Zdecydowanie moja ulubiona płyta Dezertera. Zarówno pod względem muzycznym jak i tekstowym. Bezprecedensowa, agresywna, dynamiczna. Po jej przesłuchaniu człowiek czuje się zmęczony. I o to właśnie chodzi. Dezerter nie ma koić zmysłów, uspokajać, relaksować. Ma drażnić, denerwować, zmuszać do myślenia. I taki właśnie jest ten album. Kiedyś jeden znajomy stwierdził, że Dezerter czuł misję tylko na pierwszych albumach, a później Matera z ekipą się spalił i nie mają już nic ciekawego do zaoferowania i przekazania a ich twórczość to takie pitu pitu. Nawet nie chciało mi się dyskutować na ten temat bo jeśli ktoś nie widzi tutaj żadnego przesłania, żadnej wartości, żadnego punktu nad którym warto byłoby się zastanowić to nie warto z nim o tym gadać i się denerwować:) Grupa na krążku porusza wiele ważnych spraw: m.in. problem eksploatacji naszej planety i znieczulicy z tym związanej („Co Stanie Się Z Nami”). A wystarczy posłuchać kilku innych utworów jak np. „Jeśli”, „Nadmiar” czy „W Dzisiejszych Czasach” by bez problemu samemu dojść do wniosku o co chodzi i co autorzy mieli na myśli. Zasadniczo jest tu ciężko jak w wyżej wymienionych czy np. świetnym „I Wykończymy…” ze świetnym refrenem na kilka głosów. Oczywiście są też luźniejsze tematy jak np. „Od Wschodu Do Zachodu”, „Nierząd W Rządzie” czy 2 najbardziej wpadające w ucho utwory z gościnnym akordeonem: „Jezus” i „Chaos”. Punk + akordeon to w obu przypadkach świetne połączenie, fajnie to brzmi i jest ciekawą odskocznią od zwyczajowego jazgotu gitarowego, który stoi na na prawdę wysokim poziomie i razem z dobrymi tekstami i bardzo charakterystycznym i unikatowym wokalem Matery (gdzieś, chyba w komentarzach na yt, przeczytałem fajne stwierdzenie, że Robal ze swoim głosem nadaje się do kreskówki a nie punkowej kapeli:) tworzy na prawdę świetny materiał.
Moja ocena -> 9/10