W 2022 roku minęło sporo czasu zanim pojawił się album, na który czekałem. W bieżącym sytuacja jest zgoła odmienna ponieważ wystarczyły niespełna 3 tygodnie by pojawiła się premiera, która nie dość, że była wyczekiwana przez wielu to jeszcze narobiła sporo zamieszania już przed premierą. A żeby było ciekawiej to zamieszanie to było spowodowane skrajnymi emocjami jakie wywołały zapowiedzi „ID.Entity” a właściwie jedna z nich. Czytaj dalej Riverside – ID.Entity
Archiwa tagu: riverside
Riverside – Eye Of The Soundscape
Ciężko pisać o „Eye Of The Soundscape” w kontekście nowego albumu Riverside chyba, że weźmiemy pod uwagę tylko fakt niedawnej premiery.
Materiał, który został zebrany na 2 płytach to swego rodzaju kompilacja i to też nie do końca bo zawiera rzeczy starsze, które już znamy, jak i nagrane zupełnie niedawno, które dopiero teraz ujrzały światło dzienne.
Zatem mamy tu utwory znane z bonusowych krążków z dwóch ostatnich albumów zespołu („Night Session” i „Day Session”). Czytaj dalej Riverside – Eye Of The Soundscape
Riverside – Love, Fear And The Time Machine
Najnowszy album jednego z naszych najlepszych „produktów” eksportowych został już rozłożony na czynniki pierwsze w dziesiątkach innych recenzji. Nie ma zatem sensu powielać wszystkiego co już zostało napisane i u mnie będzie inaczej – na zasadzie zimnej analizy:)
Zacznijmy od plusów. Niewątpliwie jednym z największych jest wydanie takie samo jak to miało miejsce w przypadku „SONGS”. Dwa krążki „Love, Fear And The Time Machine” umieszczone są w bardzo ładnym digipaku z bardzo oryginalnymi i nietuzinkowymi grafikami Travisa Smitha. Gość już wcześniej przyzwyczaił nas do tego, że odwala kawał porządnej roboty – tak jest i tym razem. Drugi wielki plus – krążek „Day Session”. Pierwsze, bardzo luźne skojarzenie: „Metanoia” Porcupine Tree. Niecałe 30 minut grania snuje się niespiesznie w bardzo przyjemny sposób umilając czas spędzony przy wykonywaniu innych czynności np. czytania, sprzątania, pisania itp. Czytaj dalej Riverside – Love, Fear And The Time Machine
Riverside – Shrine Of New Generation Slaves
Przyznam szczerze, że po usłyszeniu zapowiedzi nowego albumu Riverside w postaci „Celebrity Touch” miałem mieszane uczucia. Atmosfery nie poprawiały wywiady z muzykami, którzy twierdzili, że nowy krążek będzie się składał z krótszych utworów, bardziej piosenkowych itp. I jak to ostatecznie wyszło z SONGS? W moim przypadku nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Ale od drugiego/trzeciego już jak najbardziej. Album zaczyna się intrygująco od lekko połamanego „New Generation Slave”, dopiero po jakimś czasie utwór wskakuje na właściwe tory. Niespokojną atmosferę wprowadza następujący po nim „The Depth Of Self-Delusion” ze świetną końcówką. No i w końcu dostajemy albumowego zapowiadacza czyli „Celebrity Touch”. Przy pierwszym odsłuchu cholernie mi się ten utwór nie podobał. Czytaj dalej Riverside – Shrine Of New Generation Slaves
Riverside – Second Life Syndrome
Nie masz problemów i zmartwień? Świat wydaje Ci się piękny, łatwy i przyjemny? Czujesz, że nie ma dla Ciebie przeszkody nie do pokonania i wszystko jest w zasięgu ręki? Tak? To spróbuj zrecenzować płytę progresywną;) Ale z sensem, logicznie i na wysokim poziomie. Chciałem podejść do tej płyty w taki właśnie sposób. Przez kilka tygodni zbierałem się w sobie ale w końcu doszedłem do wniosku, że w wersji „na luzie” będzie łatwiej. Second Life Syndrome podoba mi się co najmniej tak dobrze jak pierwsza część trylogii czyli Out Of Myself. Miałbym problem z wyborem swojego faworyta bo oba albumy są świetne. SLS nie przynosi jakiejś znaczącej zmiany w stosunku do OOM. Zespołowi się nie odmieniło, nie zaczęli tworzyć elektroniki więc nadal mamy do czynienia z dużą dawką muzyki progresywnej na bardzo wysokim poziomie. Czytaj dalej Riverside – Second Life Syndrome
Riverside – Out Of Myself
Riverside z nazwy kojarzyłem od kilku lat ale jakoś nigdy nie czułem wielkiego parcia by poznać ich twórczość. Aż tu nagle kilka tygodni temu (chyba w okolicach pisania recenzji Fear Of A Blank Planet Porcupinek) coś mnie natchnęło na coś nowego prog-rockowego. Skoro mamy w Polsce zespół znany i szanowany na świecie, porównywany do PT to może faktycznie coś w tym jest? Z pomocą przyszedł YT, no i jak widać – od jakiegoś czasu Out Of Myself (tak jak i reszta ich studyjnych krążków) jest już u mnie na półce. Nie wiem czemu tak długo czekałem nie wiadomo na co. Już dawno temu mogłem zapoznać się z Riverside a nie żyć w nieświadomości. Ale na szczęście błąd został naprawiony. Czytaj dalej Riverside – Out Of Myself