Nie będę ukrywał, że „Fluid Existential Inversions” był jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. Pierwsze zapowiedzi nadchodzącego wydawnictwa pojawiły się jeszcze w zeszłym roku. „Cubensis” nie porwał mnie od razu tak jak „Fast Worms” z poprzedniego albumu. Utwór wymagał trochę większej ilości podejść abym w końcu się do niego przekonał.
Sytuacja może się wydawać o tyle dziwna, że pierwszy utwór promujący nowy album nie odbiega praktycznie w ogóle od tego co ekipa z Los Angeles zaprezentowała na chociażby 3 poprzednich albumów. „Fluid Existential Inversions” i „The Direction Of Last Things” dzieli 5 lat. „Cubensis” dawał sygnał, że w tym czasie styl grupy nie zmienił się w jakiś drastyczny sposób. W takim przekonaniu utwierdzać mógł drugi promujący utwór – „Pangloss”, do którego przekonałem się zdecydowanie szybciej. Dziwne bo po kilkudziesięciu przesłuchaniach nowego albumu śmiało mogę stwierdzić, że „Cubensis” jest utworem zdecydowanie lepszym mimo genialnego zwolnienia w tym drugim. A jak ma się sprawa z resztą nowego materiału?
„Fluid Existential Inversions” przynosi słuchaczom 9 nowych utworów. Drugi raz w historii album rozpoczyna się kilkudziesięcio-sekundowym intro – „Procurement Of The Victuals”. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce w 2008 roku na „Prehistoricisms”. Po niespełna minucie rozpoczynamy prawdziwą przygodę z muzyką zespołu. Przygodę tę doskonale znamy, przeżywaliśmy ją już co najmniej 2-3 razy. I to właśnie może być głównym zarzutem w stosunku do „Fluid Existential Inversions”.
Krążek jest zwyczajnie wtórny, większość zasłyszanych tutaj patentów mogliśmy usłyszeć już na poprzednich albumach. Zatem jeśli poprzednie krążki Intronaut nie przekonały Cię to z pewnością nie zrobi tego nowy materiał. Co zatem z fanami ekipy z Los Angeles? Ci powinni być wniebowzięci ponieważ, mimo wtórności, nowy materiał to niesamowicie dobre wydawnictwo z takimi petardami jak „The Cull” i „Check Your Misfortune”, które są jednymi z mocniejszych fragmentów albumu i twórczości Intronaut w ogóle. Trochę delikatniejszą odsłonę zespołu prezentują równie dobre „Contapasso” i np. „Tripolar”.
Wszystkie te utwory są w mniejszym lub większym stopniu oparte o dobrze nam znany schemat czyli: ciężko, topornie, z przełamaniem w postaci spokojnego fragmentu, który niekoniecznie pasuje do reszty, po czym ponownie wracamy w cięższe rejony. Taką konstrukcję utworów Intronaut opanował do perfekcji i jeśli chociaż raz się do niej przekonaliśmy to z pewnością zrobimy to ponownie i te 53 minuty spędzone z muzyką Kalifornijczyków będą dla nas dużą frajdą.
W przypadku nowego albumu warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden istotny element – perkusję. W ekipie Intronaut instrument ten był zawsze dopieszczony jednak tutaj postarano się o to wyjątkowo i efekt powala. Powala również „Fluid Existential Inversions” jako całość. Nadal jest to muzyka specyficzna z pogranicza post metalu i grania progresywnego, która nie każdemu podpasuje. Ale dla fanów stylu, który Intronaut wypracował na przestrzeni ponad 15 lat istnienia będzie to uczta dla uszu i jedno z najlepszych wydawnictw jakie ukazały się dotychczas w tym roku.