Archiwa tagu: queen

Queen – Made In Heaven

queen made in heavenDruga obok Innuendo płyta Queenów, której nie umiem obiektywnie ocenić. Darzę ją olbrzymim sentymentem. Tak jak z Innuendo wiele osób podzielało moje zdanie tak tutaj już nie bardzo. Trudno Made In Heaven nazwać nowym – pełnoprawnym albumem grupy. Po Freddiem zostało kilka partii wokalnych (m.in. genialne „Mother Love” i „A Winter’s Tale”), zespół dorobił do tego resztę. Na dokładkę poszły utwory z solowych albumów Mercurego w innych aranżacjach (m.in. „Made In Heaven”), solowy utwór Maya („Too Much Love Will Kill You”) czy inna wersja B-Side’a z singla „Scandal” („My Life Has Been Save”). To wszystko składa się na album strasznie rozstrzelony stylistycznie. Czytaj dalej Queen – Made In Heaven

Queen – Innuendo

queen innuendo16 lat po premierze Nocy W Operze powstał album, który dorównuje jej poziomem, album wybitny. W wypadku Innuendo jestem totalnie subiektywny, darzę tę płytę olbrzymim sentymentem, uwielbiam ją. I nie jestem sam – Teraz Rock „wycenił” album na 5/5. Ale nie wszystkie opinie są tak pochlebne: od Allmusic poszło już tylko 3/5, tak samo w Rolling Stone (chociaż od internautów jest już ok. 4,5/5). Co by nie było jest to pierwsze wydawnictwo grupy, które zorganizowałem sobie sam i przesłuchałem z własnej, nieprzymuszonej woli. Kawałkami z wcześniejszych płyt gnębili mnie kuzyni:) Innuendo rozpoczyna się już z grubej rury kawałkiem tytułowym. Jest to utwór potężny, genialny, dorównujący poziomem „Bohemian Rhapsody”. Smaczku dodaje mu fragment grany na gitarze hiszpańskiej przez Steve’a Howe z Yes. Czytaj dalej Queen – Innuendo

Queen – The Miracle

queen the miraclePrzedostatni album wydany za życia Freddiego przynosi zwyżkę formy. Już to, że 5 z 10 utworów umieszczonych na The Miracle było wydanych na singlu i cieszyło się olbrzymią popularnością, o czymś świadczy. Początek wielkiej rewelacji nie zapowiada chociaż źle nie jest: „Party” i „Khashoggi’s Ship” są typowymi średniakami, mogą być ale jakby ich nie było to też by nikt nie rozpaczał. Po nich zaczyna się przebojowa kanonada na czele z hardrockowym „I Want It All” oraz „The Invisible Man” i „Breakthru”. Do tych dwóch ostatnich nakręcono świetne teledyski. Później na chwilkę zwalniamy przy słabym „Rain Must Fall” by znów rozkręcić się na genialnym i bardzo niedocenionym utworze „Scandal”. Następnie przez kilka minut słuchamy smęcenia w „My Baby Does Me”. Czytaj dalej Queen – The Miracle

Queen – A Kind Of Magic

queen a kind of magicPo 2 słabszych płytach zespół nagrał album na przyzwoitym poziomie. A Kind Of Magic jest taką lekką zbieraniną utworów: 6 z nich pochodzi ze ścieżki dźwiękowej do Nieśmiertelnego (w filmie w trochę innych wersjach), 1 z Żelaznego Orła oraz kilka luźnych. Niewątpliwie najlepszym momentem płyty jest „Who Wants To Live Forever” – jeden z najbardziej wzruszających kawałków w dorobku zespołu. Poza tym bywa tutaj różnie. Dobrze bronią się „One Vision” (z Żelaznego Orła właśnie), utwór tytułowy z fajnym teledyskiem, „One Year Of Love” – niezła ballada oraz „Princes Of The Universe” – utwór najbardziej przypominający stare dokonania zespołu. Coś w sobie ma jeszcze „Don’t Lose Your Head” chociaż rewelacji nie ma. Reszta jest co najwyżej średnia z apogeum kiczu w „Pain Is So Close To Pleasure” – rzeczy, która w ogóle nie pasuje do twórczości Queen. Czytaj dalej Queen – A Kind Of Magic

Queen – The Works

queen the worksPo kiepskim Hot Space zespół „ucichł” wydawniczo na 2 lata. Czy jest to dużo czasu na stworzenie czegoś nowego, dobrego? Wcześniej Freddie z ekipą udowadniali, że nawet krótszy okres im wystarcza. Ale akurat nie w tym przypadku. Niecałe 40 minut muzyki, tylko 9 utworów w tym strasznie drażniący i czerstwy niczym dowcipy z Familiady „Machines” oraz nieudolna, elvisowska kopia „Crazy Little…” czyli „Man On The Prowl”. Niby single są w porządku. Faktycznie, dobrze słucha się „Radio Ga Ga”, „I Want To Break Free” (do obu fajne teledyski), „It’s A Hard Life” i „Hammer To Fall” ale nie są to utwory wybitne, wpadają w ucho i tyle. Najlepiej z nich wszystkich wypada ten ostatni – mógłby się znaleźć na wcześniejszych wydawnictwach grupy. Czytaj dalej Queen – The Works

Queen – Hot Space

queen hot spaceKiedyś uważałem, że tego albumu w dyskografii grupy w ogóle nie powinno być. „Under Pressure” wyszedł na singlu i na tym powinno się skończyć.  Teraz, po kilku latach i przesłuchaniach, zmieniłem trochę zdanie. Jest tu kilka dobrych utworów. Przede wszystkim wyżej wymieniony duet z Davidem Bowie – cudo. Następnie hołd złożony Lennonowi – „Life Is Real” z początkowym fragmentem bardzo przypominającym późniejszy utwór Nirvany – „You Know You’re Right” (albo mi ewentualnie słoń na ucho nadepnął:). Do tego dochodzi „Las Palabras De Amor” i „Put Out The Fire” najbardziej przypominający wcześniejsze dokonania grupy. Fajnie brzmi jeszcze gitara w „Calling All Girls”. A reszta? Resztę najlepiej przemilczeć. Niektóre kawałki nie są złe(„Dancer”), niektóre są tragiczne(„Body Language”). Czytaj dalej Queen – Hot Space

Queen – The Game

queen the gamePo dwóch troszkę słabszych (ale nie złych!) albumach zespół stworzył wylęgarnię przebojów. 10 utworów, z tego 5 singli (4 ogólnoświatowe i 1 wydany tylko w USA i Japonii) i 6 genialnych utworów i 4 bardzo dobre. No dobra – 3. „Dragon Attack” jest średni chociaż Deacon stworzył w nim genialną linię basową, ona trzyma ten utwór w kupie. Świetny, bardzo charakterystyczny bas jest też w „Another One Bites The Dust”. Oczywiście Deacon musiał dorzucić też utwór w swoim stylu czyli „Need Your Loving Tonight”. Mi osobiście najbardziej podobają się dwie ballady Maya: „Sail Away Sweet Sister” (w klimatach ” ’39”, z Bryanem na wokalu) oraz „Save Me” – to już jest killer totalny, ciary przechodzą. Fajnie wypada presleyowski „Crazy Little Thing Called Love”, „Prime Jive” z Taylorem na wokalu oraz „Play The Game” – z tego co pamiętam to pierwszy raz w historii zespołu został tu użyty syntezator. Czytaj dalej Queen – The Game

Queen – Jazz

queen jazzEwidentnie jest lepiej niż na News Of The World. Ale czy świetnie i na takim poziomie jak Noc… i Dzień…? Nie bardzo. Z 13 umieszczonych na Jazz utworów najbardziej wyróżnia się „Don’t Stop Me Now” – jakiś czas temu uznany przez fachowców z branży za najlepszy utwór do biegania. I faktycznie tak jest. Początek to krótka rozgrzewka a później już bieg na pełnych obrotach. Swego czasu dużo szumu narobił wokół siebie singiel „Bicycle Race” ze sławnym teledyskiem. Myślę, że bez tego (jakby nie patrzeć) dość kontrowersyjnego jak na tamte czasy klipu utwór też by sobie świetnie poradził. Tak jak to miało miejsce z „Fat Bottomed Girls” umieszczonym na tym samym singlu. Bardzo fajnie wypada „Mustapha” w którym to Mercury popisuje się swoimi umiejętnościami wokalnymi. Czytaj dalej Queen – Jazz

Queen – News Of The World

queen news from the worldW wersji winylowej(mam cd – chodzi mi o podział i układ utworów) album podzielony jest w proporcji 6+5. I niby wszystko jest w porządku. Odpalamy płytę i na już na starcie dostajemy 2 killery: „We Will Rock You” i „We Are The Champions”. Ciekawe czy jest na świecie ktoś kto nie kojarzy motywu z tego pierwszego utworu:) Drugi natomiast sprawdza się świetnie jako hymn puszczany zwycięzcom (w końcu tytuł do czegoś zobowiązuje) – ciekawe czy kiedykolwiek polskim kopaczom będzie można puścić ten kawałek zamiast śpiewać ciągle „nic się nie stało…”. Tak w ogóle to Queen jest fenomenem: każda z ich płyt zawiera co najmniej kilka hitów rozpoznawalnych na całym świecie. Tak też jest w wypadku tych 2 utworów (a przecież nie są one jakoś bardzo odkrywcze za to niesamowicie nośne). Czytaj dalej Queen – News Of The World

Queen – A Day At The Races

queen a day at the racesPo udanej nocy w operze zespół zebrał się w sobie i wybrał się na dzień na wyścigach. Premiery obu albumów dzieli coś około roku zatem wielkich zmian stylistycznych nie można się było spodziewać. Z resztą już okładka nawiązuje do poprzedniczki jakby chciała dać do zrozumienia, że muzyka zawarta na tym albumie jest po części kontynuacją tego co było na poprzedniczce. No i faktycznie tak jest. Na starcie „Tie Your Mother Down” – można go potraktować jako odpowiednik „Death On Two Legs”. Zamiast „Love Of My Life” mamy tutaj przepiękną balladę „You Take My Breath Away” – mój ulubiony utwór z płyty. Są też jednak różnice – ewidentnie brakuje tu killera w stylu „Bohemian Rhapsody” czy „The Prophet’s Song”. Z jednej strony trochę szkoda, z drugiej – nie można cały czas powielać tego samego. Czytaj dalej Queen – A Day At The Races