Neurosis to klasa sama w sobie: legenda, prekursor stylu, wzorzec do naśladowania, punkt odniesienia i w kręgach post metalu obiekt kultu.
Oczywiście to uwielbienie jest jak najbardziej słuszne – gdyby nie ekipa z Oakland pewnie dziś nie istniałaby większość zespołów z tego gatunku, które nawet jeśli wypracowały własny styl to i tak wcześniej musiały oprzeć go na jakichś filarach. Czytaj dalej Neurosis – Fires Within Fires→
Max Cavalera to człowiek instytucja, według którego można nastawiać zegarki – systematycznie zasypuje słuchaczy nowymi wydawnictwami. Kiedyś Sepultura, dziś Soulfly, Cavalera Conspiracy i inne wynalazki typu Killer Be Killed. Mimo nawału pracy: koncertowania i hurtowego nagrywania nowych albumów, Max znalazł również czas na założenie rodziny i spłodzenie potomstwa. Czytaj dalej Lody Kong – Dreams And Visions→
Niemcy to bardzo poukładany naród. Ich powiatowe/gminne drogi po wielu latach używania są w lepszym stanie niż nasze świeżo oddane do użytku autostrady. Nawet w przygranicznych, biednych landach wszystko jest niesamowicie poukładane, trawniki równo przystrzyżone i nigdzie nie widać śladów śmiecenia (chyba że przetoczyli się tamtędy nasi rodacy;). Ogólnie „Ordnung muss sein”. Powiedzenie to nie sprawdza się w przypadku berlińskiej grupy The Ocean, która wydaje się być idealnym przeciwieństwem niemieckiego ładu. A to dlaczego? Z prostej przyczyny: grupa powstała w 2000 roku i w tym czasie przez jej szeregi zdążyło się przetoczyć kilkadziesiąt osób. Jakby komuś tego było mało to zespół miał również problem z nazwą i dlatego często określany jest jako The Ocean Collective. Czytaj dalej The Ocean→
9 listopada 2014 roku doszło do tragicznego w skutkach wypadku motocyklowego. Basista Black Tusk – Jonathan Athon trafił do szpitala z licznymi obrażeniami gdzie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Po krótkim czasie, zgodnie ze swoją wolą, został odłączony od aparatury gdy okazało się, że jego mózg uległ nieodwracalnym uszkodzeniom.
Słuchając „Kold” trudno uwierzyć, że to dzieło nagrane przez zespół wywodzący się ze stylistyki black metalowej. Chociaż w muzyce praktycznie od zawsze obecna była ewolucja, której przykładami można sypać jak z rękawa, zatem i ten fakt da radę jakoś zaakceptować;)
„Kold” to album bardzo specyficzny. W serwisie rateyourmusic.com przypięto mu etykietkę „melancholijny”. I jest to chyba najlepsze określenie. Chociaż rozpoczynający całość „78 Days In The Desert” może wprowadzić słuchacza w błąd. Czytaj dalej Solstafir – Kold→
Ponad 3 lata przyszło nam czekać na nowy album Baroness. W tym czasie wiele wydarzyło się w obozie Baizleya i przez pewien czas istnienie zespołu było zagrożone. Na szczęście grupie udało się wyjść z powypadkowej traumy i oto w rękach możemy trzymać „Purple” czyli 4 kolor w dyskografii.
Przyznam szczerze, że był to jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie albumów tego roku. Olbrzymi apetyt podsycały w ostatnich kilkunastu tygodniach zapowiedzi krążka. Czytaj dalej Baroness – Purple→
Intronaut jest jednym z ciekawszych i najbardziej oryginalnych przedstawicieli sceny sludge/post/progressive metal. Zatem z wielką niecierpliwością czekałem na premierę „The Direction Of Last Things”.
Apetyt skutecznie podsyciły dwie albumowe zapowiedzi w postaci „Fast Worms” oraz „Digital Gerrymandering”. Praktycznie od samego początku pierwszego z nich było wiadomo, że w ekipie Intronaut nie zaszły jakieś przełomowe zmiany i ich charakterystyczny styl nie uległ wielkiej rewolucji. Czytaj dalej Intronaut – The Direction Of Last Things→
Od dłuższego czasu pośród kapel grających metal z przedrostkiem „sludge” można zaobserwować niepokojące zjawisko – znaczne złagodzenie brzmienia. I tak np. ciężko zestawić ze sobą np. debiutancki „Remission” i ostatni „Once More 'Round The Sun” Mastodona. Wiadomo – nie można całe życie grać dla metalowych ortodoksów i trzeba zrobić ukłon w stronę szerszej publiki żeby mieć co do gara włożyć jeśli utrzymuje się tylko z tworzenia muzyki.
Podobna sytuacja jak z Mastodonem ma miejsce również w przypadku Baroness. „Red Album” i „Yellow & Green” to dwie zupełnie różne bajki. Rękę powyższym zespołom może podać również Kylesa a ich najnowsze dzieło – „Exhausting Fire” jest najlepszym przykładem opisywanego przeze mnie zjawiska. Czytaj dalej Kylesa – Exhausting Fire→
Jeszcze kilkanaście miesięcy temu – po dogłębnym poznaniu twórczości takich kapel jak Neurosis, Kylesa, Baroness, Black Tusk (i jeszcze kilku innych) – stwierdziłbym, że sludge metal to gatunek, który przekopałem praktycznie na wylot i niczym już mnie nie może zaskoczyć.
No i wtedy pojawił się Rwake… Jeśli do tej pory pisałem o trudnych początkach wielkiej miłości do niektórych zespołów (tak na szybko przychodzi mi do głowy High On Fire) to nie wiem nawet jak nazwać swoje pierwsze kroki i minuty spędzone z Rwake. Wiem jedno – nie były to długie minuty bo po kilkudziesięciu sekundach dałem sobie spokój. Przy kolejnych podejściach było podobnie. Zmian nie odnotowałem zatem zespół poszedł w odstawkę.
Kilka miesięcy temu pisałem o początkach mojej trudnej relacji z ekipą High On Fire. Kilka podejść do ich twórczości kończyło się fiaskiem. W końcu nastąpiło przełamanie, po którym poznawanie każdego kolejnego albumu przychodziło z coraz większą łatwością.
Zatem przyznaję się bez bicia – odliczałem dni do premiery „Luminiferous”. Apetyt podsycały kolejne płytowe zapowiedzi wrzucane do sieci ze szczególnym naciskiem na „Slave The Hive”. Kawałek ten do najświeższych nie należy bo światło dzienne ujrzał jeszcze w 2013 roku ale na regularnym wydawnictwie wylądował dopiero teraz (pewnie dlatego, że po drodze żadnych studyjnych krążków HOF nie było;). Czytaj dalej High On Fire – Luminiferous→