Archiwa tagu: progressive

Pink Floyd – Animals

pink floyd animalsNa temat Animals chyba już wszystko zostało powiedziane, napisane a nawet narysowane. Jak stworzyć recenzję, która będzie się różnić od setek już istniejących? Która nie będzie tylko kolejną ich kopią? Do napisania kilku słów o jednym z moich ulubionych albumów z kolekcji zbierałem się od kilku miesięcy, cały czas to odkładałem, dziś postaram się stworzyć coś mającego ręce i nogi:) Wszystko zaczęło się od tego, że kiedyś w MM była promocja na płyty Floydów. W tamtym czasie znałem ich największe klasyki plus znaczną część The Wall, który moim zdaniem jest lekko przeceniany. Resztą ich dyskografii raczej się nie interesowałem bo byłem na etapie grunge-thrash. No ale taka promocja cenowa – żal było nie skorzystać. Dodatkowo moja kolekcja systematycznie się powiększała – przecież nie mogło w niej zabraknąć PF. Na pierwszy rzut poszedł The Division Bell Czytaj dalej Pink Floyd – Animals

Pink Floyd – Meddle

pink floyd meddleMeddle rozpoczyna najmocniejszy okres w historii Pink Floyd. Niby między nim a Ciemną Stroną Księżyca jest jeszcze Obscured By Clouds ale i temu krążkowi nie za wiele można zarzucić. Dla mnie album z 1971 roku to przede wszystkim 2 kompozycje: rozpoczynająca i zamykająca album. I raczej w tej kwestii nie jestem odosobniony bo w większości recenzji właśnie ten duet jest najbardziej wychwalany. Otwieracz – „One Of These Days” jest jednym z moich ulubieńców z całej twórczości PF. Jest w tym praktycznie instrumentalnym utworze coś tajemniczego, intrygującego, hipnotycznego. No i środek kompozycji wgniata w fotel. Mi te dźwięki kojarzą się z Tajemniczymi Złotymi Miastami. Tuż po nich zaczyna się rockowa, gitarowa, szybka jazda. Mistrzostwo świata:) Zamykacz – „Echoes” to zasadniczo suita. I to nie byle jaka bo ponad 23minutowa. Czytaj dalej Pink Floyd – Meddle

Pink Floyd – Dark Side Of The Moon

pink floyd dark side of the moonWczoraj minęło 40 lat od wydania tego albumu w Wielkiej Brytanii. Dark Side Of The Moon jest pewnego rodzaju fenomenem: jest to chyba najbardziej rozpoznawalne dzieło Floydów mimo że nie jest ich najlepszym albumem. Ma też okładkę, która uznawana jest z jedną z najlepszych w dziejach muzyki mimo że nawet u siebie w kolekcji mam kilkanaście lepszych. Czyli co? DSOTM należy do kategorii „overrated”? Zdecydowanie nie. Przez te 40 lat powstało tysiące recenzji, w których to rozpracowano i rozłożono ten krążek na czynniki pierwsze. Chyba wszystko już zostało powiedziane i napisane zatem nie ma sensu dorzucać do tego wielkiego grona kolejnej pospolitej opinii więc dziś będzie troszkę inaczej. Czytaj dalej Pink Floyd – Dark Side Of The Moon

Indukti – Idmen

indukti idmenPrzeciętny Kowalski mógłby pomyśleć, że za granicą to Polska tylko Behemothem i Vaderem stoi (no i jeszcze ewentualnie Bayerfull w Chinach czy tam Japonii). A tu zonk! Bo jest jeszcze co najmniej jedna gałąź muzyki, w której jesteśmy mocni, cenieni i szanowani. Chodzi tu oczywiście o granie progresywne z zakresu rocka i metalu. Od dawna renomą w branży cieszy się m.in. Riverside. Co jakiś czas do grona renomowanych dołącza kolejny zespół. Jakiś czas temu przeczytałem w pewnym czasopiśmie bardzo pozytywną recenzję nowego albumu Votum. Na allegro poszukałem ich wcześniejszych płyt. Trafiłem na jedną w bardzo okazyjnej cenie. Akurat ten użytkownik sprzedawał też w identycznej cenie drugi album Indukti – Idmen. Nazwę zespołu kojarzyłem, twórczości w ogóle. Wziąłem w ciemno i nie żałuję. Czytaj dalej Indukti – Idmen

Riverside – Shrine Of New Generation Slaves

riverside shrine of new generation slavesPrzyznam szczerze, że po usłyszeniu zapowiedzi nowego albumu Riverside w postaci „Celebrity Touch” miałem mieszane uczucia. Atmosfery nie poprawiały wywiady z muzykami, którzy twierdzili, że nowy krążek będzie się składał z krótszych utworów, bardziej piosenkowych itp. I jak to ostatecznie wyszło z SONGS? W moim przypadku nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Ale od drugiego/trzeciego już jak najbardziej. Album zaczyna się intrygująco od lekko połamanego „New Generation Slave”, dopiero po jakimś czasie utwór wskakuje na właściwe tory. Niespokojną atmosferę wprowadza następujący po nim „The Depth Of Self-Delusion” ze świetną końcówką. No i w końcu dostajemy albumowego zapowiadacza czyli „Celebrity Touch”. Przy pierwszym odsłuchu cholernie mi się ten utwór nie podobał. Czytaj dalej Riverside – Shrine Of New Generation Slaves

David Gilmour

david gilmourTwórczość Pink Floyd znam od dawna, lepiej i w pełni świadomie poznałem ją na przestrzeni jakoś ostatnich 10 lat. W 2006 roku podczas rozmowy na ich temat znajoma zapytała się jak tam u mnie znajomością solowej twórczości poszczególnych członków zespołu ze wskazaniem na Gilmoura właśnie. Akurat było jakoś po premierze On An Island, znajoma szczególnie polecała About A Face a ja oczywiście idąc na przekór zakochałem się w w debiutanckim krążku Davida z 1978 roku. Artysta zaserwował tu nam 9 piosenek trwających łącznie niewiele dłużej niż połowa w meczu piłki nożnej. Napisałem „piosenek” – to słowo świetnie oddaje to z czym mamy tu do czynienia. Niby na kilometr czuć ducha zespołu, z którego Gilmour pochodzi ale całość jest zdecydowanie łatwiejsza w odbiorze niż dokonania jego macierzystej formacji. Czytaj dalej David Gilmour