Jakub Ziołek – jeden z najbardziej aktywnych artystów polskiej sceny niezależnej. Repertuar bydgoszczanina rozpoczyna się w okolicy rocka płynnie przechodząc w folk, muzykę improwizowaną, elektronikę, ambient, noise. Praktycznie za każdym razem gatunki te spotykają się w obrębie jednego wydawnictwa lub nawet pojedynczego utworu tworząc niesamowicie eklektyczną formę.
Wacław Zimpel – poznaniak, klarnecista, kompozytor, improwizator; uznawany za jednego z najciekawszych muzyków Europy; gruntownie wykształcony w Poznaniu i Hannoverze; człowiek od lat konsekwentnie idący swoją drogą bez oglądania się na obecne trendy i mody.
Prędzej czy później musiało dojść do spotkania tego duetu. Owocem tego spotkania jest album Zimpel / Ziołek – jedna z najbardziej wyczekiwanych płyt sceny niezależnej w 2017 roku. Oczekiwania wobec obu muzyków były ogromne. Czy efekt ich współpracy je zaspokaja?
Patrząc na tracklistę tego wydawnictwa laik powiedziałby, że nie. Jednak osoby, które miały już możliwość zapoznania się z muzyką Ziołka doskonale wiedzą, że ilość stworzonych przez niego utworów na płytę nigdy nie jest miarodajna. Nie inaczej jest i tym razem. „Zimpel / Ziołek” trwa lekko ponad 40 minut i prowadzi słuchacza przez eklektyczną krainę, do której przyzwyczaił nas na poprzednich wydawnictwach artysta z Bydgoszczy.
Przyznam szczerze, że początkowo miałem z tym lekki problem bo przy dość pokaźnej ilości projektów zaczęła się zacierać granica między nimi. Początek „Memory Dome” z charakterystyczną gitarą i śpiewem Ziołka można by podciągnąć zarówno pod którąś Alamedę jak i nawet Starą Rzekę. Jednak w przypadku tej kooperacji z pomocą przychodzi Zimpel, który za pomocą swojego klarnetu „robi różnicę”, jednak stosunkowo późno bo dopiero w okolicach 7 minuty utworu.
W lekką konsternację może wprowadzić słuchacza początek „Wrens”. Dopiero po kilkudziesięciu sekundach z zapętlonych dźwięków zaczyna się wyłaniać „właściwy Ziołek”. Również i tu Zimpel ma swoje 5 minut a jego zbiór (niby) chaotycznych i niepoukładanych dźwięków tworzy jeden z najciekawszych i najprzyjemniejszych momentów tego wydawnictwa. W końcówce utworu pojawia się hybryda elektroniczno-ambientowo-drone’owa, która wzbudza bardzo mocne skojarzenia z Alamedą 5. Podobnie jest z zamykającym album „Fourth Molar”. Całość uzupełnia w piękny sposób bardzo łagodna „Elytra”.
Zarówno Zimpel jak i Ziołek są żywymi dowodami na to, że ilość może iść w parze z jakością. Efekt ich kooperacji robi wrażenie i udowadnia, że polska scena niezależna stoi na naprawdę bardzo wysokim poziomie. Świadczą o tym nie tylko opinie krajowe ale również ogrom pochlebnych recenzji zagranicznych. Liczę, że duet ten nie był tylko jednorazowym wybrykiem i za jakiś czas doczekamy się kontynuacji.