Vader – The Empire

vader the empireJeszcze parę lat temu powiedziałbym: „o! kolejny album Vadera”. I w zasadzie to by było na tyle. Twórczość Olsztynian znałem pobieżnie, nigdy się w nią nie zagłębiałem bo zwyczajnie nie czułem takiej potrzeby.

Sytuacja ta odmieniła się dopiero przy „Welcome To The Morbid Reich”, który na swój sposób mnie wciągnął i zainteresował. Podobnie, chociaż nie aż tak bardzo, było w przypadku „Tibi Et Igni”.

„The Empire” jest pierwszym albumem grupy, o którego premierze wiedziałem wcześniej i w miarę na bieżąco śledziłem informacje na jej temat. Zatem jakie jest Imperium? Z pewnością najkrótsze od czasów „Litany” czyli od ponad 15 lat. Album zamyka się w lekko ponad 33 minutach co ze względu na specyfikę gatunku jest (przynajmniej dla mnie) czasem bardzo dobrym. Chociaż ta specyfika jest jakby trochę inna niż na poprzednich krążkach. „The Empire” to album zdecydowanie łatwiejszy w odbiorze od chociażby swoich dwóch poprzedników.

Charakterystyczny i łatwo rozpoznawalny styl Vadera został zachowany ale jednak podany w zdecydowanie lżejszym do strawienia sosie. Chociaż słuchając np. najszybszego na płycie „Tempest” można mieć co do tego wątpliwości;) Utwór zagrany jest w szaleńczym, slayerowskim tempie z niewielkim zwolnieniem. Z legendą thrashu łączy go jeszcze wszechobecny chaos i wariacka solówka. Na podobnych obrotach zagrane są jeszcze „Parabellum”, „No Gravity”, Genocidius” oraz „Angels Of Steel” chociaż w nich fragmentów wolniejszych jest już zdecydowanie więcej.

Reszta to już wyraźny spadek obrotów. Wśród niej wyróżnia się świetnie galopujący „Prayer To The God Of War” oraz zamykający album „Send Me Back To Hell”. Delikatne złagodzenie brzmienia oraz czas trwania sprawiają, że przez „The Empire” będą w stanie przebrnąć nie tylko fani zespołu czy death metalu ale też i zwykli słuchacze, którym nie straszne jest otwieranie się na nowe horyzonty.

Nie jest to z pewnością najlepszy album w dorobku zespołu, rzecz przełomowa czy też krążek, który zawojuje podsumowania na koniec 2016 roku. „The Empire” to po prostu kolejna solidna pozycja w dorobku olsztyńskiej legendy.

Moja ocena -> 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *