Albumem Demanufacture zespół postawił sobie poprzeczkę niesamowicie wysoko. Może nawet za wysoko bo przez 17 lat od premiery tego krążka nie udało im się nagrać niczego lepszego. Jest nawet problem ze znalezieniem czegoś równie dobrego. Moim zdaniem tylko Obsolete można porównywać z albumem z 1995 roku. Oba krążki bardzo lubię, Obsolete jest chyba tylko minimalnie gorszy od swojego poprzednika. Przez 4 lata dzielące te wydawnictwa nie nastąpiła jakaś znacząca rewolucja (FF nie zaczęli nagrywać techno;) i nadal mamy tu do czynienia z rasowym industrialem. Są jednak pewne różnice. Osobiście widzę to tak: na Obsolete nie ma takich muzycznych hardkorów jak „Flashpoint” czy „New Breed” Czytaj dalej Fear Factory – Obsolete
Archiwa tagu: industrial
Fear Factory – Demanufacture
Nie mogę sobie przypomnieć w jakich okolicznościach rozpoczęła się moja przygoda z FF, co mnie nakierowało na ten zespół. Jedno jest pewne: zacząłem od Demanufacture i album kojarzy mi się z graniem w GTA: San Andreas czyli wychodziłoby na to, że poznałem ich w okolicach 2005 roku. Pierwsze przesłuchanie było dla mnie szokiem – taka miłość od pierwszego wejrzenia. Do dziś darzę Demanufacture największym sentymentem i uważam, że to najlepszy krążek w dorobku FF. Uwielbiam stąd praktycznie wszystko: od lekkiego covera „Dog Day Sunrise” po hardcory typu „Flashpoint” czy „New Breed”. Już otwarcie albumu w postaci utworu tytułowego daje słuchaczowi solidnego kopa, którego co chwilę powtarza w dalszej części krążka. Czytaj dalej Fear Factory – Demanufacture
Fear Factory – The Industrialist
Pierwsza połowa 2012 roku z założenia miała być bardzo udana muzycznie. Jak do tej pory wszystko szło zgodnie z planem. Killing Joke i Overkill nagrali świetne płyty. Nadszedł czerwiec i przyszedł czas na Fear Factory i Kreatora. Nie ukrywam, że bardziej czekałem na nową Fabrykę bo do Kreatora przekonałem się dopiero stosunkowo niedawno. W końcu nadeszła TA chwila – pierwsze przesłuchanie Industrialista. Na początek 3 utwory: tytułowy oraz znane z internetu „Recharger” i „New Messiah” to to do czego zespół już nas przyzwyczaił – typowa Fabryka. Kawałki są bardzo fajne chociaż nie jakoś specjalnie wybitne. Zespół ma w dorobku zdecydowanie lepsze ale też i kupę gorszych. Po trójcy przychodzi czas na „God Eater”. Początek zawiera elementy podobne do „Christploitation” z poprzedniego krążka. Dodatkowo mamy tu przerobione głosy jakby z vocodera. Mi się to nie podoba. Natomiast bardzo fajny jest tutaj motyw gitarowy. Czytaj dalej Fear Factory – The Industrialist
Killing Joke – MMXII
Pierwsze przesłuchanie – lekkie rozczarowanie. Drugie – mały niedosyt. Przy trzecim wszystko odwróciło się o 180 stopni i teraz z każdym kolejnym jest coraz lepiej. Po kilkunastu odsłuchach wciągam MMXII w całości praktycznie bez żadnych zarzutów. A przyznam szczerze, że za pierwszym razem utkwiły mi w pamięci tylko rzeczy znane jeszcze sprzed premiery krążka czyli „Rapture” i „In Cythera” oraz jeszcze dwa kawałki (najlepsze – o których na końcu). MMXII nie jest ściśle ukierunkowany tak jak np. „Hosannas…”, zdecydowanie bliżej temu krążkowi do „Absolute Dissent”. Mamy tu dość dużą różnorodność, swego rodzaju przekrój przez karierę zespołu. Z tym, że moim zdaniem poprzednie wydawnictwo jest na starcie łatwiejsze do przyswojenia dla przeciętnego Kowalskiego. Czytaj dalej Killing Joke – MMXII
Killing Joke – Democracy
Democracy to jedna z pierwszych płyt Killing Joke po które sięgnąłem. Do dziś darzę ją olbrzymim sentymentem chociaż nie jest to najlepszy krążek w dyskografii zespołu. Nie zmienia to faktu, że jest tu dużo świetnych momentów. Chociażby „Savage Freedom” – kawałek, jak na ten zespół, bardzo przebojowy. Należy do listy tracków kojarzących mi się z górami. Wczesny ranek w lecie na grani w Tatrach Zachodnich – „this savage freedom I love”:) Kolejny silny punkt tego krążka – „Prozac People” – ze świetną gitarą tworzącą trudny do opisania klimat oraz wrzeszczącym „get me out!!!” Colemanem. „Aeon” – najdłuższy na płycie, istna ściana dźwięków. Utwór, który spokojnie mógłby się znaleźć na Pandemonium, tam podobnych klimatów było dużo. Czytaj dalej Killing Joke – Democracy
Fear Factory – Mechanize
W 1995 roku zespół Fear Factory nagrał Demanufacture – jeden z najlepszych i najważniejszych albumów industrial metalowych w historii. Później bywało różnie: raz lepiej – np. Obsolete, raz gorzej – np. Transgression. Chociaż z tym albumem jest problem bo można na niego patrzeć z 2 perspektyw: samego albumu (który jest całkiem dobry) i pod kątem wcześniejszej twórczości FF (i tu już wygląda blado). Co by nie było: po odejściu Cazaresa kapela trochę się pogubiła. Na szczęście w kwietniu 2009 Dino wrócił do zespołu. Jakiś czas później w sieci pojawiła się zapowiedź nowego albumu w postaci kawałka „Powershifter”. Wśród fanów apetyt na Mechanize rósł – utwór był potężny, dawał niezłego kopa i nadzieję na powrót do formy z czasów Demanufacture. Czytaj dalej Fear Factory – Mechanize
Killing Joke – What’s THIS For…!
What’s THIS For…! jest bezpośrednią kontynuacją tego co mogliśmy usłyszeć na debiutanckim albumie Killing Joke czyli nadal mamy do czynienia z „soundtrackiem do apokalipsy”. Nie pamiętam już teraz dokładnie gdzie przeczytałem takie stwierdzenie ale jest ono w 100% prawdziwe. Album ten można by puścić bez obaw w dzień kiedy to świat się skończy. A żeby nie odbiegać za bardzo w te klimaty to przykład nam bliższy – instrumentalnie ten album (i poprzednika) widziałbym np. w grach typu Fallout czy Stalker. W post apokaliptycznym klimacie te dźwięki świetnie by się sprawdzały. No ale się rozmarzyłem – wracamy do płyty. A ta od samego początku miażdży. Na starcie umieszczone zostały 3 killery, moim zdaniem najlepsze utwory z tego albumu: „The Fall Of Because” oparty w większości na jednym, monotonnym riffie; „Tension” – najbardziej melodyjny i najłatwiej przyswajalny moment albumu; „Unspeakable” – to już jest totalne mistrzostwo świata. Czytaj dalej Killing Joke – What’s THIS For…!
Killing Joke – Pandemonium
Przez wielu Pandemonium uznawane jest za szczytowe osiągnięcie zespołu (max punktów dał temu krążkowi między innymi Teraz Rock i Kerrang!). A czy tak na prawdę jest? I tak i nie:) Jak dla mnie Pandemonium jest po prostu jednym z wielu genialnych albumów Colemana i spółki. I to w najlepszym – industrialnym wydaniu. Są tutaj killery jak np. utwór tytułowy ze świetnie wkomponowanymi skrzypcami oraz przebojowy „Millennium”, który w wersji coverowej na Transgression umieścił Fear Factory. Ja jestem wielkim fanem dwóch innych kawałków: „Exorcism” oraz „Whiteout”. Pierwszy to rasowy industrial, motoryczny riff oraz genialny wokal – dźwięki generowane przez Colemana. Nie zdradzam o co chodzi – tego trzeba posłuchać samemu. Drugi zbudowany jest na podobnej zasadzie, jako bonus dochodzi syntezator. Czytaj dalej Killing Joke – Pandemonium
Killing Joke – Absolute Dissent
Pytanie za 100 punktów: kiedy ostatnio Killing Joke wydał słabszy album? W 1986? No góra w 1988. Absolute Dissent nic nie zmienia – nadal po gorsze nagrania trzeba sięgać do połowy lat 80-tych. Nawet nie tyle gorsze co inne. Na „Brighter Than Than A Thousand Suns” i „Outside The Gate” zespół pobłądził w poszukiwaniu czegoś innego, no i wyszło im to średnio:) Chociaż od czasu do czasu lubię posłuchać tych albumów. Wracając do Absolute Dissent – album jest o wiele łatwiej przyswajalny niż jego poprzednik czyli „Hosannas…”. AD bliżej do Killing Joke z 2003 chociaż też nie do końca. Mamy tu trochę industrialu jak np. utwór tytułowy, chyba najlepszy na płycie Great Cull, This World’s Hell, Depthcharge(zalatuje czasami Pandemonium i utworem Whiteout) czy Endgame. Czytaj dalej Killing Joke – Absolute Dissent
Killing Joke (1980)
Ostatnio zastanawiałem się jak poznałem Killing Joke. Dokładnie nie pamiętam ale obstawiam, że przez cover „The Wait” w wykonaniu kapeli wiadomo jakiej:) Na pewno był rok 2003, jakoś krótko po premierze ich albumu bo w internecie krążyły nowe utwory np. Asteroid czy Impact. No ale wracając do debiutu to trzeba przyznać, że kapela już na starcie ustawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Są tutaj genialne The Wait, Requiem, Wardance, ale zaraz. Po co ja je tutaj wymieniam. Praktycznie wszystkie utwory są świetne. Od reszty odstają może trochę S.O.36 i Tomorrow’s World(przez to, że są dłuższe i wolniejsze) ale one też mają swój klimat i po kilku przesłuchaniach zrównują się poziomem z resztą. Grupa od początku prezentuje swój oryginalny styl z charakterystycznymi gitarami i wokalem także od razu wiadomo kogo słuchamy. Czytaj dalej Killing Joke (1980)