Lubię AFI. Tzn.lubię AFI gdy nie muszę ich oglądać, tylko słuchać. I gdy to słuchanie dotyczy ich twórczości sprzed Sing The Sorrow. Zespół poznałem w 2001 roku grając w Tony Hawk’s Pro Skater 3. Tam pojawił się ich utwór „The Boy Who Destroyed The World” z All Hallow’s EP(świetny cover Helloween!). Spodobało się więc sięgnąłem po ich dotychczasowe wydawnictwa rozpoczynając właśnie od The Art Of Drowning z 2000 roku. I tu można powiedzieć, że miałem niesamowitego farta, iż nie był to rok 2003 i Sing The Sorrow czy jeszcze późniejszy krążek bo moja przygoda z AFI skończyłaby się jeszcze szczybciej niż się zaczęła. Nie podoba mi się kierunek, w którym zespół podążył i w który (z tego co słyszałem) brnie nadal. Nie zmienia to faktu, że trafiłem dobrze bo The Art Of Drowning to genialny album. Mamy tu przekrój przez różne odsłony punkowego grania. Czytaj dalej AFI – The Art Of Drowning
Archiwa tagu: punk
Bad Religion – The Dissent Of Men
The Dissent Of Men to, jeszcze przez kilka dni, najnowsze dziecko Bad Religion pochodzące z 2010 roku. Przed ukazaniem się tego krążka pojawiały się informacje jakoby TDOM miał być powrotem do korzeni, do grania z czasów Suffer-No Control-Against The Grain. Czy te zapowiedzi się potwierdziły? Niespecjalnie… Początek albumu jest genialny: zespół atakuje słuchacza krótkim prawym prostym w postaci niespełna 90sekundowego „The Day That The Earth Stalled”. Dalej jest co najmniej równie ciekawie bo „Only Rain” jest (moim zdaniem) jednym z najlepszych utworów, które BR stworzyli na przestrzeni ostatnich lat. Wysoki poziom utrzymuje jeszcze bardzo szybki, również świetny „The Resist Stance”. Licznik w wieży przeskakuje na track nr4 i tu gwałtownie zwalniamy. „Won’t Somebody” to zdecydowanie wolniejsza odsłona zespołu, taka piosenkowa – do radia. Czytaj dalej Bad Religion – The Dissent Of Men
Bad Religion – The Process Of Belief
Po wydaniu “świętej trójcy” losy Bad Religion bywały różne. Czasem wydawali płyty genialne, czasem troszkę mniej, trafiały się też rzeczy przeciętne i takie, których mogłoby w ogóle nie być. Aż tu nagle przyszedł 2002 rok a wraz z nim The Process Of Belief – album, którym zespół udowodnił, że wciąż ma dużo do powiedzenia i zaoferowania. Wszystko zaczyna się świetnie. Pierwsze trzy utwory: “Supersonic”, “Prove It” i Can’t Stop It” trwają łącznie niewiele ponad 4 minuty. Mamy tu powrót do starych dobrych czasów czyli: szybko, krótko, zwięźle i na temat. Dalej album jakoś ekstremalnie nie zwalnia. Słuchamy krążka przez niecałe 12 minut a tu już 7 utwór z track listy – “Kyoto Now!” – pierwsza rzecz, która przekracza 3:00 na liczniku. I to jaka rzecz. Mamy tu do czynienia ze świetnym połączeniem wolnego wstępu z dalszym – szalonym galopem. Czytaj dalej Bad Religion – The Process Of Belief
The Offspring – Ignition
Kilka dni temu po raz n-ty zostałem posiadaczem Smash i Ignition Offspringa. Ale jak to tak po raz n-ty? Otóż tak: te dwa krążki bardzo lubię, co jakiś czas do nich wracam, ale co jakiś czas też zespół coś wydaje i na fali “nienawiści” do tego nowego czegoś pozbywam się wszystkiego co ma jakikolwiek związek z Hollandem i spółką. Chore?:) Po ostatniej dostawie obu albumów doszedłem do wniosku, że to właśnie Ignition (a nie Smash) z ich dyskografii najbardziej lubię. Dlaczego? Po kolei: za “Dirty Magic” – chyba ich najlepszy utwór w ogóle, rzecz “ponad-punkowa” ze świetnym motywem gitarowym, który kiedyś umiałem sam zagrać; za “Forever And A Day” – tu też mamy świetny klimat, brud no i te chórki. Ignition wydaje się być o wiele bardziej spójny od Smasha, tam mieliśmy do czynienia ze stylistycznym bałaganem, tu wszystko jest jakby bardziej poukładane. Czytaj dalej The Offspring – Ignition
The Offspring – Smash
Jakiś czas temu pojechałem po najnowszym dziecku (chyba z wpadki) The Offspring jak po psie. Dziś – żeby nie było, że kapeli nie lubię i jestem do nich uprzedzony itp. itd. będzie odrobina historii. Dawno, dawno temu, kiedy to człowiek był jeszcze małym smarkiem, chodziło się co jakiś czas w odwiedziny do rodziny. Tak się złożyło, że kuzyn był fanem cięższego grania i można było u niego posłuchać sobie Pantery, Alice In Chains itp. Pewnego razu już na wejściu usłyszałem kawałek, który katowany był wtedy w TV. Praktycznie całą wizytę przeleciałem na opcji repeat. Pożyczyłem krążek i zakochałem się w nim od pierwszego odsłuchu. Czytaj dalej The Offspring – Smash
The Offspring – Days Go By
Dawno dawno temu istniał taki fajny zespół The Offspring-iem zwany. Poznałem ich jakoś w połowie lat 90tych. Kuzyn gnębił w tym czasie Smash ze szczególnym naciskiem na bardzo wtedy popularny kawałek „Self Esteem”, który zrobił na mnie – gówniarzu – ogromne wrażenie. Stało się ono jeszcze większe gdy okazało się, że utwór ten jest jednym ze słabszych na krążku. I nie chodzi tu o to, że „Self Esteem” jest słaby tylko po prostu cały Smash dosłownie kopał po dupie:) Zasadniczo to kopie do dziś. Kilka lat później dorwałem 2 pierwsze krążki zespołu – też nieźle kopały, zwłaszcza Ignition. Czytaj dalej The Offspring – Days Go By
Dezerter – Ziemia Jest Płaska
Zdecydowanie moja ulubiona płyta Dezertera. Zarówno pod względem muzycznym jak i tekstowym. Bezprecedensowa, agresywna, dynamiczna. Po jej przesłuchaniu człowiek czuje się zmęczony. I o to właśnie chodzi. Dezerter nie ma koić zmysłów, uspokajać, relaksować. Ma drażnić, denerwować, zmuszać do myślenia. I taki właśnie jest ten album. Kiedyś jeden znajomy stwierdził, że Dezerter czuł misję tylko na pierwszych albumach, a później Matera z ekipą się spalił i nie mają już nic ciekawego do zaoferowania i przekazania a ich twórczość to takie pitu pitu. Nawet nie chciało mi się dyskutować na ten temat bo jeśli ktoś nie widzi tutaj żadnego przesłania, żadnej wartości, żadnego punktu nad którym warto byłoby się zastanowić to nie warto z nim o tym gadać i się denerwować:) Czytaj dalej Dezerter – Ziemia Jest Płaska
Bad Religion – No Control
Koncentrat energii, który można by rozdzielić na 10 albumów innych wykonawców. 15 utworów ściśniętych w niecałych 27 minutach, które mijają ekstremalnie szybko. I to nawet nie ze względu, że No Control jest śmiesznie krótki. Bardziej z tego, że jest niesamowicie nośny, dynamiczny, chwytliwy, ani przez chwilę nie nudzi, po pierwszym przesłuchaniu ma się ochotę wcisnąć REPEAT ALL i spędzić na słuchaniu co najmniej godzinę albo dwie. Gdy już No Control znajdzie się w moim odtwarzaczu to musi polecieć 3-4 razy zanim znów znajdzie się w pudełku. Dodatkowo płytka świetnie sprawdza się do biegania, dynamiki jej nie brakuje – człowiek ma ochotę biec szybciej i szybciej. Czytaj dalej Bad Religion – No Control
Dezerter – Prawo Do Bycia Idiotą
Wymowny tytuł, prawda? W jednym z wywiadów członkowie zespołu powiedzieli coś takiego: “Prawo do bycia idiotą to jedno z nigdzie niezapisanych praw, z którego nasi obywatele tak chętnie korzystają“. Brutalne? Ale jakże prawdziwe. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat można zaobserwować coraz szybciej rozwijający się debilizm wśród naszych rodaków: dzieci epoki MTV – emo/sremo gdzie na ulicy czasem ciężko poznać czy to chłopak czy dziewczyna, cyrk na Wiejskiej, parady równości/normalności/nienormalności/rudych/piegowatych/krzywonogich, obrońcy krzyża itp. Jako postronny obserwator kiedyś patrzyłem na to z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Dziś ogarnia mnie coraz większe zażenowanie tym wszystkim. Stary nie jestem – ćwierćwiecze stuknęło mi dość niedawno – ale już teraz uważam, że kiedyś było lepiej, normalniej. Czytaj dalej Dezerter – Prawo Do Bycia Idiotą