Archiwum kategorii: Muzyczny

The Prodigy – Invaders Must Die

prodigy invaders must dieEkipa The Prodigy przyzwyczaiła swoich fanów do tego, że każdy ich kolejny album jest inny, świeży, niepowtarzalny. Nawet raczej nielubiany Always Outnumbered… ma wiele interesujących momentów oraz innowacji. Słuchacze mogli zatem oczekiwać nieoczekiwanego. No i ci, którzy tak zrobili już na starcie mogli czuć się zawiedzeni. Invaders Must Die czerpie garściami ze wcześniejszych dokonań grupy. I to z tych najlepszych momentów. Ale co z tego skoro jakoś nie do końca to gra? Niby IMD słucha się fajnie ale całość nie porywa chociaż w połowie tak dobrze jak Music For The Jilted Generation czy Fat Of The Land. Są tu oczywiście świetne momenty ale i zdecydowanie słabszych nie brakuje. Do tych pierwszych bez dwóch zdań można zaliczyć „Thunder” – taki odpowiednik „Out Of Space” z Experience – tu też mamy do czynienia z raggae’owym samplem. Czytaj dalej The Prodigy – Invaders Must Die

Beastie Boys – Check Your Head

beastie boys check your headPierwszy album Beastie Boys wydany w latach 90tych przyniósł dość znaczącą zmianę w stosunku do tego co trio zaprezentowało na Paul’s Boutique. Nowa odsłona BB – o wiele bardziej niekonwencjonalna przyjęła się i utrzymała w podobnej formie również na Ill Communication. A na czym ona polegała? Otóż Check Your Head to wybuchowa mieszanka klasycznego(jeśli w ich przypadku w ogóle można mówić o takim pojęciu) hip hopu, muzyki instrumentalnej granej „na żywo”, hc punku oraz kilku innych gatunków. Zacznijmy od stylu wyjściowego. CYH przynosi słuchaczowi 3 utwory, które wpisały się do zespołowej klasyki: „Jimmy James”(z samplem z Hendrixa; utwór w remixie pojawił się na Antologii i właśnie ta wersja wydaje się być lepsza), „Pass The Mic”(jeden z ich najlepszych utworów w ogóle) oraz „So What’cha Want”(tu pojawia się zsamplowany Led Zeppelin Czytaj dalej Beastie Boys – Check Your Head

Nirvana – Incesticide

nirvana incesticideIncesticide nie jest pełnoprawnym studyjnym albumem Nirvany. Jest to zbiór B-side’ów, coverów, przeróbek i rzeczy wcześniej niewydanych. Czyli takie odgrzewanie kotletów i polowanie na kasę fanów? Niekoniecznie bo tak naprawdę mamy tu do czynienia z bardzo ciekawym materiałem. Zacznijmy od coverów. Na warsztat zespół wziął „Turnaround” Devo oraz „Molly’s Lips” i „Son Of A Gun” The Vaselines. Utwory te nie odbiegają drastycznie od nagrań oryginalnych, ubrane zostały tylko w nirvanowe szaty i dostały gitarowego kopa. „Turnaround” brzmi jakby był nagrywany w warunkach domowych, z dalszej odległości. W „Molly’s Lips” zmieniono trochę tekst. Dzięki tym coverom dotarłem do ich pierwowzorów – te mimo lekkiej archaiczności są całkiem ciekawe i taki „Son Of A Gun” fajnie brzmi w wersji z damskim wokalem. Czytaj dalej Nirvana – Incesticide

Metallica – Ride The Lightning

metallica ride the lightningMetallica nie skończyła się na Kill’em All. Nie zaczęła się też na Master Of Puppets(który większość fanów przesadnie gloryfikuje). Między tymi dwoma albumami znajduje się krążek uznawany przez niektórych za najlepszy w dyskografii zespołu. No i oczywiście do tej grupy zalicza się moja skromna osoba. Ride The Lightning to album kompletny – nie ma tu praktycznie ani jednej rzeczy, którą chciałbym wyrzucić/zmienić/przekształcić/skrócić itp. Od początku do końca jest to najwyższa półka thrashowego grania. A zaczyna się tak niepozornie… Pierwsze ok. 40 sekund krążka to spokojne to spokojna akustyczna gitara. Po chwili jednak Metallica odsłania swoje prawdziwe oblicze i „Fight Fire With Fire” zmienia się w metalową galopadę. Skandowane zwrotki przeplatają się z nośnym refrenem. Do tego dochodzi błyskawiczne tempo, trafia się świetna solówka. Mocne rozpoczęcie albumu. Czytaj dalej Metallica – Ride The Lightning

Apollo 440 – Gettin’ High On Your Own Supply

apollo 440 gettin high on your own supplyPamiętacie drugą połowę lat 90tych kiedy to płyty kupowało się przeważnie na bazarach i były to głównie składanki typu Bravo Hits, Viva Hits itp.? Ja niestety pamiętam. Młody byłem, nie do końca ukształtowany muzycznie no i słuchało się tego i owego. Większość z tych rzeczy (na szczęście) udało mi się już zapomnieć. Są jednak takie, które pamiętam do dziś i nadal bardzo je lubię. Są wśród nich m.in. „Krupa” i „Ain’t Talk About Dub” stworzone przez Apollo 440 w 1997 roku. Były na którejś ze składanek, bardzo mi się spodobało i w tamtym czasie to było na tyle. 2 lata później słuchałem już od jakiegoś czasu Szczecińskiej Listy Przebojów. Pewnego pięknego dnia na liście pojawił się utwór „Stop The Rock”. Cholernie mi się spodobał ten kawałek. Jako następny singiel ekipa @440 wypuściła „Heart Go Boom” – rzecz równie fajną. Czytaj dalej Apollo 440 – Gettin’ High On Your Own Supply

Pearl Jam – No Code

pearl jam no codeJeszcze jakiś czas temu No Code był jednym z 2 najsłabiej przeze mnie znanych albumów Pearl Jam (zgadnijcie jaki był drugi;). Podczas któregoś z kolei powtarzania sobie dyskografii zespołu odkryłem, że jednak ma on w sobie to coś czego wcześniej mi brakowało. No Code jest dla mnie krążkiem, który otwierał nowy rozdział w historii grupy. Po grunge’owej trójcy nadeszły nowe czasy, powiew świeżości oraz przede wszystkim zmiana stylu. Starego PJ jest tu mało, grunge’u trzeba tu raczej z lupą szukać co wcale nie znaczy, że nowe wcielenie Veddera i spółki jest słabe i niewarte uwagi. Co to to nie;) Mamy tu kilka świetnych momentów. Przykłady? Proszę bardzo: 2 balladowe klasyki „Who You Are” oraz „Off He Goes”. Już na Vs zespół potraktował nas bardziej delikatnym graniem (m.in. „Daughter”). Czytaj dalej Pearl Jam – No Code

Pearl Jam – Vs.

pearl jam vsPo wydaniu genialnego Ten zespół mógł pójść za ciosem – na sprawdzonym schemacie – i nagrać swego rodzaju Ten 2. Mogli też podejść inaczej do tematu i zaproponować słuchaczom zupełnie coś nowego. Vs skłania się ku tej drugiej opcji chociaż o swoim debiutanckim krążku zespół tutaj nie zapomniał. Ale to nie momenty nawiązujące do Ten są tutaj najmocniejszymi ogniwami. Pewnie narażę się fanom PJ (ale mój blog – mogę!) uznając „Daughter” i „Elderly Woman…” za najlepsze momenty tego wydawnictwa. No ale co ja poradzę skoro te utwory są po prostu świetne, ponadczasowe. I chyba nie tylko ja tak uważam bo oba wpisały się do absolutnej klasyki zespołu. Uwagę przywiązuje zamykający płytę najspokojniejszy „Indifference” – rzecz mało „pearljamowa” ale piękna. I co? To by było na tyle? Ależ oczywiście nie:) Czytaj dalej Pearl Jam – Vs.

Bad Religion – Against The Grain

bad religion against the grainAgainst The Grain to ostatni krążek z wielkiej trójcy Bad Religion. Ostatni i jednocześnie najdłuższy (prawie 34:30 podzielonych na 17 utworów) oraz najbardziej zróżnicowany. Ma to swoje plusy jak i minusy. Plusy? Mamy tu kilka chwil na zaczerpnięcie oddechu, swego rodzaju stacje na drodze pociągu ekspresowego. Minusy? Przez te zwolnienia/uspokojenia całość nie masakruje tak słuchacza jak chociażby No Control. Nie zmienia to faktu, że Against The Grain to i tak genialne wydawnictwo. Z tych 17 utworów bardzo ciężko wybrać ten najlepszy, najbardziej się wyróżniający. Ja uwielbiam „The Positive Aspect Of Negative Thinking” – już na początku słuchacz dostaje szybkiego prawego sierpowego. Po chwili okazuje się, że ten ekspresowy utwór jeszcze przyspiesza. A to wszystko zmieszczono w niecałej minucie grania. Kosmos:) Czytaj dalej Bad Religion – Against The Grain

Jean Michel Jarre – Odyssey Through O2

jean michel jarre odyssey through o2Moja w pełni świadoma przygoda z Jeanem Michelem Jarre’m rozpoczęła się w 1998 roku. Wcześniej oczywiście znałem kilka jego utworów ale w twórczość raczej się nie zagłębiałem. Były to czasy kiedy to jeszcze oglądało się 30 TON na TVP 2. Nie pamiętam na jakiej dokładnie zasadzie opierał się ten program: czy to była lista singli czy albumów (wg mnie mieszanka jednego z drugim), w każdym razie pojawiła się tam „Odyseja Przez Tlen”. Kilka dni później zostałem posiadaczem tego wydawnictwa na kasecie – płyty w tamtym czasie były w astronomicznych dla mnie cenach. Czym właściwie jest Odyssey Through O2? Nie jest to regularny album Jarre’a tylko jakby zbiór remixów mocniej lub luźniej powiązanych z kultową serią Oxygene. Jedne utwory brzmią jak lekko podkręcone i trochę zmodyfikowane oryginały, Czytaj dalej Jean Michel Jarre – Odyssey Through O2

Bad Religion – Suffer

bad religion sufferSuffer to pierwszy i jednocześnie najkrótszy krążek z wielkiej trójcy Bad Religion. Lekko ponad 26 minut muzyki podzielono między 15 utworów co daje nam oszałamiającą średnią poniżej 1:45 na utwór. Cztery z nich przekraczają magiczną barierę 2:00 (jednemu nawet bliżej do 3 niż do 2 minut!) ale mamy też rodzynki, które kończą się po 65 i 67 sekundach. A jaki jest Suffer? Po prostu świetny. Podobnie jak w przypadku No Control mamy tu do czynienia z zastrzykiem czystej adrenaliny, pigułką energetyczną, koncentratem tego co w Bad Religion najlepsze. Utwory szybkie przeplatają się z bardzo szybkimi, nie ma czasu nawet na chwilę przerwy (jak to ma miejsce na ostatnim z trójcy Against The Grain). A jak przedstawia się track lista? Na Suffer mamy praktycznie same klasyki typu „You Are (The Government)”, „1000 More Fools” czy utwór tytułowy. Czytaj dalej Bad Religion – Suffer