Riverside – ID.Entity

riverside identityW 2022 roku minęło sporo czasu zanim pojawił się album, na który czekałem. W bieżącym sytuacja jest zgoła odmienna ponieważ wystarczyły niespełna 3 tygodnie by pojawiła się premiera, która nie dość, że była wyczekiwana przez wielu to jeszcze  narobiła sporo zamieszania już przed premierą. A żeby było ciekawiej to zamieszanie to było spowodowane skrajnymi emocjami jakie wywołały zapowiedzi „ID.Entity” a właściwie jedna z nich.

Pierwsza czyli „I’m Done With You” spotkała się z raczej ciepłym przyjęciem.  I nic dziwnego bo to bardzo solidny utwór, który wpada w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu. Przebojowość jest tutaj podlana dawką ciężaru jakiej w Riverside nie słyszeliśmy od lat. „I’m Done With You” słucha się zwyczajnie bardzo dobrze i ma się ochotę zapętlić go zanim przejdziemy gdzieś dalej.

Podobne odczucia można mieć słuchając „Self-Aware”. Tutaj również odnajdziemy sporo przebojowości ale ciężar zastąpiono bujającym „flow”. Nie ma co ukrywać – przy „Self-Aware” głowa sama chodzi w rytm muzyki ale jednocześnie w głowie tej zapala się pewna lampka ponieważ do utworu cichaczem przemycono sporą dawkę muzyki dyskotekowej lat 80tych. Jednak w tej konwencji połączenie to sprawdza się bardzo dobrze.

Kij w mrowisko zespół wsadził za sprawą „Friend Or Foe?”, który początkowo brzmi jak zagubiony przed laty utwór A-Ha. Z czasem pojawiają się tu elementy charakterystyczne dla warszawskiego zespołu ale jednak pierwszy plan stanowi tutaj „rasowe” disco.  I tu pojawia się pytanie czy jesteśmy w stanie to zaakceptować. Po dyskusjach na muzycznych forach można wnioskować, że wielu osobom się to nie udało. Jednak gdy odstawimy na bok uprzedzenia okaże się, że „Friend Or Foe?” to utwór bardzo udany i niesamowicie chwytliwy. Chociaż przyznam szczerze, że chętnie posłuchałbym go na żywo bez wszelkich „disco-udziwnień”.

Gdy spojrzymy na ostateczny spis utworów wersji podstawowej albumu okaże się, że przed premierą zespół zaprezentował słuchaczom prawie połowę nowego materiału. „ID.Entity” przynosi 7 nowych kompozycji trwających łącznie lekko ponad 53 minuty. „Landmine Blast” przenosi słuchacza w okolice trylogii „Reality Dream”. Z kolei elektroniczny początek „Big Tech Brother” to rzecz ocierająca się wręcz o klimaty Apollo 440. Zespół wraca do klimatów „macierzystych” dopiero w okolicach 2 minuty i tutaj zaczyna robić się na prawdę ciekawie i wielowymiarowo. Wszystko to sprawia, że utwór ten jest jednym z najmocniejszych punktów wydawnictwa.

„Post-Truth” wydaje się być ukłonem z stronę „ADHD” zaś „The Place Where I Belond” to swego rodzaju przekrój przez całą dyskografię grupy zlepiony z elementami prezentowanymi przez Lunatic Soul. Wszystko to zostało zamknięte w ponad 13 minutach. Co ciekawe – czasu tego praktycznie wcale nie czuć. Podobnie jak całych 53 minut spędzonych z „ID.Entity”.

Nie będę ukrywał, że bliżej mi do początków twórczości Riverside niż ostatnich wydawnictw ale słuchanie „ID.Entity” sprawiło mi dużą frajdę, chyba największą od kilku krążków. Mimo wprowadzenia kilku nowych elementów i udziwnień jest to nadal Riverside, którego fani lubią i doceniają a malkontenci mają pole do pastwienia. W tej materii „ID.Entity” raczej nie zrobi większego przemeblowania. Aż chciałoby się napisać, że nowy album jest jednym z najciekawszych wydanych w tym roku ale mamy dopiero styczeń zatem raczej nie wypada:) Pewne jest to, że Riverside zagości z nowym krążkiem w wielu podsumowaniach 2023 roku.

Moja ocena -> 8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *