Jeszcze do niedawna dyskografia U2 zaczynała się dla mnie od wydanego w 1983 roku War. Dwa wcześniejsze albumy po prostu były sobie, leżały nawet na półce obok innych moich płyt U2. Ale wracałem do nich z taką częstotliwością jak np. do najnowszych potworków stworzonych przez ekipę Bono czyli praktycznie w ogóle. I to był mój wielki błąd! Zdałem sobie z tego sprawę dopiero w samochodzie podczas dłuższej podróży. Mam tam dyskografię Queen i właśnie U2 zripowane do mp3. Odpaliłem tę drugą i to właśnie jakimś trafem od drugiego albumu. Początek albumu jest „standardowy” – „Gloria” i „I Fall Down” to typowe U2 a oba kawałki prezentują bardzo solidny poziom. Po nich następuje eksperymentalny i trochę przekombinowany (chociaż nie pozbawiony uroku!) „I Threw A Brick Through The Window”. Prawdziwa wisienka(a właściwie wielka wiśnia) następuje od razu po nim. „Rejoice” od początku zniewala niesamowitą gitarą, później dochodzi do tego perkusyjna kanonada. Kawałek nie ustępuje zespołowym „grejtesthitsom”. Ale jeszcze lepiej prezentuje się „Fire”, który aż kipi klimatem lat 80tych i kojarzy mi się z tamtymi czasami, moim dzieciństwem. Co ciekawe – za wiele z tamtego okresu nie pamiętam bo w latach 80tych przeżyłem niecałe 5 lat. No ale jak się kojarzy to po co drążyć?;) Irlandią sprzed kilku wieków pachnie w „Tomorrow”. Utwór odstaje trochę od głównego nurtu prezentowanego przez zespół ale uroku nie można mu odmówić – brzmi świetnie, wprowadza klimat irlandzkich łąk zielonych, przestrzeni, wolności, oddechu. Z tej cudownej atmosfery wybudza nas druga połowa utworu, która wprowadza trochę dynamizmu. Ożywienie nie trwa długo bo w utworze tytułowym zespół częstuje nas klimatycznym pianinem i kolejnym klimatem niezbyt „u2owym”:) Dalej jest już bardziej normalnie (z przerwą na delikatny „Scarlet”). Pozostałe 3 utwory z końcówki płyty spokojnie można by wkomponować w któryś z kolejnych albumów zespołu. Chyba najbardziej pasowałyby na War lub The Unforgettable Fire. I właśnie do nich można przyrównać cały October. Ich poziom to z pewnością nie jest ale krążka bardzo przyjemnie się słucha. Dodatkowo jest tu kilka perełek. Nie wiem jakim cudem nie stały się one zespołowymi klasykami. Poziomem w żadnym stopniu nie ustępują niektórym z najbardziej znanych przebojów U2 (a niektóre przebijają – zwłaszcza te nowsze, które przebojowe są na siłę;). October to solidna pozycja w dyskografii grupy, mam ją w swojej kolekcji od ładnych kilku lat. Szkoda, że dopiero teraz się na niej poznałem. No ale lepiej późno niż wcale;)
Moja ocena -> 8/10