Democracy to jedna z pierwszych płyt Killing Joke po które sięgnąłem. Do dziś darzę ją olbrzymim sentymentem chociaż nie jest to najlepszy krążek w dyskografii zespołu. Nie zmienia to faktu, że jest tu dużo świetnych momentów. Chociażby „Savage Freedom” – kawałek, jak na ten zespół, bardzo przebojowy. Należy do listy tracków kojarzących mi się z górami. Wczesny ranek w lecie na grani w Tatrach Zachodnich – „this savage freedom I love”:) Kolejny silny punkt tego krążka – „Prozac People” – ze świetną gitarą tworzącą trudny do opisania klimat oraz wrzeszczącym „get me out!!!” Colemanem. „Aeon” – najdłuższy na płycie, istna ściana dźwięków. Utwór, który spokojnie mógłby się znaleźć na Pandemonium, tam podobnych klimatów było dużo. „Democracy” – jedyny singiel promujący to wydawnictwo – łatwo przyswajalny, w miarę spokojny, z teledyskiem. W czasach gdy w telewizyjnych stacjach muzycznych puszczano jeszcze muzykę można było spotkać ten videoclip. Kilka lat temu sam na niego trafiłem. A dość niedawno bo kilka miesięcy temu przerzucając kanały w przerwie meczu trafiłem na „Love Like Blood” bodajże na Rebel TV. Także nie wszystko stracone – są jeszcze stacje gdzie można trafić na dobrą muzykę;) „Lanterns” – kolejny lekkostrawny utwór, osobiście kojarzy mi się on ze śpiewaniem przy ognisku, gitara („…ognisko – tu leją się po pyskach. Słońce, jezioro – ich trzech, ale nas czworo…”:), do tego ten bujający refren, normalnie obóz żeglarski i szanty. Ogólnie Democracy jest krążkiem łatwiejszym w odbiorze niż jego poprzednik – Pandemonium. Pod utwory, które spokojnie można puścić „ludziom z zewnątrz” można jeszcze bez problemu podciągnąć np. „Medicine Wheel”. Reszta też nie prezentuje industrialnej specyfiki tracków chociażby z „Hosann…” także przeciętny Kowalski bez skrzywienia może ich posłuchać. Tak jak napisałem wyżej – Democracy najlepszym krążkiem w dyskografii KJ nie jest ale nie zmienia to faktu, że to i tak bardzo ciekawa i solidna produkcja, którą warto poznać. Swoją drogą: KJ nie ma słabych płyt w swojej dyskografii, nawet te dwie na których „się pogubili” (wiadomo o które chodzi, nie?) mają dużo ciekawego do zaoferowania.
Moja ocena -> 9/10