Archiwa tagu: electronica

The Chemical Brothers – Further

chemical brother furtherPrzełom wieków to czas mojej wielkiej fascynacji Chemicznymi Braćmi. W zasadzie to nic dziwnego bo chyba prawie wszyscy słuchali w tamtym czasie m.in. „Hey Girl, Hey Boy”. Po pewnym czasie uczucie przygasło, nie podkręcały go kolejne wydawnictwa duetu no i ostatecznie cała twórczość duetu poszła w odstawkę bo zmieniłem obiekt zainteresowań (prawdopodobnie był to powrót do grunge lub metalu;). Przyznam się szczerze, że premierę Further przegapiłem. A gdy już się dowiedziałem to podobnie jak w przypadku poprzednich 2-3 albumów raczej przesłuchałem z „obywatelskiego” obowiązku niż zainteresowania. Podobnie było z zakupem tego krążka – primo: uzupełnił dyskografię, w której była luka, secundo: kosztował niecałe 12zł z przesyłką z Anglii:) Długo leżał na półce i się kurzył ale w końcu dostał drugą szansę. Można powiedzieć, że szansę tę wykorzystał bo zmieniłem zdanie na jego temat. Niewątpliwym atutem Futher jest znikoma obecność wokali Czytaj dalej The Chemical Brothers – Further

Kosheen – Damage

kosheen damageTrzeci album w dorobku Kosheen ma jedną podstawową wadę – cierpi na nadmiar bogactwa. To tak się da? Otóż da się: 16 utworów trwających łącznie ponad 70 minut to zdecydowanie za dużo. I tak jak pierwsza część albumu wgniata w fotel tak końcówka krążka nie wywołuje już praktycznie żadnych emocji. Ale zacznijmy od początku. Gdybym miał przyrównać Damage do dwóch poprzednich albumów Kosheen to zdecydowanie bliżej mu do Resist chociaż też nie do końca. Damage jest zdecydowanie bardziej ułożony, mniej inwazyjny, łatwiej wpada w ucho i bardziej nadaje się do radia czy tv. Zasadniczo z Resist było podobnie ale trafiały się tam też rzeczy bardziej dobitne: mało medialne ale mające ogromną moc. Tutaj tego nie ma a sam krążek jest grzeczny. Chociaż samo otwarcie w ogóle tego nie zapowiada bo początek utworu tytułowego ciężko uznać za granie popularne i trudno w ogóle zgadnąć, że to akurat ten zespół. Czytaj dalej Kosheen – Damage

Kosheen – Independence

kosheen independencePo wydaniu Damage ekipa Kosheen długo milczała. Fani grupy chyba pogodzili się już z faktem, że to koniec. Aż tu nagle – po 5 latach studyjnej nieobecności pojawił się Independence. Krążek ten w pełni rekompensuje bardzo długi czas oczekiwania i udowadnia, że Kosheen ma jeszcze wiele do powiedzenia jeśli chodzi o scenę taneczno-klubową. Independence to ponad godzina muzyki podzielona na 14 utworów, z których większość aż ocieka przebojowością i bez większego wysiłku mogłaby one podbić klubowe parkiety. Pod tym względem jest zdecydowanie lepiej niż na Damage. Już sam początek albumu sprawia, że słuchaczowi noga zaczyna bezwiednie chodzić w rytm muzyki;) Może otwierający całość „Addict” nie robi tego tak intensywnie ale drugi na track liście „Get A New One” już tak. Kawałek jest nieziemsko nośny. Czytaj dalej Kosheen – Independence

Kosheen – Solitude

kosheen solitudeEkipa Kosheen długo milczała. Po wydanym w 2007 roku Damage nastała niezręczna cisza. Obstawiałem, że to już koniec kariery zespołu. Aż tu nagle i niespodziewanie pod koniec 2012 roku pojawił się nowy album – Independence. Człowiek nie zdążył jeszcze dobrze po nim ochłonąć a tu w końcówce 2013 roku ukazało się kolejne wydawnictwo Kosheen – Solitude. Krążki dzieli zaledwie 13 miesięcy ale czuć, że ten niedługi okres mocno wpłynął na to co dzieje się w głowach członków grupy. Independence był nieziemsko przebojowy, wyładowany był przebojami wręcz pchającymi się na parkiet. Solitude jest zdecydowanie inny. Chociaż i przebojowych momentów tu nie brakuje. Takie jest właśnie rozpoczęcie krążka. „Save Your Tears” to stara dobra Kosheen: nośna, szybko wpadająca w ucho. Na podobnych zasadach opiera się „Harder They Fall” Czytaj dalej Kosheen – Solitude

The Chemical Brothers – Surrender

chemical brothers surrenderOd tego albumu wszystko się zaczęło. No może nie wszystko tylko moja przygoda z Chemicznymi. Był 1999 rok, ja – wierny słuchacz SLiPu czyli Szczecińskiej Listy Przebojów zostałem trafiony ciężkim sierpowym prosto w szczękę premierowym kawałkiem „Hey Boy Hey Girl”. Była to miłość od pierwszego usłyszenia, odskocznia od mojego ówczesnego zauroczenia klimatami typu grunge czy też thrash. Tydzień później utwór miałem już zgrany z radia na kasecie. Po usłyszeniu kilka tygodni później kolejnego singla (trzeciego z kolei) z płyty – „Out Of Control” doszedłem do wniosku, że muszę mieć całą płytę. A właściwie kasetę – możliwości finansowe w tamtym czasie miałem zdecydowanie ograniczone. Fala fascynacji Surrender trwała długo. Później kaseta wylądowała w szufladzie i zapomniałem o niej. Wersję CD kupiłem dopiero parę lat temu. Czytaj dalej The Chemical Brothers – Surrender

Kosheen – Kokopelli

kosheen kokopelliGrupa Kosheen jest swego rodzaju fenomenem. W 2001 roku nagrali świetny album debiutancki, z którego pochodzi wiele przebojów: czy to znanych jako same w sobie („Hide U”, „Catch”) czy też wypożyczonych do różnych ścieżek dźwiękowych(„Pride” pojawia się w Fifie). Zatem debiut wymarzony. Ale później coś poszło nie tak. Popularność spadała, w mediach też było ich zdecydowanie mniej. Dziś mało kto o nich pamięta. A szkoda bo następcy Resist, ze szczególnym naciskiem właśnie na Kokopelli, prezentują porównywalny poziom. Chociaż muzyka zawarta na drugim albumie w dyskografii to zupełnie inna bajka niż debiut. Tam mieliśmy do czynienia z rasowym trip hopem i d’n’b okraszonym damskim wokalem. Tu pozostał tylko wokal, muzyka natomiast totalnie zmieniła oblicze i bardziej zahacza o delikatną elektronikę. Czytaj dalej Kosheen – Kokopelli

Axmusique – Slimy Action Music

axmusique slimy action musicJak nietrudno zauważyć – na rolowym dominują ciężkie brzmienia. Czasem jednak trzeba zrobić sobie przerwę na coś innego. Swego rodzaju odskocznią od ciągłego katowania głośników „darciem ryja” może być Axmusique i ich album Slimy Action Music. Pierwsze co rzuca się w oczy przy kontakcie z SAM to bardzo ładne wydanie wypuszczone na światło dzienne przez Karrot Kommando. Trzynaście utworów na liście – zatem jest spoko… do momentu wrzucenia płyty do odtwarzacza. Za każdym razem zegar uparcie pokazuje prawie 75 minut czasu trwania. Początkowo „rozmach” ten przerażał mnie trochę ale po -nastu przesłuchaniach kompletnie nie ma on znaczenia. Co więcej – chyba miałbym problem z wyrzuceniem stąd czegokolwiek – materiał jest niesamowicie równy. Całość zaczyna się od mocnego uderzenia – „Everytime” to konkretna, przebojowa petarda: Czytaj dalej Axmusique – Slimy Action Music

The Chemical Brothers – Exit Planet Dust

chemical brothers exit planet dustNigdy nie byłem wielkim fanem elektroniki. Praktycznie od zawsze bliżej mi było do gitar, garów itp. Najpierw była fascynacja Queen, później na salony wszedł grunge, dołączył do niego metal w różnych odmianach i jakoś się to kręciło. Wyjątkiem od tej „nieelektronicznej” reguły są dwie ekipy: The Prodigy i The Chemical Brothers. I tak jak pierwsza podoba mi się praktycznie w całości tak druga jest jak skoczek narciarski. Zaczyna z wysokiej belki na rozbiegu a później jest już tylko niżej. Całe szczęście, że pierwsze trzy krążki Chemicznych to praktycznie ta sama – wysoka belka. Exit Planet Dust, jako debiut, oczywiście należy do tej trójcy;) Swego czasu krążek ten nieźle namieszał na elektronicznej scenie a dziś  jest uznawany za klasykę gatunku. Czy słusznie? Jak najbardziej. W tym roku EPD stuknęła 18tka ale mimo upływu lat krążek nadal kopie po d**ie;) Czytaj dalej The Chemical Brothers – Exit Planet Dust

The Prodigy – Always Outnumbered, Never Outgunned

prodigy always outnumbered never outgunnedAlways Outnumbered, Never Outgunned to najdziwniejsza płyta w dorobku The Prodigy. Zasadniczo można by ją uznać za solowe wydawnictwo Liama Howletta bo tylko on z zespołu brał czynny udział przy powstawaniu tego materiału. I to słychać. AO, NO dość mocno różni się od pozostałych wydawnictw The Prodigy. Krążek spotkał się z raczej chłodnym przyjęciem krytyki i w skali 1-10 mieścił się częściej w dolnej niż górnej połowie. Ale czy naprawdę jest tu tak czerstwo? Moim zdaniem niekoniecznie. Jak już wcześniej napisałem – album jest inny od poprzedników. Pod starszą twórczość bez żadnego „ale” można w sumie podciągnąć tylko otwierający album „Spitfire”. Utwór ten został wydany na singlu ale nie narobił takiego zamieszania na listach jak chociażby „Firestarter” z Fat Of The Land. Drugi na track liście „Girls” – kolejny singiel – również nie podbił serc słuchaczy. Czytaj dalej The Prodigy – Always Outnumbered, Never Outgunned

The Prodigy – Experience

prodigy experienceGdyby osobom postronnym puścić utwory typu „Breathe” lub „Firestarter” a zaraz po tym Experience to myślę, że tylko niewielki odsetek słuchaczy obstawiałby, że to ten sam zespół. Zmiana jaka nastąpiła w The Prodigy przez te kilka lat od debiutu do Fat Of The Land jest olbrzymia. Może i dziś, ponad 20 lat od premiery, Experience brzmi momentami trochę archaicznie ale i tak robi duże wrażenie i bez wątpienia jest to klasyka elektronicznego gatunku. I nie ważne, że niektóre dźwięki z krążka przypominają czasy gier na commodore czy atari(ewentualnie pirackie keygeny do gier). Liczy się to, że albumu nadal przyjemnie się słucha. Chyba najbardziej znanym fragmentem Experience jest „Out Of Space” z samplem wyciętym z reggae’owego klasyka Maxa Romero „I Chase The Devil”. Później zespół odgrzał kotleta na Invaders Must Die w postaci „Thunder” Czytaj dalej The Prodigy – Experience