Jeśli chodzi o polski rynek muzyczny w roku pandemicznym to z przykrością muszę przyznać, że jest on wyjątkowo ubogi – przynajmniej dla mnie. W związku z tym z radością przyjąłem informację o tym, że w listopadzie ukaże się nowe wydawnictwo Lunatic Soul. Co jak co ale Mariusz Duda do tej pory nie schodził poniżej pewnego – wysokiego poziomu. Czytaj dalej Lunatic Soul – Through Shaded Woods
Archiwa tagu: progressive
Elder – Omens
Wydany 3 lata temu „Reflections Of A Floating World” był bez wątpienia jednym z najlepszych albumów wydanych w 2017 roku. Został on doceniony przez prasę i serwisy branżowe, znalazł się również na 40 miejscu podsumowania rocznego RateYourMusic. Ze względu na specyficzny gatunek muzyczny można to uznać za spory sukces. Czytaj dalej Elder – Omens
Intronaut – Fluid Existential Inversions
Nie będę ukrywał, że „Fluid Existential Inversions” był jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. Pierwsze zapowiedzi nadchodzącego wydawnictwa pojawiły się jeszcze w zeszłym roku. „Cubensis” nie porwał mnie od razu tak jak „Fast Worms” z poprzedniego albumu. Utwór wymagał trochę większej ilości podejść abym w końcu się do niego przekonał. Czytaj dalej Intronaut – Fluid Existential Inversions
Tool – Fear Inoculum
Stwierdzenie, iż wychowałem się na Toolu mogłoby być przesadą jednak bez dwóch zdań mogę powiedzieć, że ekipa z Los Angeles wpłynęła w znaczący sposób na ukształtowanie mojego (jeszcze wtedy młodego) gustu muzycznego. I tak jak „Aenimę” w momencie premiery poznawałem z doskoku – z mediów, tak „Lateralusa” i „10 000 Days” oczekiwałem świadomie i dziś to trio oraz debiut znam praktycznie na pamięć. Czytaj dalej Tool – Fear Inoculum
Symptom Izera – Come With Me
„Come With Me” to debiut wrocławskiego Symptomu Izera. Jednak od pierwszych dźwięków albumu słychać, że nie mamy do czynienia z debiutantami tylko doświadczonymi muzykami.
I faktycznie tak jest. Członkowie zespołu przez lata zbierali doświadczenie w innych formacjach. Czytaj dalej Symptom Izera – Come With Me
Lunatic Soul – Fractured
Praktycznie od zawsze uznawałem Lunatic Soul za swego rodzaju nieślubne dziecko Mariusza Dudy, który w tym samym czasie jest w stałym i stabilnym związku z Riverside. Jednak w końcu trzeba było uświadomić sobie, iż Lunatic Soul to pełnoprawny projekt a nie odskocznia. Zbliżająca się premiera „Fractured” była do tego najlepszą okazją. Czytaj dalej Lunatic Soul – Fractured
Obsidian Mantra – Existential Gravity
Trudno uwierzyć, że jeszcze 10-15 lat temu duża część artystów starała się walczyć z muzyką cyfrową. Chyba wszyscy pamiętamy spięcie na linii Metallica – Napster. Oczywiście wiadomo, że tam chodziło o czyste piractwo jednak dziś artyści z Internetem nie walczą tylko pchają się do niego drzwiami i oknami. Sami udostępniają albumy na różnego rodzaju portalach, pojawiają się na YouTube, BandCamp i w innych serwisach tego typu. Czytaj dalej Obsidian Mantra – Existential Gravity
Solstafir – Berdreyminn
Po pierwszym kontakcie z „Berdreyminn” jedyne co mogłem powiedzieć dobrego o tym albumie to to, że ma piękną, niesamowicie klimatyczną okładkę i że druga połowa „Blafjall” jest świetna. Tyle. Zdziwieni? Ja też początkowo byłem bo „Berdreyminn” nie miał dobrego startu. Można nawet powiedzieć, że start ten był zły i cholernie rozczarowujący.
Po co najmniej 3 genialnych poprzednikach fani zespołu mogli oczekiwać podtrzymania dobrej passy i kolejnego wybitnego albumu. Czytaj dalej Solstafir – Berdreyminn
Riverside – Eye Of The Soundscape
Ciężko pisać o „Eye Of The Soundscape” w kontekście nowego albumu Riverside chyba, że weźmiemy pod uwagę tylko fakt niedawnej premiery.
Materiał, który został zebrany na 2 płytach to swego rodzaju kompilacja i to też nie do końca bo zawiera rzeczy starsze, które już znamy, jak i nagrane zupełnie niedawno, które dopiero teraz ujrzały światło dzienne.
Zatem mamy tu utwory znane z bonusowych krążków z dwóch ostatnich albumów zespołu („Night Session” i „Day Session”). Czytaj dalej Riverside – Eye Of The Soundscape
Meshuggah – The Violent Sleep Of Reason
Nie od zawsze było mi po drodze z Meshuggah. Pierwszy kontakt z zespołem miałem jeszcze w czasach liceum kiedy to w kręgach szkolnych metalowych ortodoksów szalał album „Nothing”.
Od zawsze ekipa Szwedów budziła we mnie skrajne emocje: z jednej strony coś mnie w niej intrygowało ale jednocześnie odpychało i sprawiało, że nie mogłem się do Meshuggah przekonać. Kolejne albumy nie przyniosły odmiany a nawet zwiększyły niechęć (głównym winowajcą był tu „Catch 33”;). Czytaj dalej Meshuggah – The Violent Sleep Of Reason