Po kiepskim Hot Space zespół „ucichł” wydawniczo na 2 lata. Czy jest to dużo czasu na stworzenie czegoś nowego, dobrego? Wcześniej Freddie z ekipą udowadniali, że nawet krótszy okres im wystarcza. Ale akurat nie w tym przypadku. Niecałe 40 minut muzyki, tylko 9 utworów w tym strasznie drażniący i czerstwy niczym dowcipy z Familiady „Machines” oraz nieudolna, elvisowska kopia „Crazy Little…” czyli „Man On The Prowl”. Niby single są w porządku. Faktycznie, dobrze słucha się „Radio Ga Ga”, „I Want To Break Free” (do obu fajne teledyski), „It’s A Hard Life” i „Hammer To Fall” ale nie są to utwory wybitne, wpadają w ucho i tyle. Najlepiej z nich wszystkich wypada ten ostatni – mógłby się znaleźć na wcześniejszych wydawnictwach grupy. Z tej ligowej szarzyzny wyłaniają się 2 w gruncie rzeczy nieznane szerzej utwory: „Keep Passing The Open Windows” i „Is This The World We Created?” i to one moim zdaniem trzymają The Works w kupie. Szczególnie ten drugi jest świetny, poruszający. Co nie zmienia mojej opinii, że album jest co najwyżej średni. Na powrót do lepszej formy trzeba było jeszcze trochę poczekać.
Moja ocena -> 6/10
Tu się zdecydowanie nie zgodzę, bo Machines to jeden z najciekawszych kawałków na płycie, dłuższy, nieoczywisty, trochę się „snujący”, ale IMO bardzo ciekawy. Ale fakt, że kiedyś też go nie lubiłem. Za to pełna zgoda z Keep passing the open windows. Jak na Queen album rzeczywiście średni, ale i tak monumentalne Radio Ga-ga to moja ścisła czołówka utworów zespołu.