Dawno dawno temu istniał taki fajny zespół The Offspring-iem zwany. Poznałem ich jakoś w połowie lat 90tych. Kuzyn gnębił w tym czasie Smash ze szczególnym naciskiem na bardzo wtedy popularny kawałek „Self Esteem”, który zrobił na mnie – gówniarzu – ogromne wrażenie. Stało się ono jeszcze większe gdy okazało się, że utwór ten jest jednym ze słabszych na krążku. I nie chodzi tu o to, że „Self Esteem” jest słaby tylko po prostu cały Smash dosłownie kopał po dupie:) Zasadniczo to kopie do dziś. Kilka lat później dorwałem 2 pierwsze krążki zespołu – też nieźle kopały, zwłaszcza Ignition. Próbowałem też następcy Smasha ale jakoś mi nie podszedł. Cały offspringowy czar prysł w momencie ukazania się Americany. Im bardziej zespół stawał się popularny tym bardziej rozmieniał się na drobne i tracił w moich oczach. Słyszałem jeszcze urywki Conspiracy Of One, późniejszych „dzieł” w ogóle nie ruszałem i o zespole w ich nowej odsłonie zapomniałem. Przenosimy się w czasy dzisiejsze – w pracy najczęściej leci u mnie ESKA Rock (która z rockiem często ma niewiele wspólnego; dobrze, że mam dużo albumów w telefonie i zestaw słuchawkowy zawsze pod ręką). W każdym razie od dłuższego czasu ESKA namiętnie gnębi słuchaczy pewnym utworem(i kilkoma innymi ale skupimy się na tym jednym). Wydawał mi się taki jakiś znajomy, głos do kogoś podobny itp. itd. Czyżby to był Offspring? Z jednej strony może tak być, z drugiej – czy ten zespół mógł upaść jeszcze niżej? Chyba nie. Sprawdziłem. A jednak…. Wczoraj w internecie pojawiły się informacje o tym, że zespół udostępnił streama nowego albumu. Niby nie chciałem tego słuchać ale jednak byłem ciekawy czy cały krążek to taki sam szmelc jak utwór go promujący. Zmusiłem się i przesłuchałem to „dzieło” 2 razy. Wnioski? W The Offspring nie zostało nic z tego za co kiedyś ich lubiłem i szanowałem. Dexter obcinając te swoje warkoczyki kilkanaście lat temu odciął się chyba od idei tego co robił, od swojego muzycznego „self esteem’u”. Ale nie mieszajmy tego krążka z błotem już na starcie i postarajmy się znaleźć jakieś pozytywy. Hmmmm. Może początek albumu? „Future Is Now”, „Secrets From The Underground”, „Turning Into You” – nie są to utwory wybitne, nie są nawet bardzo dobre. Spójrzmy prawdzie w oczy – są przeciętne (na pierwsze albumy na pewno by się nie zmieściły) ale na tle reszty wypadają nieźle. Najjaśniejszym punktem tego wydawnictwa jest wg mnie „Hurting As One” – jak się człowiek uprze to może tu znaleźć pozostałości po starym Offspringu (np. całkiem fajne chórki). Przechodzimy do największych negatywów. Singiel „Cruising California” – jak mogli?! „All I Have Left Is You” – gniot ballada? „Oc Guns” – co to ma być?! „Dirty Magic” – utwór, który w oryginale uwielbiam i mogę go słuchać godzinami, nauczyłem się nawet grać „motyw przewodni” na gitarze:) Tutaj doszło do zbezczeszczenia tego kawałka, zespół bez żadnych skrupułów wziął i na niego nasrał… W ogóle nie jestem w stanie pojąć sensu wrzucania tej przeróbki na krążek. Żeby album był dłuższy? Żeby stara gwardia fanów skusiła się na zakup po zobaczeniu tego utworu na trackliście? Za cholerę nie wiem. No i tak przelecieliśmy największe skrajności występujące na Days Go By. Reszta albumu jest jałowa niczym występ naszych kopaczy na Euro 2012, obojętna dla przeciętnego człowieka niczym wyniki wyborów parlamentarnych w Czadzie. Nie wiem jaki był sens wydawania tego krążka. Nie widzę dla niego żadnej grupy docelowej. Stara gwardia tego nie kupi i nawet pewnie nie przesłucha, nowych fanów też będzie ciężko pozyskać bo na rynku jest pełno ciekawszych pozycji (i dla „prawdziwych punkowców” bo chociażby Bad Religion i Pennywise nagrywają rzeczy bardziej w klimacie i dla tych mniej zatwardziałych też się coś pewnie znajdzie). Także grupa zdziadziałych, wypalonych gwiazd lat 90tych nagrała album dla nikogo… W czasie słuchania robiłem sobie oceny cząstkowe i wyszło mi z tego 32/120 co daje ocenę 0,27. Z bólem serca podciągnę do góry a nie w dół:) Ale ogólnie to marazm i degrengolada – omijać szerokim łukiem…
Moja ocena -> 3/10
Ooo, nieźle pojechałeś po krążku. Jeszcze go nie słuchałem, ale w najbliższym czasie nadrobię straty i może sam go opiszę. Ciekawe, czy nasze opinie będą podobne 🙂
Wiesz… Wszystko zależy od tego czego oczekujesz od tej płyty? Jeżeli „trendi” pop-punka to może i się nie zawiedziesz. Ja mając dla porównania tylko płyty do Smash włącznie cholernie się zawiodłem. Nie takiego czegoś oczekuję od kapeli, która (jakby nie patrzeć) jest filarem stylu obok Pennywise czy NOFX i w latach 90tych tworzyła na prawdę kawał dobrej muzyki. Tamte zespoły nadal grają na dawnym poziomie, Offspring trochę odjechał. Gdzieś przeczytałem, że ten cały ich nowy przebój – „Cruising California” to utwór na zwałę, dla jaj. Na zwałę to oni mogli zrobić psikusa i w ogóle tego badziewia nie wydawać…
psikus psikusem, ale zarabiać trzeba 😉
Mam jeszcze kasetę Smash. Pognębię ją w najbliższej edycji MTSKM. 😉
fakt, najgorszy album jaki zrobili
Stara gwardia tego nie kupi?! Mylisz się – stara gwardia kupiła ten album i bardzo jej się podoba!
The Future Is Now, Secrets From The Underground, Hurting As One, Dividing By Zero, Slim Pickens Does The Right Thing And Rides The Bomb To Hell – stary dobry Off.
Z tego co czytam opinie o krążku to chyba jednak nie wszyscy;) Nie wiem czy mogę uznawać się za członka „starej gwardii”. Z jednej strony moja znajomość z Offspringiem w przyszłym roku będzie pełnoletnia, z drugiej – głównie ogranicza się do 3 pierwszych krążków, które uwielbiam. A im dalej w las tym więcej śmieci… Ja tego nie kupuję, dla mnie ten krążek nie ma prawa stać chociażby koło Ignition czy Smash:) O wiele lepiej wchodzi mi nowy Pennywise, któremu jednak też daleko do starszych krążków. Podobnie jest z Bad Religion. Chociaż i P i BR prezentują jednak poziom o klasę wyższy od ekipy Dextera. Co nie zmienia faktu, że za pierwsze 3 krążki wielki szacunek:)
Przeczytałem cały Twój wywód. Doceń to. Dla mnie jest on totalnym nieporozumieniem.
The Future Is Now – świetny
Secrets From The Underground – świetny!
Days Go By – początkowo średni, po osłuchaniu dobry
Turning Into You – bardzo dobry
Hurting As One – początkowo średni, po osłuchaniu dobry
Cruising California (Bumpin’ In My Trunk) – początkowo słaby, po osłuchaniu średni
All I Have Left Is You – dobry
Oc Guns – bardzo słaby
Dirty Magic – bardzo dobre odświeżenie dobrego kawałka
I Wanna Secret Family (With You) – dobry
Dividing By Zero – dobry
Slim Pickens Does The Right Thing And Rides The Bomb To Hell – świetny!
Także autorze powyższego tekstu: starzejesz się, oczekujesz, że kapela będzie zawsze grała tak samo. Tu rozczaruję Cię. ŻADEN zespół nie będzie tak grał. To się nazywa ewolucja.
Jestem Ci dozgonnie wdzięczny za to, że zmarnowałeś czas na przeczytanie moich „wypocin”. Ja też chwilę zmarnowałem na przeczytanie Twojego komentarza. Z tego co się orientuję to u nas w kraju jest demokracja i każdy może mieć własne zdanie na określony temat: Ty uważasz, że to ewolucja. Ja natomiast, że trzeba umieć zejść ze sceny w odpowiednim momencie. A jeżeli uważas to co zrobili z Dirty Magic za fajne odświeżenie to myślę, że już czas na eot:)
Ludzie się zmieniają, muzyka również. Po co oceniać płytę opierając na poprzednich dokonaniach zespołu. Metallica też ma takie kwiatki na koncie (Load , Re-Load , St. Anger) a mimo to są to płyty dobre pod warunkiem że nie porówna się ich do Master i czy choćby Kill`em All. Czego oczekujesz? Że wydadzą drugiego Smasha czy Ignition? Zmienia się w moda w muzyce i wiadomo zarobić też trzeba. A zespoły które właściwie mają gdzieś trendy w muzyce to już chyba tylko Iron Maiden i Slayer. No nie oszukujmy się: dzisiaj tu już trochę przestarzałe i przewałkowane do bólu brzmienie.
Masz rację: ludzie się zmieniają, muzyka również. Nie zmienia to faktu, że mimo zmiany można zachować pewien poziom. Może i nie oczekuję Ignition albo Smasha ale albumu, który poziomem będzie im chociaż po części dorównywał. To co spłodzili i wydali wyżej wspomnianym krążkom do pięt nie dorasta. Meta ma kwiatki, o których piszesz ale mimo totalnej zmiany owe krążki coś sobą reprezentują. Tutaj tego nie widzę/nie słyszę. Może i jestem uprzedzony i nie patrzę na to wszystko obiektywnie (mój blog – mogę;) ale od kapeli, którą uwielbiałem i szanowałem oczekuję czegoś więcej. Zdecydowanie więcej.
http://oceniamyplyty.blogspot.com/2012/07/offspring-days-go-by-recenzja.html
Moim skromnym zdaniem jednak „Self Esteem” jst dla mnie najlepszym numerem na albumie tej przesympatycznej kapeli a tekst daje do myślenia 🙂 Ryszard http://mojtopwszechczasow.blogspot.com/2012/04/self-esteem-offspring.html