Na początku był Tool. W okolicach 2002 roku zobaczyłem w TV teledysk do kawałka „Schizm” i tak się zaczęło. Kilka miesięcy później znałem już całą twórczość grupy. Po kilku latach było mi mało więc zacząłem szukać. Nie musiałem się zbytnio wysilać żeby trafić na A Perfect Circle – supergrupę w której za mikrofonem stał Maynard James Keenan. Twór ten powstał z inicjatywy Billy’ego Howerdela – technicznego m.in. Toola. Kupiłem w ciemno ich debiut(wtedy już kilkuletni), odpaliłem krążek i…. byłem zachwycony. Nie jest to to co prezentuje macierzysta kapela MJK – i dobrze! A Perfect Circle jest lżejszy, łatwiej przyswajalny ale równie ciekawy. Zamiast kilku długich kobył ledwie mieszczących się na cd mamy tu 12 w miarę krótkich utworów, których łączny czas trwania jest troszkę krótszy niż połowa meczu;) Swego czasu był to mój ulubiony album, do dziś często do niego wracam i darzę olbrzymim sentymentem. Mer De Noms wciągam w całości, album jest bardzo równy, melodyjny, szybko wpada w ucho, „debiutancka” poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko. Nie ma tu żadnych zapychaczy, utworów wyróżniających się wybitnie na plus czy minus. Mam tu swojego faworyta („Magdalena”) ale wszystkich utworów słucham z wielką przyjemnością. Zarówno tych z butem jak np. otwierający album „The Hollow” jak i tych spokojnych (np. pięknych „Orestes”, „3 Libras” i „Brena”). Bardzo fajny jest instrumentalny, jakby lekko orientalny „Renholder” i niespokojny/niepokojący „Rose” (świetny klimat), chwilę wytchnienia przynosi zamykający album „Over”. Jak już wyżej napisałem: APC debiutem zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Chyba troszkę za wysoko bo później już nie udało się im jej przeskoczyć;) Mer De Noms każdy znać powinien.
Moja ocena -> 10/10
Heh, polecałeś mi tą płytę! W końcu muszę jej posłuchać, dzięki za przypomnienie!
Koniecznie posłuchaj – warto! Właśnie sobie próbuję przypomnieć kiedy polecałem Ci ten krążek ale jakoś mi nie wychodzi….:)
Jak pisałem u siebie o „Thirteenth step”.
A no faktycznie. Za niedługo 13th Step będzie u mnie;)
eee, szataniści jacyś;)
no i pewnie rżną od jakiegoś czasu w „diabolo czy”:)