Od jakiegoś czasu panuje moda na nagrywanie literackich konceptów. Na przestrzeni kilku ostatnich lat mogliśmy sobie posłuchać albumów opartych o takie dzieła jak np. „Moby Dick”, „Boska Komedia” czy też „Mechaniczna Pomarańcza”. Budzy z ekipą chyba nie chciał być gorszy i stworzył muzykę opartą na „Procesie” Kafki. Jako, że to jest koncept literacki to na warstwie tekstowej nie będę się skupiał (dobra wymówka, nie?;). Skoncentrujemy się na muzyce. A ta jest tym co prawdziwe tygryski lubią najbardziej. Momentami brzmi jak Metallica na St.Anger – prosto, bezkompromisowo, garażowo („Zły Porucznik”). Czasem z kolei lekko zajeżdża Toolem – szczególnie w tych najbardziej rozbudowanych utworach jak „Anima” czy „Przed Prawem”. Czytaj dalej Armia – Der Prozess
Archiwum kategorii: Muzyczny
Queen – The Game
Po dwóch troszkę słabszych (ale nie złych!) albumach zespół stworzył wylęgarnię przebojów. 10 utworów, z tego 5 singli (4 ogólnoświatowe i 1 wydany tylko w USA i Japonii) i 6 genialnych utworów i 4 bardzo dobre. No dobra – 3. „Dragon Attack” jest średni chociaż Deacon stworzył w nim genialną linię basową, ona trzyma ten utwór w kupie. Świetny, bardzo charakterystyczny bas jest też w „Another One Bites The Dust”. Oczywiście Deacon musiał dorzucić też utwór w swoim stylu czyli „Need Your Loving Tonight”. Mi osobiście najbardziej podobają się dwie ballady Maya: „Sail Away Sweet Sister” (w klimatach ” ’39”, z Bryanem na wokalu) oraz „Save Me” – to już jest killer totalny, ciary przechodzą. Fajnie wypada presleyowski „Crazy Little Thing Called Love”, „Prime Jive” z Taylorem na wokalu oraz „Play The Game” – z tego co pamiętam to pierwszy raz w historii zespołu został tu użyty syntezator. Czytaj dalej Queen – The Game
Dezerter – Prawo Do Bycia Idiotą
Wymowny tytuł, prawda? W jednym z wywiadów członkowie zespołu powiedzieli coś takiego: „Prawo do bycia idiotą to jedno z nigdzie niezapisanych praw, z którego nasi obywatele tak chętnie korzystają„. Brutalne? Ale jakże prawdziwe. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat można zaobserwować coraz szybciej rozwijający się debilizm wśród naszych rodaków: dzieci epoki MTV – emo/sremo gdzie na ulicy czasem ciężko poznać czy to chłopak czy dziewczyna, cyrk na Wiejskiej, parady równości/normalności/nienormalności/rudych/piegowatych/krzywonogich, obrońcy krzyża itp. Jako postronny obserwator kiedyś patrzyłem na to z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Dziś ogarnia mnie coraz większe zażenowanie tym wszystkim. Stary nie jestem – ćwierćwiecze stuknęło mi dość niedawno – ale już teraz uważam, że kiedyś było lepiej, normalniej. Czytaj dalej Dezerter – Prawo Do Bycia Idiotą
Queen – Jazz
Ewidentnie jest lepiej niż na News Of The World. Ale czy świetnie i na takim poziomie jak Noc… i Dzień…? Nie bardzo. Z 13 umieszczonych na Jazz utworów najbardziej wyróżnia się „Don’t Stop Me Now” – jakiś czas temu uznany przez fachowców z branży za najlepszy utwór do biegania. I faktycznie tak jest. Początek to krótka rozgrzewka a później już bieg na pełnych obrotach. Swego czasu dużo szumu narobił wokół siebie singiel „Bicycle Race” ze sławnym teledyskiem. Myślę, że bez tego (jakby nie patrzeć) dość kontrowersyjnego jak na tamte czasy klipu utwór też by sobie świetnie poradził. Tak jak to miało miejsce z „Fat Bottomed Girls” umieszczonym na tym samym singlu. Bardzo fajnie wypada „Mustapha” w którym to Mercury popisuje się swoimi umiejętnościami wokalnymi. Czytaj dalej Queen – Jazz
Queen – News Of The World
W wersji winylowej(mam cd – chodzi mi o podział i układ utworów) album podzielony jest w proporcji 6+5. I niby wszystko jest w porządku. Odpalamy płytę i na już na starcie dostajemy 2 killery: „We Will Rock You” i „We Are The Champions”. Ciekawe czy jest na świecie ktoś kto nie kojarzy motywu z tego pierwszego utworu:) Drugi natomiast sprawdza się świetnie jako hymn puszczany zwycięzcom (w końcu tytuł do czegoś zobowiązuje) – ciekawe czy kiedykolwiek polskim kopaczom będzie można puścić ten kawałek zamiast śpiewać ciągle „nic się nie stało…”. Tak w ogóle to Queen jest fenomenem: każda z ich płyt zawiera co najmniej kilka hitów rozpoznawalnych na całym świecie. Tak też jest w wypadku tych 2 utworów (a przecież nie są one jakoś bardzo odkrywcze za to niesamowicie nośne). Czytaj dalej Queen – News Of The World
Queen – A Day At The Races
Po udanej nocy w operze zespół zebrał się w sobie i wybrał się na dzień na wyścigach. Premiery obu albumów dzieli coś około roku zatem wielkich zmian stylistycznych nie można się było spodziewać. Z resztą już okładka nawiązuje do poprzedniczki jakby chciała dać do zrozumienia, że muzyka zawarta na tym albumie jest po części kontynuacją tego co było na poprzedniczce. No i faktycznie tak jest. Na starcie „Tie Your Mother Down” – można go potraktować jako odpowiednik „Death On Two Legs”. Zamiast „Love Of My Life” mamy tutaj przepiękną balladę „You Take My Breath Away” – mój ulubiony utwór z płyty. Są też jednak różnice – ewidentnie brakuje tu killera w stylu „Bohemian Rhapsody” czy „The Prophet’s Song”. Z jednej strony trochę szkoda, z drugiej – nie można cały czas powielać tego samego. Czytaj dalej Queen – A Day At The Races
Exodus – Exhibit B: The Human Condition
Od wielu lat kojarzyłem Exodusa z nazwy. Jedna z legend thrashu, mniejsza czwórka z m.in. Overkillem i Testamentem bla bla bla. Nigdy jakoś specjalnie nie interesowałem się ich twórczością bo po co? Miałem przecież 4 pierwsze albumy Metalliki oraz dyskografie Megadeth i Overkilla. Na Exhibit B trafiłem kilka miesięcy temu przeglądając półki z płytami w sieciówce mającej planetę w nazwie. Skojarzyłem album z bardzo pochlebną opinią w Teraz Rocku oraz różnych serwisach internetowych, dodatkowo zachęciła mnie niska cena – 29,99zł więc wziąłem w ciemno. No i nie żałuję. Tak dobrego albumu thrashowego dawno nie słyszałem. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych thrashówek ostatnich lat obok Ironbound (Overkill) oraz Endgame (Megadeth). I tu muszę zaznaczyć, że obie te płyty przy albumie Exodusa są grzeczne niczym niemowlak, niczym śpiące szczeniaczki albo kotki. Czytaj dalej Exodus – Exhibit B: The Human Condition
Mastodon – Leviathan
Moja przygoda z Mastodonem zaczęła się dość niedawno bo w tym roku. Z nazwy kojarzyłem ich od kilku lat ale twórczości nie znałem. Pewnie dalej bym nie kojarzył gdyby nie Sonisphere 2011. Mimo że na imprezie nie byłem to musiałem sprawdzić kto (Mastodon + 2 inne kapele które w pamięci mi nie utkwiły jakoś specjalnie) mi legendę – Killing Joke wypchnął na taką barbarzyńską godzinę – 14:40. Poczytałem trochę w internecie: krytyka i „normalni” ludzie wychwalali pod niebiosa Leviathana. Odpaliłem yt, przesłuchałem i kilka dni później mój portfel był chudszy o 50zł. Ale warto było. Leviathan jest niesamowity. Jest to concept oparty na powieści Hermana Melville’a „Moby Dick albo Wieloryb”. A co ma do zaoferowania? Kupę świetnych ciężkich, metalowych melodii, tony połamanych, skomplikowanych, matematycznych(?) riffów w połączeniu z bardzo dobrymi wokalami. Czytaj dalej Mastodon – Leviathan
Queen – A Night At The Opera
Nie podoba mi się część A capella utworu „The Prophet’s Song”. I na tym mógłbym skończyć pisanie tej recenzji bo teraz będą już same ochy i achy. Jest to zdecydowanie najlepsze dzieło w dorobku zespołu. Sam „The Prophet’s Song” jest potężny, monumentalny, robi piorunujące wrażenie. Wszyscy wychwalają pod niebiosa „Bohemian Rhapsody” a Prophet jest solidnym konkurentem do miana jednego z najlepszych utworów Queen. W sumie nie jest, mógłby być gdyby nie ta nieszczęsna A capella:) Czytałem wiele opinii o Nocy W Operze i nie tylko mojej skromnej osobie ten fragment nie za bardzo pasuje. A co poza tym? Podobnie jak na Sheer Heart Attack mamy tu stylistyczny misz-masz. Od przepięknej ballady „Love Of My Life”, przez wesołą miniaturę „Lazing On A Sunday Afternoon” czy też „Seaside Rendezvous” po świetną gitarową jazdę „I’m In Love With My Car” z Taylorem na wokalu. Czytaj dalej Queen – A Night At The Opera
Queen – Sheer Heart Attack
Po pokombinowanym Queen II na Sheer Heart Attack mamy powrót do grania bardziej rockowego i łatwiejszego do przyswojenia. A co album ma do zaoferowania? Dwa najbardziej znane z niego przeboje: „Killer Queen” (pierwszy duży hit grupy) i „Now I’m Here”? A i owszem. Ale przede wszystkim „Brighton Rock” – gitarową jazdę ukazującą kunszt i finezję Maya. Zawsze kiedy odpalam tę płytę numery od 2 w dal muszą poczekać aż Brighton poleci co najmniej 2-3 razy(zazwyczaj przynajmniej na 1/2 mocy sprzętu:). To co gitarzysta Queen prezentuje w tym utworze to czysta poezja. W ogóle Brian popisał się na SHA bo oprócz gitarowej zabawy w Brightonie stworzył też świetny, nośny, metalowy riff w „Stone Cold Crazy”(Iommi by się nie powstydził) oraz zaśpiewał w lekko sennym (ale dobrym) „She Makes Me”. Czytaj dalej Queen – Sheer Heart Attack