Apollo 440 – Gettin’ High On Your Own Supply

apollo 440 gettin high on your own supplyPamiętacie drugą połowę lat 90tych kiedy to płyty kupowało się przeważnie na bazarach i były to głównie składanki typu Bravo Hits, Viva Hits itp.? Ja niestety pamiętam. Młody byłem, nie do końca ukształtowany muzycznie no i słuchało się tego i owego. Większość z tych rzeczy (na szczęście) udało mi się już zapomnieć. Są jednak takie, które pamiętam do dziś i nadal bardzo je lubię. Są wśród nich m.in. „Krupa” i „Ain’t Talk About Dub” stworzone przez Apollo 440 w 1997 roku. Były na którejś ze składanek, bardzo mi się spodobało i w tamtym czasie to było na tyle. 2 lata później słuchałem już od jakiegoś czasu Szczecińskiej Listy Przebojów. Pewnego pięknego dnia na liście pojawił się utwór „Stop The Rock”. Cholernie mi się spodobał ten kawałek. Jako następny singiel ekipa @440 wypuściła „Heart Go Boom” – rzecz równie fajną. No i wtedy już byłem pewien, że muszę mieć ten album. Najpierw, z racji okrojonego budżetu, stałem się posiadaczem kasety. No i tak przeżyłem kilkanaście fal fascynacji GHOYOS. Kilka miesięcy temu miałem kolejną i wtedy doszedłem do wniosku, że to z mojej strony wielki nietakt, że jeszcze nie mam u siebie w domu wersji cd. Szybka wizyta na angielskim amazonie no i po niecałych 2 tygodniach miałem już swój egzemplarz na półce. Kupiłem też 2 poprzednie albumy – wszystkie w mega hiper ultra giga wygórowanej cenie -> 0,01 funta od sztuki. Haczyk był w tym, że każda płyta była osobno wysyłana ale przesyłka wyniosła mnie 1,82 funta czyli każdy z krążków wyszedł po 1,83. Łącznie za 3 płyty zapłaciłem niecałe 25zł. Czemu nie może tak być zawsze??:) A jaki jest GHOYOS? Bardzo dobry w porywach do genialny. Na 13 utworów lubię 12 czyli wynik świetny. Od premiery minęło 14 lat a krążek w ogóle się nie zestarzał, nic nie stracił. Darzę go olbrzymim sentymentem i może nie potrafię do niego podejść obiektywnie ale to mój blog i mogę;) Największymi hitami z tego albumu są 2 utwory wcześniej przeze mnie wymienione czyli „Stop The Rock” i „Heart Go Boom”. Pierwszy pewnie większość ludzi kojarzy – kilka lat temu pojawił się genialny cover tego utworu zagrany na ukulele (z polskim motywem) – nadal jest dostępny na YT. Drugi to rzecz totalnie pokręcona, zaczyna się niczym jakiś motyw z kreskówki, później przechodzi w dynamiczny walec z elementami gitarowymi. Mieszanka wybuchowa. Fajne motywy wydobywane z „wiosła” usłyszymy jeszcze m.in. w „Cold Rock The Mic”, „Lost In Space”(niesamowicie dynamiczny utwór, był na track liście jakiejś gry wyścigowej, w podobnych klimatach obraca się też „Blackbeat”), „Stadium Parking Lot”(a to przypomina mi trochę Beastie Boys w odsłonie rockowej znanej chociażby z Licensed To Ill). Do tego dochodzą 2 spokojne rodzynki tego albumu: otwierający płytę „Are We A Rock Band Or What” oraz „For Forty Days”(z elementami, które zespół wykorzystał u Jeana Michela Jarre’a na Odyssey Through O2). Falę wspomnień z dzieciństwa i jakiegoś dziwnego uczucia, którego nie potrafię opisać, wywołują u mnie „The Machine In The Ghost” oraz „The Perfect Crime” – utwory spokojne, trochę tajemnicze, intrygujące, w moim przypadku też sentymentalne. Pozytywnego kopa daje słuchaczowi dynamiczny „Yo Future”. Uśmiech na twarzy wywołuje ścieżka wokalna w „Crazee Horse” – nikt normalny raczej by takiego czegoś nie wymyślił:) Jedyne do czego mogę się przyczepić na tym krążku to track tytułowy, który moim zdaniem zupełnie nie pasuje do reszty i jest po prostu słaby. Na szczęście reszta rekompensuje tę chwilową niedogodność i GHOYOS jest przez to jednym z ważniejszych albumów mojego dzieciństwa i jednocześnie jednym z niewielu z tamtych czasów, które lubię do dziś. Świetnie sprawdza się w wielu sytuacjach. Nadaje się do auta, do biegania, w czasie podróży autobusem do pracy i wielu wielu innych sytuacjach. Ostatnio trafiłem na bardzo fajne stwierdzenie: „Jeszcze raz potwierdza się zasada, że muzyka związana jest nierozerwalnie z wydarzeniami w naszym życiu i to nie krytycy, ale my słuchacze decydujemy, która z płyt jest dla nas ważna„. W moim przypadku te słowa idealnie pasują do GHOYOS. Chociaż album spotkał się raczej z pozytywnym odbiorem więc nie odbiegam ze swoją opinią od standardów:)

Moja ocena -> 9/10

Jedna myśl nt. „Apollo 440 – Gettin’ High On Your Own Supply”

  1. Rolu, mam do Ciebie sprawę 🙂 Ale to na maila bardziej temat, więc napisz do mnie na edddgar(at)interia.pl i wyłuszczę Ci o co chodzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *