Przez większość fanów The Fire In Our Throats Will Beckon The Thaw uważany jest za najlepszy album w dorobku Pelicana. Czy słusznie – kwestia gustu. Ja lubię wszystkie ich wydawnictwa i uważam, że każde z nich ma coś ciekawego do zaoferowania. Chociaż muszę przyznać, że akurat ten album ma w sobie chyba najwięcej „tego czegoś” co sprawia, że słuchacz chce się zagłębiać w twórczość zespołu i co chwilę do niej wracać. Gdybym miał z czymś porównać TFIOUTWBTT to zdecydowania byłaby to letnia aura w Tatrach: sielankowa atmosfera w przeciągu kilku chwil potrafi się tu zmienić w gwałtowną burzę, po której przychodzi orzeźwienie. I taki właśnie jest ten album: bezchmurny poranek kiedy to natura budzi się do życia(„-„, „Aurora Borealis”, środkowa część „Red Ran Amber”) z każdym momentem nabiera ciężaru by w końcu eksplodować nawałnicą, która oczyszcza atmosferę. Idealnym przykładem dla tego porównania może być „Autumn Into Summer”. Swoją drogą moje skojarzenia pogodowo-przyrodnicze nie są całkowicie bezpodstawne o czym może świadczyć ten tytuł jak i np. „Last Day Of Winter” czy też „Aurora Borealis” czyli po naszemu zorza polarna. Twórczość zespołu jest całkowicie instrumentalna – pozbawiona wokali. Zawęża się tym samym pole manewru i wachlarz możliwości. Łatwo zatem wyczerpać temat i zacząć zjadać własny ogon. Pelican zdaje się tym nie przejmować i po prostu robi swoje. I robi to dobrze. Prawie godzina podzielona na 7 utworów mija w ekspresowym tempie, nie ma tu ani chwili na przynudzanie. Grupa w świetny sposób żongluje emocjami, napięciem i zmianami klimatu. Osobiście traktuję TFIOTWBTT jako jedną, spójną całość ale oczywiście mam swojego faworyta. Jest nim otwierający krążek „Last Day Of Winter”. Fragmentu rozpoczynającego się w okolicach 2:30 i trwającego do ok. 5:30 mogę słuchać wielokrotnie.Wywołuje on u mnie niesamowicie silne skojarzenia z pozytywnymi wspomnieniami z mojego dotychczasowego życia. Ciężko to opisać: melancholia łączy się z sentymentem do wielu rzeczy. Cudowne uczucie. Podobnie jak muzyka je wywołująca. Inne albumy Pelicana również mają silne działanie uzależniające ale to właśnie TFIOTWBTT ma w sobie najwięcej klimatu i „tego czegoś” co właśnie tak ciężko mi opisać. Posłuchajcie a może sami odnajdziecie w tym wydawnictwie coś wyjątkowego dla siebie, coś wywołującego miłe wspomnienia z dawnych lat. Genialny krążek.
Moja ocena -> 9/10