Drugi album A Perfect Circle znacząco różni się od debiutu. Jest zdecydowanie spokojniejszy, bardziej subtelny, inny. Już po okładce widać, że będziemy mieli do czynienia z czymś różniącym się od Mer De Noms. Tu dominuje biel i jasne kolory, tam wszystko tonęło w mroku. Otwarcie też jest inne. Na debiucie zespół poczęstował nas przebojowym, chwytliwym numerem. Tu natomiast mamy trwający prawie 8 minut “The Package”. Świetny, niespokojny utwór mieszający lekkie z ciężkim. W ogóle się nie nudzi i bardzo szybko przelatuje. Otwarcie jednak nie zapowiada tego co będzie się działo za chwilę. Dwa kolejne utwory to geniusz w czystej postaci, mogę ich słuchać godzinami. Czytaj dalej A Perfect Circle – Thirteenth Step
Archiwa tagu: rock
A Perfect Circle – Mer De Noms
Na początku był Tool. W okolicach 2002 roku zobaczyłem w TV teledysk do kawałka „Schizm” i tak się zaczęło. Kilka miesięcy później znałem już całą twórczość grupy. Po kilku latach było mi mało więc zacząłem szukać. Nie musiałem się zbytnio wysilać żeby trafić na A Perfect Circle – supergrupę w której za mikrofonem stał Maynard James Keenan. Twór ten powstał z inicjatywy Billy’ego Howerdela – technicznego m.in. Toola. Kupiłem w ciemno ich debiut(wtedy już kilkuletni), odpaliłem krążek i…. byłem zachwycony. Nie jest to to co prezentuje macierzysta kapela MJK – i dobrze! A Perfect Circle jest lżejszy, łatwiej przyswajalny ale równie ciekawy. Zamiast kilku długich kobył ledwie mieszczących się na cd mamy tu 12 w miarę krótkich utworów, Czytaj dalej A Perfect Circle – Mer De Noms
Manic Street Preachers – Journal For Plague Lovers
Wczoraj szukając albumu, który opiszę jako następny, trafiłem na krążek, którego nie słuchałem już od bardzo dawna. Tak właśnie – chodzi o wydawnictwo ze zdjęcia:) Z Manic Street Preachers pierwszy raz zetknąłem się jeszcze w ubiegłym wieku. Słuchałem wtedy Szczecińskiej Listy Przebojów i tam w 1998 roku pojawił się ich utwór “If You Tolerate This Your Children Will Be Next”. Utwór fajny, zgrałem go nawet na kasetę. W ich twórczość się nie zagłębiałem a o samym utworze jakiś czas później zapomniałem. Moja przygoda z MSP się skończyła. Aż tu nagle okazało się, że w 2009 roku odbędzie się pierwsza (i niestety jedyna nad czym bardzo ubolewam do dziś…) edycja Szczecin Rock Festival a MSP będzie jedną z głównych gwiazd. Czytaj dalej Manic Street Preachers – Journal For Plague Lovers
Kult – Kaseta
Kaseta to jedno z najbardziej “normalnych” wydawnictw Kultu. Nie ma tu różnych udziwnień, kombinowania. Jest za to bardzo dużo rockowego grania. Może właśnie ta normalność, rockowa “pospolitość” jest przyczyną tego, że Kaseta nie jest za bardzo doceniana a utwory z niej nie królują w zestawieniach na największy przebój grupy. Przyznam szczerze, że sam jakoś szczególnie często do niej nie wracam, raczej podczas przypominania sobie całej dyskografii niż wyrywkowo, tak po prostu. Nie zmienia to faktu, że dobrych utworów tu nie brakuje. Szczególnie wybija się “Wolność/Po Co Wolność” – genialny kawałek ze świetnym tekstem – jednym z najlepszych spłodzonych kiedykolwiek przez Kazika. Przeciętny słuchacz z albumu kojarzy jeszcze pewnie “Czekając Na Królestwo J.H.W.H.” oraz swego czasu często pojawiający się na koncertach “Oni Chcą Ciebie” Czytaj dalej Kult – Kaseta
Armia – Triodante
Gdyby istniał ranking płyt trudnych to Armia z albumem Triodante byłaby w nim wysoko. Bardzo wysoko. Nie jest to płyta do słuchania na codzień. Nie jest to krążek przebojowy. Nie jest to muzyka dla wszystkich. Nie usłyszymy jej raczej w środkach przekazu typu radio czy TV. Jest to płyta strasznie wymagająca(coś jak abstrakcyjna sztuka teatralna), do przesłuchania raz na jakiś czas w pełnym skupieniu tylko na niej od pierwszej do ostatniej sekundy. Puszczanie Triodante na wyrywki z mp3ki to krzywdzenie tego wydawnictwa. No i w tym momencie po przeczytaniu pierwszych linijek przeciętny słuchacz mógłby dojść do wniosku, że ten album to jedna wielka buła, pomyłka i nie ma sensu zawracać nim sobie głowy. A tu g… prawda;) Czytaj dalej Armia – Triodante
The Black Keys – Brothers
No i stało się tak jak przewidywałem przed przesłuchaniem El Camino. Wiedziałem, że jeśli kapela wpadnie mi w ucho to prędzej czy później ich dyskografia (albo chociaż najlepsze krążki) zagości u mnie na półce. Na razie kilka tygodni temu do mojej kolekcji dołączył bezpośredni poprzednik El Camino czyli Brothers. Pierwsze co rzuca się w oczy/uszy to to, że krążek ten jest zdecydowanie mniej przebojowy. Nie znaczy to, że płyta jest słaba. Świetnej muzyki mamy tu pod dostatkiem. Druga rzecz: El Camino to 11 utworów ściśniętych w niecałe 38 minut muzyki, na Brothers kawałków mamy 15, wyszło tego lekko ponad 55 minut. Tam jest samo “gęste”, tu płyta lekko się rozjeżdża: początek jest genialny, napięcie opada w okolicach 10 utworu i płytka przelatuje sobie do końca praktycznie bez żadnych emocji oprócz “Never Give You Up”. Czytaj dalej The Black Keys – Brothers
Acid Drinkers – Fishdick Zwei
Zasadniczo nie przepadam za albumami z coverami. Jeden przerobiony (najlepiej w ciekawej, innej aranżacji a nie czysta zżyna z oryginału) utwór wciśnięty między autorski materiał jest ok, ale żeby cały krążek był taki to już zdecydowanie za dużo. Nie dotyczy to Acid Drinkersów i ich Fishdicków. “Kwasożłopy” to straszni jajcarze i ludzie z wielkim dystansem do siebie i tego co robią. Bo kto inny ruszyłby klasykę w postaci “Seasons In The Abyss” Slayera i przerobił ten kawałek na country? Albo “Nothing Else Matters” na folklor z akordeonem i Mozilem na wokalu? A takich rodzynków jest tu więcej. Niesamowitego kopa ma albumowy otwieracz – “Ring Of Fire” Johnny’ego Casha. Czytaj dalej Acid Drinkers – Fishdick Zwei
Kazik Na Żywo, Ale W Studio
Debiut KNŻ ciężko nazwać pełnoprawnym wydawnictwem studyjnym. Niby wszystko jest jak trzeba ale nie do końca, nawet napis na okładce zdradza, że projekt nie uformował się jeszcze do końca. Dla mnie krążek ten jest bardzo udaną składanką: są tu przeróbki utworów solowych Kazika, Kultu, covery: Dead Kennedys (“Kalifornia Ponad Wszystko”) oraz Zaciera (“Odpad Atomowy”) oraz kilka kawałków premierowych. Wszystko to podane jest w bardzo smacznym, gitarowym sosie. W takiej konwencji najwięcej zyskują kazikowe solówki, które w większości brzmią o wiele lepiej niż pseudo-rapowe oryginały. Chyba najlepszym przykładem będzie tu “Świadomość” – utwór o wiele bardziej dynamiczny i agresywny niż jego wersja “podstawowa”, która u Kazika solo ginęła w tłumie. Czytaj dalej Kazik Na Żywo, Ale W Studio
Kult – Poligono Industrial
Największy niewypał w historii zespołu. Płyta nieudana, wymuszona, niepotrzebna. Najfajniejszy utwór na niej zawarty, czyli stara “Kasta Pianistów”, została spieprzona przez umieszczenie jej na płycie jako kawałek nr 0. Przez taki idiotyczny zabieg duża część ludzi nie jest w stanie tego odtworzyć na swoim sprzęcie. Inny utwór o dużym potencjale – “Kazelot” znany z maxi singla został tutaj umieszczony w wersji hiszpańskiej, która wypada bardzo blado w porównaniu z oryginałem. “Kocham Cię, A Miłością Swoją” – kolejny zmarnowany potencjał. Miała to być swego rodzaju kolejna część “Do Ani” i “6 Lat Później”. Niestety wstyd postawić ten utwór obok wyżej wymienionych. Czytaj dalej Kult – Poligono Industrial
Rage Against The Machine – Evil Empire
Dziś z rana miałem ochotę na coś innego, coś czego bardzo dawno nie słuchałem. Padło na RATM i ich Evil Empire. Po nagraniu świetnego debiutu zespół mógł pójść za ciosem i nagrać swego rodzaju Debiut 2, wciągnąć kupę kasy of fanów i jednocześnie pewnie zjeść swój ogon. Była jeszcze druga opcja: stworzyć zupełnie coś innego. No i tak wyszło. Debiut i Evil Empire są jak Kozi Wierch i Wołowiec – niby te same góry ale jednak zupełnie inne. Kiedyś puściłem znajomemu oba wydawnictwa. Na temat EE powiedział coś w stylu: fajna demówka, wypuścili te kawałki na płycie? Coś w tym jest. RATM brzmi czyściutko, składnie, ładnie. EE to natomiast klimatycznie garażówa, coś jak udane nagranie z próby. Czytaj dalej Rage Against The Machine – Evil Empire