Przyznam szczerze, że po pierwszej zapowiedzi „No Tourists” całkowicie zrezygnowałem ze śledzenia informacji na temat nowego albumu. Rzucony fanom na pożarcie „Need Some1” wydawał się być do bólu wtórny, miałki i nijaki. Pozostałe trzy zapowiedzi ominąłem, jednak ze względu na wieloletnią fascynację The Prodigy po nowy album sięgnąłem już w dniu premiery. Jakie były tego efekty? Czytaj dalej The Prodigy – No Tourists
Archiwa tagu: prodigy
The Prodigy – The Day Is My Enemy
Wspominasz z sentymentem czasy kiedy to w radiu i tv królowały „Voodoo People”, „Their Law” lub „Poison”? W 1997 roku darłeś się wraz z Keithem Flintem do dźwięków „Breathe”, „Firestarter” lub „Fuel My Fire”? Jeśli tak to lepiej na nowo zaprzyjaźnij się z „Music For The Jilted Generation” i „The Fat Of The Land” bo najnowszy album The Prodigy z pewnością nie dostarczy Ci podobnych doznań.
Przyznam szczerze, że utwory zapowiadające „The Day Is My Enemy” jakoś specjalnie mnie nie poruszyły. „Nasty” oraz kawałek tytułowy przeleciały bez echa – na zasadzie „ni to ziębi, ni parzy”. „Wild Frontier” oraz „Wall Of Death” jakimś cudem przegapiłem. Ciężko powiedzieć, że nie mogłem się doczekać premiery krążka bo tak nie było. Czytaj dalej The Prodigy – The Day Is My Enemy
The Prodigy – Always Outnumbered, Never Outgunned
Always Outnumbered, Never Outgunned to najdziwniejsza płyta w dorobku The Prodigy. Zasadniczo można by ją uznać za solowe wydawnictwo Liama Howletta bo tylko on z zespołu brał czynny udział przy powstawaniu tego materiału. I to słychać. AO, NO dość mocno różni się od pozostałych wydawnictw The Prodigy. Krążek spotkał się z raczej chłodnym przyjęciem krytyki i w skali 1-10 mieścił się częściej w dolnej niż górnej połowie. Ale czy naprawdę jest tu tak czerstwo? Moim zdaniem niekoniecznie. Jak już wcześniej napisałem – album jest inny od poprzedników. Pod starszą twórczość bez żadnego „ale” można w sumie podciągnąć tylko otwierający album „Spitfire”. Utwór ten został wydany na singlu ale nie narobił takiego zamieszania na listach jak chociażby „Firestarter” z Fat Of The Land. Drugi na track liście „Girls” – kolejny singiel – również nie podbił serc słuchaczy. Czytaj dalej The Prodigy – Always Outnumbered, Never Outgunned
The Prodigy – Experience
Gdyby osobom postronnym puścić utwory typu „Breathe” lub „Firestarter” a zaraz po tym Experience to myślę, że tylko niewielki odsetek słuchaczy obstawiałby, że to ten sam zespół. Zmiana jaka nastąpiła w The Prodigy przez te kilka lat od debiutu do Fat Of The Land jest olbrzymia. Może i dziś, ponad 20 lat od premiery, Experience brzmi momentami trochę archaicznie ale i tak robi duże wrażenie i bez wątpienia jest to klasyka elektronicznego gatunku. I nie ważne, że niektóre dźwięki z krążka przypominają czasy gier na commodore czy atari(ewentualnie pirackie keygeny do gier). Liczy się to, że albumu nadal przyjemnie się słucha. Chyba najbardziej znanym fragmentem Experience jest „Out Of Space” z samplem wyciętym z reggae’owego klasyka Maxa Romero „I Chase The Devil”. Później zespół odgrzał kotleta na Invaders Must Die w postaci „Thunder” Czytaj dalej The Prodigy – Experience
The Prodigy – Invaders Must Die
Ekipa The Prodigy przyzwyczaiła swoich fanów do tego, że każdy ich kolejny album jest inny, świeży, niepowtarzalny. Nawet raczej nielubiany Always Outnumbered… ma wiele interesujących momentów oraz innowacji. Słuchacze mogli zatem oczekiwać nieoczekiwanego. No i ci, którzy tak zrobili już na starcie mogli czuć się zawiedzeni. Invaders Must Die czerpie garściami ze wcześniejszych dokonań grupy. I to z tych najlepszych momentów. Ale co z tego skoro jakoś nie do końca to gra? Niby IMD słucha się fajnie ale całość nie porywa chociaż w połowie tak dobrze jak Music For The Jilted Generation czy Fat Of The Land. Są tu oczywiście świetne momenty ale i zdecydowanie słabszych nie brakuje. Do tych pierwszych bez dwóch zdań można zaliczyć „Thunder” – taki odpowiednik „Out Of Space” z Experience – tu też mamy do czynienia z raggae’owym samplem. Czytaj dalej The Prodigy – Invaders Must Die
The Prodigy – Fat Of The Land
Z twórczości The Prodigy moim ulubionym wydawnictwem jest Music For The Jilted Generation(i to już raczej się nie zmieni). Ale muszę przyznać, że Fat Of The Land też jest potężny i robi ogromne wrażenie. Z początku tego albumu nie lubiłem ze względu na „Breathe”, którym to molestowały nas swego czasu wszelkie środki przekazu. Jakieś to inne było, inne niż na poprzednim albumie, słabsze, swoje zrobiły też nachalne media. Pierwszy singiel „Firestarter” jakoś przegapiłem i usłyszałem go dopiero po „Breathe”. Już było lepiej, ciekawiej. Później pojawił się „Smack My Bitch Up”. W sumie ciężko powiedzieć, że się pojawił bo kontrowersyjny teledysk był emitowany w późnych godzinach wieczornych albo w ogóle. Dopiero kilka lat temu obejrzałem go w końcu w całości w internecie. Czytaj dalej The Prodigy – Fat Of The Land
The Prodigy – Music For The Jilted Generation
Czy jest ktoś kto nie zna chociaż jednego utworu z tego albumu? Można ich uwielbiać, można nie trawić ale trzeba przyznać, że jest to jedno z najważniejszych wydawnictw lat 90-tych. W stosunku do Experience (też świetnego!) jest dziełem przełomowym, świetnym od początku do końca. Chyba każdy uczeń w latach 90-tych bawił się na dyskotekach szkolnych przy dźwiękach Voodoo People czy No Good. A przecież nie tylko te utwory są tutaj świetne. Howlett stworzył charakterystyczne, rozpoznawalne od razu motywy (Their Law, Voodoo People, Poison), połączył muzykę elektroniczną z gitarowym graniem, wszystko w takich proporcjach, że świetnie się tego słucha. Album jest wszechstronny: nadaje się np. do auta, na rower, do biegania, na domówkę:) Czytaj dalej The Prodigy – Music For The Jilted Generation