Cztery lata trwała najdłuższa, jak do tej pory, przerwa wydawnicza w karierze Pelicana. Po drodze były oczywiście EPki ale jak każdy fan dobrze wie – one się nie liczą. Liczy się tylko to prawdziwe “gęste” i to w dużych ilościach. A czy coś takiego otrzymaliśmy? Jeden z zagranicznych serwisów muzycznych stwierdził, że “Phoenix (pelican?) rising from the ashes”. Aż takich wniosków bym nie stawiał. Po primo: Pelican nigdy nie zszedł poniżej pewnego, wysokiego poziomu. Po secundo: Forever Becoming nie jest na pewno pozycją ani rewolucyjną ani rewelacyjną. Co nie zmienia faktu, że cholernie dobrze “wchodzi” i świetnie jej się słucha. Na City Of Echoes i What We All Come To Need zespół lekko pobłądził, odjechał od stylistyki chociażby z Australasii kosztem klimatu, który jednak nie dorównywał temu co udało im się stworzyć na The Fire In Our Throats Will Beckon The Thaw. Czytaj dalej Pelican – Forever Becoming
Archiwa tagu: pelican
Pelican – The Fire In Our Throats Will Beckon The Thaw
Przez większość fanów The Fire In Our Throats Will Beckon The Thaw uważany jest za najlepszy album w dorobku Pelicana. Czy słusznie – kwestia gustu. Ja lubię wszystkie ich wydawnictwa i uważam, że każde z nich ma coś ciekawego do zaoferowania. Chociaż muszę przyznać, że akurat ten album ma w sobie chyba najwięcej “tego czegoś” co sprawia, że słuchacz chce się zagłębiać w twórczość zespołu i co chwilę do niej wracać. Gdybym miał z czymś porównać TFIOUTWBTT to zdecydowania byłaby to letnia aura w Tatrach: sielankowa atmosfera w przeciągu kilku chwil potrafi się tu zmienić w gwałtowną burzę, po której przychodzi orzeźwienie. I taki właśnie jest ten album: bezchmurny poranek kiedy to natura budzi się do życia(“-“, “Aurora Borealis”, środkowa część “Red Ran Amber”) z każdym momentem nabiera ciężaru by w końcu eksplodować nawałnicą Czytaj dalej Pelican – The Fire In Our Throats Will Beckon The Thaw
Pelican – Australasia
Australazja – obszar w którego skład wchodzi Australia, Nowa Zelandia, Nowa Gwinea oraz mniejsze wyspy położone w ich okolicach. Jest to również tytuł debiutanckiego albumu amerykańskiego zespołu Pelican. Krążek miał swoją premierę w 2003 roku a sam zespół powstał 3 lata wcześniej w Chicago. Pelican tworzy muzykę z pogranicza sludge-, stoner-, post- metalu a cały haczyk polega na tym, że jest to granie wyłącznie instrumentalne. Tak właśnie – przez lekko ponad 50 minut nie usłyszymy tutaj żadnego słowa. Ale w żadnym wypadku nie jest to wada. Muzycznie Pelican ma tyle do zaoferowania, że nie ma praktycznie czasu na zawracanie sobie głowy tym mało istotnym szczegółem;) Z resztą w tych klimatach (głównie post metal) “pierwsze skrzypce” odgrywają właśnie dźwięki a nie słowa, które najczęściej są tylko dodatkiem do warstwy instrumentalnej. Czytaj dalej Pelican – Australasia