Archiwum kategorii: Muzyczny

Soulfly – Dark Ages

soulfly dark agesWydając Prophecy Max przeniósł muzykę swojego zespołu na wyższy poziom. Na Dark Ages ta droga jest kontynuowana i mamy tu do czynienia z czymś o wiele bardziej ambitnym i ciekawszym niż miało to miejsce chociażby na soulfly’owej „trójce”. Krążek zaczyna się utworem tytułowym, który jest intrem płynnie przechodzącym w następny na płycie „Babylon” – kawałek bardzo chwytliwy (z tym swoim „on and on and on and on….”). Początek świetnie wprowadza słuchacza w to co znajduje się w dalszej części tego wydawnictwa. A mamy tu m.in. najbardziej wyróżniające się: „Carved Inside” (rzecz mega szybka, mająca w sobie to co w Soulfly’u najlepsze), „Arise Again” (sytuacja podobna jak w przypadku utworu wymienionego przed chwilą), Czytaj dalej Soulfly – Dark Ages

Kreator – Phantom Antichrist

kreator phantom antichristOstatnio przeczytałem fajną opinię na temat dzisiejszego thrashu. Chodziło mniej więcej o to, że zespoły mają 2 wyjścia: eksperymentować (łączyć thrash z death metalem, hardcorem, elektroniką albo jeszcze nie wiadomo czym, np. dubstepem;) lub rzeźbić dalej sprawdzone schematy. Konkursu na zgadnięcie, którą drogą podąża od dłuższego czasu Kreator chyba nie trzeba robić. Rewolucji tu nie znajdziemy, zresztą chyba nikt jej nie oczekiwał. Ja widzę tu natomiast rewelację bo krążka słucha się świetnie. Po różnych eksperymentach z Endoramą na czele Kreator na Violent Revolution powrócił na właściwe tory i dalej się ich trzyma. Przy czym nowemu krążkowi zdecydowanie bliżej do wspomnianego przed chwilą VR niż Hordes Of Chaos. Czytaj dalej Kreator – Phantom Antichrist

Fear Factory – The Industrialist

fear factory industrialistPierwsza połowa 2012 roku z założenia miała być bardzo udana muzycznie. Jak do tej pory wszystko szło zgodnie z planem. Killing Joke i Overkill nagrali świetne płyty. Nadszedł czerwiec i przyszedł czas na Fear Factory i Kreatora. Nie ukrywam, że bardziej czekałem na nową Fabrykę bo do Kreatora przekonałem się dopiero stosunkowo niedawno. W końcu nadeszła TA chwila – pierwsze przesłuchanie Industrialista. Na początek 3 utwory: tytułowy oraz znane z internetu „Recharger” i „New Messiah” to to do czego zespół już nas przyzwyczaił – typowa Fabryka. Kawałki są bardzo fajne chociaż nie jakoś specjalnie wybitne. Zespół ma w dorobku zdecydowanie lepsze ale też i kupę gorszych. Po trójcy przychodzi czas na „God Eater”. Początek zawiera elementy podobne do „Christploitation” z poprzedniego krążka. Dodatkowo mamy tu przerobione głosy jakby z vocodera. Mi się to nie podoba. Natomiast bardzo fajny jest tutaj motyw gitarowy. Czytaj dalej Fear Factory – The Industrialist

Tool – 10 000 Days

tool 10000 daysOd dłuższego czasu zbieram się do opisania tego krążka ale jak do tej pory mi nie wychodziło. Chyba dlatego, że mimo upływu lat nadal nie wiem co mam myśleć o tej płycie. Niby wszystko jest w porządku ale jednak nie do końca. Sam początek obcowania z 10 000 Days jest super bo album został rewelacyjnie wydany. Takiego czegoś ani wcześniej ani później nie widziałem. No ale z jednej strony fajny bajer, z drugiej – krążek ciężko się wyjmuje i ogólnie to nie szata zdobi człowieka;) Przechodzimy do muzyki. Pierwsze 2 utwory: „Vicarious” i „Jambi” przelatują bez większego echa. Są bardzo fajne ale jednak to nie to samo co wcześniej. Po nich nadchodzi pierwszy największy atut tego wydawnictwa w postaci „Wings For Marie” Pt 1 i 2. Czytaj dalej Tool – 10 000 Days

Biohazard – Uncivilization

biohazard uncivilizationUncivilization to pierwszy krążek grupy nagrany w nowym milenium i jednocześnie „debiutancki” bo otwierający nowy etap w historii grupy. Różnice między typowym hardcore’owym New World Disorder a bardziej ekstremalnym Uncivilization są odczuwalne (i pogłębiają się jeszcze bardziej na kolejnym krążku). Jest to chyba pierwszy album Biohazarda, który zebrał tak skrajne oceny. Jedni się nim zachwycają, inni zarzucają, że np. za dużo tu gości itp. itd. Faktycznie – jest tu ich pełno. Ale czy to minus? Mi oni jakoś wybitnie nie przeszkadzają. No może oprócz ekipy z „Last Man Standing” ale tego utworu nie lubię w całości. Poza tym na krażku jest ciekawie. Momentami nawet bardzo. Czytaj dalej Biohazard – Uncivilization

A Perfect Circle – Thirteenth Step

perfect circle thirteenth stepDrugi album A Perfect Circle znacząco różni się od debiutu. Jest zdecydowanie spokojniejszy, bardziej subtelny, inny. Już po okładce widać, że będziemy mieli do czynienia z czymś różniącym się od Mer De Noms. Tu dominuje biel i jasne kolory, tam wszystko tonęło w mroku. Otwarcie też jest inne. Na debiucie zespół poczęstował nas przebojowym, chwytliwym numerem. Tu natomiast mamy trwający prawie 8 minut „The Package”. Świetny, niespokojny utwór mieszający lekkie z ciężkim. W ogóle się nie nudzi i bardzo szybko przelatuje. Otwarcie jednak nie zapowiada tego co będzie się działo za chwilę. Dwa kolejne utwory to geniusz w czystej postaci, mogę ich słuchać godzinami. Czytaj dalej A Perfect Circle – Thirteenth Step

A Perfect Circle – Mer De Noms

perfect circle mer de nomsNa początku był Tool. W okolicach 2002 roku zobaczyłem w TV teledysk do kawałka „Schizm” i tak się zaczęło. Kilka miesięcy później znałem już całą twórczość grupy. Po kilku latach było mi mało więc zacząłem szukać. Nie musiałem się zbytnio wysilać żeby trafić na A Perfect Circle – supergrupę w której za mikrofonem stał Maynard James Keenan. Twór ten powstał z inicjatywy Billy’ego Howerdela – technicznego m.in. Toola. Kupiłem w ciemno ich debiut(wtedy już kilkuletni), odpaliłem krążek i…. byłem zachwycony. Nie jest to to co prezentuje macierzysta kapela MJK – i dobrze! A Perfect Circle jest lżejszy, łatwiej przyswajalny ale równie ciekawy. Zamiast kilku długich kobył ledwie mieszczących się na cd mamy tu 12 w miarę krótkich utworów, Czytaj dalej A Perfect Circle – Mer De Noms

Soulfly – Prophecy

soulfly prophecyRok 2004, końcówka liceum – właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda z Soulfly’em. Wcześniej kojarzyłem Sepulturę z kilku kawałków ale nowszy twór Maxa znałem tylko z nazwy. Przesłuchałem krążka i tu szok! Jak genialnie można połączyć bardzo dobre ciężkie granie ze spokojną muzyką świata. Do dziś darzę ten album olbrzymim sentymentem. Prophecy jest pierwszym w pełni poukładanym krążkiem zespołu. Wcześniejsze wydawnictwa mają dużo dobrych momentów ale nie brakuje tam też tych słabszych, zapychaczy z rapującymi „ziomkami” itp. Tu to wszystko prezentuje się o wiele lepiej – o klasę wyżej. Czytaj dalej Soulfly – Prophecy

Manic Street Preachers – Journal For Plague Lovers

manic street preachers journal for plague loversWczoraj szukając albumu, który opiszę jako następny, trafiłem na krążek, którego nie słuchałem już od bardzo dawna. Tak właśnie – chodzi o wydawnictwo ze zdjęcia:) Z Manic Street Preachers pierwszy raz zetknąłem się jeszcze w ubiegłym wieku. Słuchałem wtedy Szczecińskiej Listy Przebojów i tam w 1998 roku pojawił się ich utwór „If You Tolerate This Your Children Will Be Next”. Utwór fajny, zgrałem go nawet na kasetę. W ich twórczość się nie zagłębiałem a o samym utworze jakiś czas później zapomniałem. Moja przygoda z MSP się skończyła. Aż tu nagle okazało się, że w 2009 roku odbędzie się pierwsza (i niestety jedyna nad czym bardzo ubolewam do dziś…) edycja Szczecin Rock Festival a MSP będzie jedną z głównych gwiazd. Czytaj dalej Manic Street Preachers – Journal For Plague Lovers

Pearl Jam – Ten

pearl jam tenMożna dyskutować, który album grunge’owy jest najlepszy. Dla jednych będzie to Nevermind Nirvany, dla innych któryś z krążków Alice In Chains, Soundgarden albo innego Stone Temple Pilots:) Jedno jest pewne – żadna z tych kapel nie pozamiatała tak na starcie jak Pearl Jam (nie liczę tu „supergrup” Mad Season i Temple Of The Dog bo niestety to tylko jednorazowe projekty). Z ekipą Veddera jest podobna sytuacja jak z opisywanymi niedawno przeze mnie Exodusem i Kornem. Zespół zadebiutował najlepszym albumem w swojej dyskografii. Później też nagrywali bardzo dobre albumy (jak i słabsze) ale żaden z nich nie był tak równy i przebojowy jak Ten. Czytaj dalej Pearl Jam – Ten