Przedostatni album wydany za życia Freddiego przynosi zwyżkę formy. Już to, że 5 z 10 utworów umieszczonych na The Miracle było wydanych na singlu i cieszyło się olbrzymią popularnością, o czymś świadczy. Początek wielkiej rewelacji nie zapowiada chociaż źle nie jest: „Party” i „Khashoggi’s Ship” są typowymi średniakami, mogą być ale jakby ich nie było to też by nikt nie rozpaczał. Po nich zaczyna się przebojowa kanonada na czele z hardrockowym „I Want It All” oraz „The Invisible Man” i „Breakthru”. Do tych dwóch ostatnich nakręcono świetne teledyski. Później na chwilkę zwalniamy przy słabym „Rain Must Fall” by znów rozkręcić się na genialnym i bardzo niedocenionym utworze „Scandal”. Następnie przez kilka minut słuchamy smęcenia w „My Baby Does Me”. Na koniec wisienka na torcie w postaci „Was It All Worth It”. Do wersji CD dorzucono 3 utwory. Na największą uwagę zasługuje remix „The Invisible Man” z elementami znanymi z teledysku. The Miracle jest zdecydowanie lepszy od A Kind Of Magic ale na dzieło wybitne trzeba było jeszcze chwilkę poczekać:)
Moja ocena -> 8/10
tyle już napisałeś o tym zespole i tych płytach ze mi pozostaje tylko dodać ze akurat ta pozycja jest tą do której powracam najczęściej, Strasznie rockowo grają , a te smęty własnie na tej płycie najbardziej mi się podobają dałbym nawet 10 tkę. Jak skończe pisać o polskich kawałkach bedę pisać o zagranicznych. 🙂
No jeszcze prawdziwy rodzynek do opisania przede mną. The Miracle gości w moim odtwarzaczu rzadziej niż stare wydawnictwa chociaż i tak często. Ja lubię typowo rockowego Queena więc dlatego te smęty są dla mnie smętami;) A w moim rankingu queenowych płyt dyszka jest zarezerwowana dla 2 albumów, które na tle świetnej dyskografii wybitnie się wyróżniają 🙂
Kilka lat temu kolega pożyczył mi kasetę z wczesnym Quinnem, z prapoczątków istnienia zespołu. Czysty hard rock, ciężki i aż nie pasujący do głosu Freddiego. Ten sposób grania tonął w setkach im podobnych kapel – do czasu Bohemian.