Co jakiś w czas w różnego rodzaju mediach opiniotwórczych pojawiają się przebąkiwania o tym, że post rock się skończył i jest to gatunek do cna wypalony, że nic już nie da się w nim zrobić. Oczywiście niczego nowego też już w nim nie odkryjemy… Jako potwierdzenie tej tezy ukazują się takie albumy jak „Wilderness” Explosions In The Sky, który wielkiej rewelacji nie robi.
W tym momencie człowiek chciałby stwierdzić: „no tak – mają rację, post rock się skończył i nic już z niego nie będzie…”. Jak na złość chwilę później pojawia się taki „Safehaven”, który burzy całą koncepcję i jednocześnie daje iskierkę nadziei, że może jeszcze coś z tego gatunku będzie;) Już na starcie musimy wyjaśnić sobie jedną rzecz. Nowy album Tides From Nebula nie jest w żaden sposób nowatorski czy odkrywczy. W ogóle nie przeszkadza to jednak w czerpaniu frajdy z jego słuchania. W moim przypadku jest to o tyle łatwiejsze, że zespół przyhamował lekko z żywiołowością zaprezentowaną na „Eternal Movement” na rzecz budowania klimatu znanego z dwóch wcześniejszych wydawnictw.
W efekcie „Safehaven” jest bardzo udanym miksem wszystkiego co od TFN mogliśmy usłyszeć wcześniej. Wszystkie te zapożyczenia i podobieństwa z przeszłości są tak umiejętnie wykorzystane, że w zasadzie ciężko wskazać skąd uczucie, że „to już kiedyś było”. Nastrój panujący na „Safehaven” w świetny sposób wizualizuje okładka albumu. Słuchając krążka odbywamy podróż przez futurystyczny świat, ale nie taki posępny i przygnębiający jak np. w „Łowcy Androidów” ale czysty i klarowny. Moja górska fiksacja pozwala odnaleźć na krążku momenty kojarzące mi się z Tatrami: „Traversing” (już z samej nazwy!) czy też „All The Steps I’ve Made”. Są to jedne ze spokojniejszych fragmentów tego wydawnictwa, reszta jest zdecydowanie żywsza ale nadal klimatyczna.
Najlepsze momenty? Ciężko stwierdzić. „Safehaven” świetnie sprawdza się jako całość i to w różnych konwencjach: w domowym zaciszu z kubkiem kawy w ręce, na słuchawkach w czasie przemieszczania się po mieście czy też w tle w czasie wykonywania innych czynności. Ekipa Tides From Nebula nagrała kolejny bardzo dobry krążek i dała solidny bodziec napędowy hamującemu wagonikowi z napisem „post rock”. Chwała im za to!:)