Po 2 słabszych płytach zespół nagrał album na przyzwoitym poziomie. A Kind Of Magic jest taką lekką zbieraniną utworów: 6 z nich pochodzi ze ścieżki dźwiękowej do Nieśmiertelnego (w filmie w trochę innych wersjach), 1 z Żelaznego Orła oraz kilka luźnych. Niewątpliwie najlepszym momentem płyty jest “Who Wants To Live Forever” – jeden z najbardziej wzruszających kawałków w dorobku zespołu. Poza tym bywa tutaj różnie. Dobrze bronią się “One Vision” (z Żelaznego Orła właśnie), utwór tytułowy z fajnym teledyskiem, “One Year Of Love” – niezła ballada oraz “Princes Of The Universe” – utwór najbardziej przypominający stare dokonania zespołu. Coś w sobie ma jeszcze “Don’t Lose Your Head” chociaż rewelacji nie ma. Reszta jest co najwyżej średnia z apogeum kiczu w “Pain Is So Close To Pleasure” – rzeczy, która w ogóle nie pasuje do twórczości Queen. Czytaj dalej Queen – A Kind Of Magic
Archiwa tagu: rock
Hey
Krytyka raczej nie lubi tego albumu. Oceny ma co najwyżej średnie, czasami trafi się opinia, że “tego czegoś w ogóle nie powinno być”. Ale ja krytykiem nie jestem (pewnie się nie znam:) i będę chwalił bo to na prawdę świetny album. Jeden z moich ulubionych w dyskografii Hey: prosty, gitarowy, bez udziwnień jakie pojawiały się na kolejnych albumach grupy. Już na starcie dostajemy “Jeśli Łaska” – killer totalny, jeden z cięższych utworów grupy ze świetnym wokalem Kasi, właśnie taką Nosowską lubię. Później już tak ostro nie jest (chociaż “Zakryty Mam Wstyd” i “Wielki Węzeł” też mają moc hard:). Czytaj dalej Hey
Kazik Na Żywo – Porozumienie Ponad Podziałami
Żeby nie było, że dołączyłem do frontu robiącego nagonkę na biednego i Bogu ducha winnego Kazika to dziś recenzja najlepszego albumu KNŻ – Porozumienie Ponad Podziałami. A co my tu mamy? Prawie godzinę świetnej muzyki w wersji hard. Ciężar, żywioł, Kazik w świetnej formie: zarówno wokalnej jak i tekstowej, reszta składu dorównująca mu poziomem muzycznie. Właśnie z PPP pochodzi chyba najbardziej znany utwór KNŻ – “Tata Dilera”. Swoją drogą bardzo prawdziwy. A poza tym? Jest tu też najlepsza ze wszystkich wersja “Konsumenta”. Miażdżąca jak walec, szybka niczym TGV. Troszkę wolniejszy muzycznie od TGV z Kazikiem nawijającym niczym InterCity jest “Stałem Się Sprawcą Zgonu…” z kultowym “POSZLI!”:) Poziomem nie ustępuje im “Co Się Z Tobą Stanie…” ze świetnymi gitarami w klimatach Rage Against The Machine oraz prawie metalowy “Wierszyk Z Daleka”. Czytaj dalej Kazik Na Żywo – Porozumienie Ponad Podziałami
Kazik Na Żywo – Bar La Curva / Plamy Na Słońcu
Bardzo lubię KNŻ: wszystkie ich płyty – są świetne, koncerty – jeszcze nigdy nie odwalili na nich pańszczyzny. Z wielką nadzieją na coś wspaniałego czekałem na ich nowe wydawnictwo. W końcu minęło już 12 lat od LMDLM. I co? I cholernie się zawiodłem… Nie ma tu ani świeżości z “Na Żywo Ale W Studio”, ani ciężaru z “PPP” ani odrobiny szaleństwa z “LMDLM” ani żywiołości z koncertówki. Jałowizną jedzie tu na kilometr: zarówno muzycznie jak i wokalnie. Część utworów brzmi jak odrzuty Kultu z Hurra!, w części Kazik brzmi jak za czasów Poligono Industrial czyli “nie chce mi się śpiewać”. Tekstowo też rewelacji nie ma, zero polotu. Czytaj dalej Kazik Na Żywo – Bar La Curva / Plamy Na Słońcu
Queen – The Works
Po kiepskim Hot Space zespół “ucichł” wydawniczo na 2 lata. Czy jest to dużo czasu na stworzenie czegoś nowego, dobrego? Wcześniej Freddie z ekipą udowadniali, że nawet krótszy okres im wystarcza. Ale akurat nie w tym przypadku. Niecałe 40 minut muzyki, tylko 9 utworów w tym strasznie drażniący i czerstwy niczym dowcipy z Familiady “Machines” oraz nieudolna, elvisowska kopia “Crazy Little…” czyli “Man On The Prowl”. Niby single są w porządku. Faktycznie, dobrze słucha się “Radio Ga Ga”, “I Want To Break Free” (do obu fajne teledyski), “It’s A Hard Life” i “Hammer To Fall” ale nie są to utwory wybitne, wpadają w ucho i tyle. Najlepiej z nich wszystkich wypada ten ostatni – mógłby się znaleźć na wcześniejszych wydawnictwach grupy. Czytaj dalej Queen – The Works
Kult
Zawsze mam frajdę czytając fragment artykułu (pana Słonia), który znajduje się wewnątrz książeczki tego wydawnictwa. Ciekawe co zrobiłby ten “znawca” gdyby ktoś powiedział mu, że za ponad 25 lat Kult nadal będzie istniał i będzie jedną z najważniejszych kapel rodzimej sceny muzycznej z wieloma przebojami w dorobku i tysiącami koncertów na liczniku. Krytyka tego albumu jakoś specjalnie nie lubi: brzmienie nie takie, Kazik też jeszcze nie w życiowej formie, jałowizna itd. A ja uważam, że to jeden z najlepszych i najciekawszych albumów grupy. Wielkich przebojów tu nie znajdziemy. Zasadniczo tylko “Krew Boga” i na upartego “Posłuchaj, To Do Ciebie” oraz “Konsument” (tego akurat wolę w wersji hard w wykonaniu Kazika Na Żywo). Ale jakby to zarapował Łona: to o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy. Czytaj dalej Kult
Freddie Mercury – Lover Of Life, Singer Of Songs
Dziś mija 20 lat od śmierci jednego z najwybitniejszych wokalistów i kompozytorów muzyki rozrywkowej. Jak ten czas szybko zleciał… Dobrze, że Freddie zostawił po sobie kupę świetnej muzyki. Dotyczy to zarówno zespołu jak i jego twórczości solowej. Ta niestety tak bogata jak w wypadku Królowej nie jest bo zawiera tylko 2 albumy studyjne plus multum różnych kompilacji, remixów itp. W dniu dzisiejszym skupimy się na wydawnictwie widocznym na zdjęciu. Jest to tak zwany “the very best of…” i zasadniczo dobrze spełnia swoją rolę. Mamy tu największe przeboje Mercurego plus kilka rodzynków w postaci odgrzebanych gdzieś kawałków nagranych jeszcze jako Larry Lurex czyli “I Can Hear Music” i “Goin’ Back” oraz instrumentalną, fortepianową wersję “Guide Me Back” – piękna, wzruszająca rzecz. Czytaj dalej Freddie Mercury – Lover Of Life, Singer Of Songs
Queen – Hot Space
Kiedyś uważałem, że tego albumu w dyskografii grupy w ogóle nie powinno być. “Under Pressure” wyszedł na singlu i na tym powinno się skończyć. Teraz, po kilku latach i przesłuchaniach, zmieniłem trochę zdanie. Jest tu kilka dobrych utworów. Przede wszystkim wyżej wymieniony duet z Davidem Bowie – cudo. Następnie hołd złożony Lennonowi – “Life Is Real” z początkowym fragmentem bardzo przypominającym późniejszy utwór Nirvany – “You Know You’re Right” (albo mi ewentualnie słoń na ucho nadepnął:). Do tego dochodzi “Las Palabras De Amor” i “Put Out The Fire” najbardziej przypominający wcześniejsze dokonania grupy. Fajnie brzmi jeszcze gitara w “Calling All Girls”. A reszta? Resztę najlepiej przemilczeć. Niektóre kawałki nie są złe(“Dancer”), niektóre są tragiczne(“Body Language”). Czytaj dalej Queen – Hot Space
Armia – Der Prozess
Od jakiegoś czasu panuje moda na nagrywanie literackich konceptów. Na przestrzeni kilku ostatnich lat mogliśmy sobie posłuchać albumów opartych o takie dzieła jak np. “Moby Dick”, “Boska Komedia” czy też “Mechaniczna Pomarańcza”. Budzy z ekipą chyba nie chciał być gorszy i stworzył muzykę opartą na “Procesie” Kafki. Jako, że to jest koncept literacki to na warstwie tekstowej nie będę się skupiał (dobra wymówka, nie?;). Skoncentrujemy się na muzyce. A ta jest tym co prawdziwe tygryski lubią najbardziej. Momentami brzmi jak Metallica na St.Anger – prosto, bezkompromisowo, garażowo (“Zły Porucznik”). Czasem z kolei lekko zajeżdża Toolem – szczególnie w tych najbardziej rozbudowanych utworach jak “Anima” czy “Przed Prawem”. Czytaj dalej Armia – Der Prozess
Queen – The Game
Po dwóch troszkę słabszych (ale nie złych!) albumach zespół stworzył wylęgarnię przebojów. 10 utworów, z tego 5 singli (4 ogólnoświatowe i 1 wydany tylko w USA i Japonii) i 6 genialnych utworów i 4 bardzo dobre. No dobra – 3. “Dragon Attack” jest średni chociaż Deacon stworzył w nim genialną linię basową, ona trzyma ten utwór w kupie. Świetny, bardzo charakterystyczny bas jest też w “Another One Bites The Dust”. Oczywiście Deacon musiał dorzucić też utwór w swoim stylu czyli “Need Your Loving Tonight”. Mi osobiście najbardziej podobają się dwie ballady Maya: “Sail Away Sweet Sister” (w klimatach ” ’39”, z Bryanem na wokalu) oraz “Save Me” – to już jest killer totalny, ciary przechodzą. Fajnie wypada presleyowski “Crazy Little Thing Called Love”, “Prime Jive” z Taylorem na wokalu oraz “Play The Game” – z tego co pamiętam to pierwszy raz w historii zespołu został tu użyty syntezator. Czytaj dalej Queen – The Game