usłyszałem kawałek, który katowany był wtedy w TV. Praktycznie całą wizytę przeleciałem na opcji repeat. Pożyczyłem krążek i zakochałem się w nim od pierwszego odsłuchu. Czytaj dalej The Offspring – Smash