Rok 2022 przyniósł sporo bardzo dobrych albumów. Jednak w końcówce roku brakowało mi jeszcze takiej kropki nad i, wisienki na torcie, która potwierdziłaby, że chociaż pod względem muzycznym kończący się rok można uznać za udany. Dlatego bardzo ucieszyłem się kiedy to kilka miesięcy temu pojawiły się informacje o nowym albumie Amerykanów, którego premierę zaplanowano na końcówkę listopada. W ostatnich latach Elder można uznać za zespół wyjątkowo produktywny ponieważ „Omens” i „Innate Passage” dzielą niespełna 2 lata a po drodze był przecież jeszcze wspólny projekt z muzykami niemieckiego Kadavara.
Pomiędzy nowym wydawnictwem a jego poprzednikiem nie ma oczywiście wielkiego przełomu. Są natomiast pozytywne zmiany, które odczujemy już przy pierwszym przesłuchaniu. Chodzi tu oczywiście o wokal, który na swój sposób szokował i był głównym punktem na liście zarzutów w przypadku „Omens”. Na „Innate Passage” już tak tego nie czuć ale bardziej ze względu, że ze zmianą osłuchaliśmy się poprzednio i do niej przywykliśmy:) Dodatkowo głos nie jest tak mocno wysunięty tylko zrównany z instrumentami. Prezentuje się to zdecydowanie lepiej. A jak wypada sama muzyka?
„Innate Passage” przynosi 5 nowych utworów o czasie trwania zbliżającym się do 54 minut. Tak jak już wspomniałem – nie odnajdziemy tutaj rewolucji ale raczej ewolucję czy może powrót na drogę, z której zespół lekko zboczył na „Omens”. Mimo podobnego czasu trwania, utwory na nowym wydawnictwie są zdecydowanie bardziej progresywne, jeszcze mocniej rozbudowane i wręcz pejzażowe. Gdyby za pomocą dźwięków można było tworzyć obrazy to z tej muzyki wyszłoby coś pięknego. Ostatnio takie uczucie towarzyszyło mi w przypadku „Reflections of a Floating World”.
Różnica między tymi dwoma krążkami jest taka, że „Innate Passage” zdecydowanie intensywniej korzysta z klawiszy, które w wielu przypadkach nie stanowią tylko tła ale grają pierwsze skrzypce tworząc bardzo charakterystyczne i wciągające motywy. Wprowadzają również lekkie orzeźwienie i jeszcze większą różnorodność, dzięki czemu nawet najdłuższy na krążku „Merged in Dreams – Ne Plus Ultra” nie nuży mimo prawie 15 minut trwania.
W efekcie otrzymujemy świetne wydawnictwo, które może namieszać w gitarowych podsumowaniach rocznych mimo bardzo krótkiego czasu od premiery. Elder na przestrzeni lat wyraźnie odszedł od swoich korzeni opartych o stoner metal ale Amerykanie nadal tworzą muzykę interesującą i angażującą słuchacza. Dla fanów grania progresywnego „Innate Passage” jest pozycją obowiązkową.
Moja ocena -> 9/10