The Prodigy – Always Outnumbered, Never Outgunned

prodigy always outnumbered never outgunnedAlways Outnumbered, Never Outgunned to najdziwniejsza płyta w dorobku The Prodigy. Zasadniczo można by ją uznać za solowe wydawnictwo Liama Howletta bo tylko on z zespołu brał czynny udział przy powstawaniu tego materiału. I to słychać. AO, NO dość mocno różni się od pozostałych wydawnictw The Prodigy. Krążek spotkał się z raczej chłodnym przyjęciem krytyki i w skali 1-10 mieścił się częściej w dolnej niż górnej połowie. Ale czy naprawdę jest tu tak czerstwo? Moim zdaniem niekoniecznie. Jak już wcześniej napisałem – album jest inny od poprzedników. Pod starszą twórczość bez żadnego „ale” można w sumie podciągnąć tylko otwierający album „Spitfire”. Utwór ten został wydany na singlu ale nie narobił takiego zamieszania na listach jak chociażby „Firestarter” z Fat Of The Land. Drugi na track liście „Girls” – kolejny singiel – również nie podbił serc słuchaczy. Jakby odciąć się od tego co zespół robił wcześniej to kawałek ten wypada całkiem interesująco ze swoim letnim, plażowym klimatem. „Memphis Bells” szału nie robi. Ale po nim dostajemy „Get Up Get Off” – jeden z mocniejszych momentów tego albumu. Kawałek można porównać do bardzo dynamicznego walca niszczącego wszystko na swej drodze. Mamy tu połączenie kakofonicznych dźwięków zmieszanych z przerobionymi damskimi wokalami i ultraszybkim rapowaniem. Jest moc! Podobnie jak w „Hot Ride” pędzącym nie wiadomo dokąd. Tu również wciśnięto damską wokalizę. Ścianą hałasu atakuje „Wake Up Call” – z początku takie natężenie inwazyjnych dźwięków może odstraszać ale za którymś razem zaczynamy odkrywać różne smaczki ukryte w tym kawałku. Podobnie jest z „Action Radar” chociaż akurat ten jakoś specjalnie nie powala. Robi to natomiast następny w kolejności „Medusa’s Path” – bez dwóch zdań najlepszy fragment płyty oparty o orientalne brzmienie: hipnotyczny, wciągający. „Phoenix” z kolei przenosi nas w zupełnie inne klimaty. Akurat tego utworu wielkim fanem nie jestem ale muszę przyznać, że jest w nim coś intrygującego (chociażby kolejny damski wokal). „You’ll Be Under My Wheels” kojarzy mi się z komputerowymi wyścigami samochodowymi. Okazuje się, że nie tylko ja mam takie skojarzenia a utwór trafił na soundtrack do którejś z kolei odsłony serii Need For Speed:) Przedostatni na krążku „The Way It Is” klimatem przypomina mi „Girls” – tu też czuć wyluzowany, plażowy klimat. Dwunasty kawałek z krążka – „Shoot Down” to przede wszystkim gościnny udział braci Gallagher z Oasis. Jeden pobrzdękał tu na basie, drugi udzielił się na mikrofonie. Szkoda tylko, że efekt końcowy nie wgniata w fotel – jest to porządny utwór ale nic poza tym.

Always Outnumbered, Never Outgunned cierpi na brak klasyków. Jest tu kilka świetnych utworów ale nie potrafiły się one przebić przez ścianę utworzoną z takich hitów jak np. „Voodoo People”. Nie zmienia to faktu, że niskie oceny od niektórych krytyków są trochę krzywdzące bo mamy tu do czynienia z naprawdę dobrym materiałem, którego mocną stroną jest przede wszystkim zróżnicowanie. Także krążek ten dołącza do grupy albumów niedocenionych/underrated. Ale ci, którzy dali mu szansę na pewno tego nie żałują;)

Moja ocena -> 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *