Debiut i jednocześnie jeden z moich ulubionych albumów w dyskografii zespołu. Nie jest to jeszcze do końca ta Królowa, którą znamy z najlepszych albumów ale przebłyski późniejszego stylu spokojnie można wyłapać. Queen jest chyba najbardziej niedocenianą płytą grupy: świetnych utworów tu nie brakuje a systematycznie są one pomijane na wszelkiego rodzaju składankach z przebojami. Z tego co pamiętam to na jakimś konkretnym wydaniu Greatest Hits I pojawia się „Keep Yourself Alive”. Zatem żeby poznać pozostałe świetne kawałki trzeba się wysilić i posłuchać całego albumu. Poza utworem wymienionym przed chwilą najbardziej w uszy rzucają się „Great King Rat”, „Liar” (oba kawałki najbardziej przypominają późniejszy styl grupy) oraz „My Fairy King” – świetny utwór z piękną fortepianową końcówką, miód na uszy:) Podobnie jak hard rockowy riff Maya w „Modern Times Rock’n’Roll”. Fajną gitarową jazdę mamy też w końcówce „Doing All Right”. W kilku utworach Freddiego wokalnie wspierają May i Taylor. Ten drugi pojawia się jeszcze jako lead vocal w „Modern Times Rock’n’Roll”, Roger ma fajny, chropowaty głos, który można będzie usłyszeć w kilku świetnych utworach na kolejnych wydawnictwach. Kiedyś czytałem, że krytycy po premierze albumu pojechali ostro po Królowej, zarzucili muzykom jałowość, brak stylu itp itd. Dziwne bo przecież to świetna płyta z kupą dobrej muzyki. Pewnie wiele kapel chciałoby nagrać taki debiut.
Moja ocena -> 9/10
Cholernie dobra płyta! Taka pełna rockowego zadzioru, energetyczna. Aż dziwne, że to dopiero debiut.