Pearl Jamowe awokado spotkało się raczej z mieszanym/średnimi ocenami fanów jak i krytyki. Faktycznie – z jednej strony – nie jest to ich szczytowe osiągnięcie, album na miarę Ten. Z drugiej – jest to zdecydowanie ich najbardziej wyrazisty i żywiołowy krążek wydany w tym millenium. Brzmieniem zawstydza Binaural, pod każdym względem bije na głowę przeciętny Riot Act i jest bardziej niegrzeczny i energiczny niż Backspacer. Momentami Vedder z ekipą brzmi tutaj nie jak pan po 40tce tylko jak młodzieniec pełen agresji i gniewu na otaczający go świat. Przykłady? Już na starcie: „Life Wasted”, momentami „World Wide Suicide”, w całości najmocniejszy na płycie „Comatose”. Mocny start, nie? Później album troszkę zwalnia(z przerwą na niezłego buta w „Big Wave”) ale nie do poziomu niektórych „smutów” z Backspacera. Czytaj dalej Pearl Jam
Archiwa tagu: pearl jam
Pearl Jam – Ten
Można dyskutować, który album grunge’owy jest najlepszy. Dla jednych będzie to Nevermind Nirvany, dla innych któryś z krążków Alice In Chains, Soundgarden albo innego Stone Temple Pilots:) Jedno jest pewne – żadna z tych kapel nie pozamiatała tak na starcie jak Pearl Jam (nie liczę tu „supergrup” Mad Season i Temple Of The Dog bo niestety to tylko jednorazowe projekty). Z ekipą Veddera jest podobna sytuacja jak z opisywanymi niedawno przeze mnie Exodusem i Kornem. Zespół zadebiutował najlepszym albumem w swojej dyskografii. Później też nagrywali bardzo dobre albumy (jak i słabsze) ale żaden z nich nie był tak równy i przebojowy jak Ten. Czytaj dalej Pearl Jam – Ten
Pearl Jam – Vitalogy
Niby nie jest to debiut ani Vs. ale spośród wszystkich krążków PJ to właśnie do Vitalogy wracam najczęściej. Jest to najbardziej specyficzna pozycja w dyskografii grupy. Pod każdym względem. Pierwsze co rzuca się w oczy to oprawa graficzna. Vitalogy stylizowane jest na starą książkę o zdrowiu i życiu. Z zewnątrz mamy imitację skórzanej oprawy(w tekturze) ze złotymi tłoczeniami a w środku m.in. stare zdjęcia, teksty Veddera, reprodukcje z książki Ruddicka itp itd. Niby nic wielkiego ale to jednak coś zupełnie innego niż zwykłe wydania plastikowe czy nawet digipaki. Trochę płyt w swojej kolekcji mam i ta jest zdecydowanie najfajniej wydana. A jak przedstawia się sprawa muzyki? Czytaj dalej Pearl Jam – Vitalogy
Pearl Jam – Backspacer
Na Backspacera, podobnie jak kilka poprzednich płyt zespołu, można patrzeć z dwóch perspektyw: samej muzyki – i tu album wypada dobrze, jak i zespołowej „spuścizny” oraz wpływu na grunge – i tu jest już zdecydowanie gorzej. Najpierw ta jaśniejsza strona: 11 utworów, praktycznie wszystkie wpadają w ucho. Ale jest jedno zastrzeżenie: album jest za krótki. Od poprzednika minęły 3 lata – nie można było spłodzić więcej materiału? Wracamy do tematu: praktycznie wszystkie kawałki są łatwo przyswajalne, lekkie, łatwe i przyjemne, wprost do radia. Grzecznie tu, przeważnie spokojnie, czasami słodko, wręcz coldplayowo. No i fajnie ale… Ale ten album nagrał jeden z filarów grunge a nie Chris Martin ze swoją świtą!!! I tu przechodzimy do ciemnej strony mocy. Czytaj dalej Pearl Jam – Backspacer
Pearl Jam – Live At The Gorge 05/06
Z reguły nie kupuję albumów LIVE, nawet ich nie słucham(w swojej dość bogatej kolekcji mam ich tylko kilka, w większości seria Unplugged). Jak dla mnie typowe koncertówki to w większości próba wyduszenia kolejnych pieniędzy z fanów. Pearl Jam jest w ścisłej czołówce pod względem tego rodzaju wydawnictw. Kilka oficjalnych albumów live, tysiąc pięćset sto bootlegów itp itd. To już jest atrakcja nie dla fana tylko raczej dla psychopaty, zespołowego zboczeńca:) Z tym wydawnictwem jest podobnie… ale nie do końca. Live At The Gorge 05/06 to zapis 3 koncertów grupy w tamtejszym amfiteatrze. Lokalizacja robi niesamowite wrażenie ->klik<- . Historia powstania tego albumu jest mniej więcej taka: jeden koncert w 2005 roku, spełniona obietnica powrotu za rok i 2 koncerty dzień po dniu. Czytaj dalej Pearl Jam – Live At The Gorge 05/06