Panoptikon (Panopticon; gr. pan = wszystko; optikos = widzieć) – nazwa więzienia, wymyślonego i zaprojektowanego przez angielskiego filozofa utylitarystę, Jeremy’ego Benthama. Niezwykłość Panoptikonu miała polegać na tym, że jego konstrukcja umożliwiałaby więziennym strażnikom obserwowanie więźniów tak, by nie wiedzieli, czy i kiedy są obserwowani (wikipedia).
Od dobrych kilku lat toczy się „zażarty” spór fanów post metalu o to, który z albumów Isis jest lepszy: Oceanic czy właśnie Panopticon. Ja, mimo całego geniuszu albumu wydanego w 2002 roku, jestem zdecydowanym zwolennikiem tej drugiej pozycji. Trzeci album w dyskografii zespołu to dalsze złagodzenie brzmienia oraz głębsze brnięcie w eksperymentowanie. Prawie godzina muzyki została tu podzielona na 7 utworów lejących się jak żar z nieba w letnie, bezchmurne popołudnie na obszar zaprezentowany na okładce albumu. Motywem przewodnim jest tu zniewolenie ludzi w wielu aspektach życia. Właśnie coś na kształt panoptikonu, w którym żyjemy na co dzień nie zdając sobie nawet z tego sprawy, myśląc, że tak naprawdę jesteśmy w pełni wolni i niezależni. Album z 2004 roku to jeszcze większa dawka spokojnego grania niż była zawarta na Oceanic. Zmianie uległa też warstwa wokalna: pojawia się tu dużo czystego śpiewu. Wszystkie te składniki tworzą powalającą całość. Już otwierający album „So Did We” wgniata w fotel. Pierwsze 30 sekund to szybki cios obuchem w łeb, później gwałtownie atmosfera się rozluźnia i pojawia się piękna warstwa instrumentalna. Tak właśnie – piękna. Nie wiem jak to inaczej nazwać. Isis w spokojnych fragmentach maluje dźwiękami obrazy, które mogą spodobać się przeciętnemu zjadaczowi chleba a nie tylko fanom post metalu. Jakiś czas temu chciałem zaprezentować ten utwór znajomej. Najprostszym rozwiązaniem wydawało się znalezienie go na YT. Przez przypadek trafiłem na amatorski teledysk zmontowany do tego kawałka -> klik . Jest to pierwszy tego typu klip, który naprawdę mnie wciągnął i na swój sposób poruszył. Muzyka idealnie łączy się tu z zaprezentowanym obrazem – ktoś miał genialny pomysł. Z pozostałej szóstki utworów ciężko wybrać najlepszy – każdy z nich hipnotyzuje i uzależnia:) Niepokój wzbudza „In Fiction”, „Wills Dissolve” przez większość czasu wycisza by pod koniec solidnie kopnąć słuchacza. Ilością wątków może zaskakiwać „Syndic Calls”. Nawet najdłuższy na płycie (10 minut bez kilku sekund) instrumentalny „Altered Course” ma tyle do zaoferowania, że nawet przez moment się nie nudzi. I to jest w tym krążku niesamowite: średni czas trwania utworów wynosi to ponad 8,5 minuty a słuchacz ani przez chwilę nie odczuwa znużenia i chęci przerzucenia na następny track. Jest to nie lada sztuka, która nie wszystkim zespołom się udaje. Ekipa Isis drążąc, poszukując i eksperymentując stworzyła album wielowarstwowy, powalający, zniewalający, genialny. Panopticon to zdecydowanie jeden z najlepszych krążków w mojej kolekcji – rzecz, którą koniecznie trzeba poznać!!
Moja ocena -> 10/10
zapraszam na mojego bloga 🙂