Kilka dni temu po raz n-ty zostałem posiadaczem Smash i Ignition Offspringa. Ale jak to tak po raz n-ty? Otóż tak: te dwa krążki bardzo lubię, co jakiś czas do nich wracam, ale co jakiś czas też zespół coś wydaje i na fali „nienawiści” do tego nowego czegoś pozbywam się wszystkiego co ma jakikolwiek związek z Hollandem i spółką. Chore?:) Po ostatniej dostawie obu albumów doszedłem do wniosku, że to właśnie Ignition (a nie Smash) z ich dyskografii najbardziej lubię. Dlaczego? Po kolei: za „Dirty Magic” – chyba ich najlepszy utwór w ogóle, rzecz „ponad-punkowa” ze świetnym motywem gitarowym, który kiedyś umiałem sam zagrać; za „Forever And A Day” – tu też mamy świetny klimat, brud no i te chórki. Ignition wydaje się być o wiele bardziej spójny od Smasha, tam mieliśmy do czynienia ze stylistycznym bałaganem, tu wszystko jest jakby bardziej poukładane. Poukładane ale z drugiej strony chuligańskie(?), łobuzerskie, bardziej undergroundowe, garażowe, młodzieżowe, świeże. Na razie wymieniłem 2 utwory. Co z resztą? Świetnie brzmi początek „Take It Like A Man”, dalej jest równie ciekawie (z refrenem startującym od „shut up and take it like a man…”). Noga sama chodzi w „galopujący” rytm „Kick Him When He’s Down”. Na początku „Session” chciałoby się krzyczeć wraz z Dexterem. Powiew cięższych klimatów przynosi „Get It Right”, „No Hero” czy chociażby „Nothing From Something”. Cholera – ciężko wybrać tutaj coś co by się najbardziej wybijało. Mimo charakteru muzyki i specyfiki gatunku Ignition jest na swój sposób bardzo przebojowy i nośny. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu – później Americana też była przebojowa ale nie o to mi chodzi;) Dużą rolę na tym krążku odgrywają punkowe chórki. Niby nic wielkiego ale świetnie się to uzupełnia z głównym wokalem i fajnie brzmi. Tak jak cały Ignition, który ze Smashem tworzy duet najlepszych wydawnictw The Offspring. Lubisz amerykański punk? Musisz koniecznie poznać ten album. I na koniec: też uważacie, że okładka jest jakaś taka mało punkowa?:)
Moja ocena -> 9/10