Czy jest ktoś kto nie zna chociaż jednego utworu z tego albumu? Można ich uwielbiać, można nie trawić ale trzeba przyznać, że jest to jedno z najważniejszych wydawnictw lat 90-tych. W stosunku do Experience (też świetnego!) jest dziełem przełomowym, świetnym od początku do końca. Chyba każdy uczeń w latach 90-tych bawił się na dyskotekach szkolnych przy dźwiękach Voodoo People czy No Good. A przecież nie tylko te utwory są tutaj świetne. Howlett stworzył charakterystyczne, rozpoznawalne od razu motywy (Their Law, Voodoo People, Poison), połączył muzykę elektroniczną z gitarowym graniem, wszystko w takich proporcjach, że świetnie się tego słucha. Album jest wszechstronny: nadaje się np. do auta, na rower, do biegania, na domówkę:) Wielkie wrażenie robi ponad 20-minutowa psychodeliczna suita zmontowana z 3 ostatnich utworów. Jeśli ktoś jakimś cudem przeoczył to wydawnictwo koniecznie musi naprawić swój błąd. Music For The Jilted Generation świetnie współgra z dobrym sprzętem i jak najwyższym volumem;) Bo słuchanie tego z mp3ki na słuchawkach to jak oglądanie fajnego wizualnie filmu w wersji kino_rip na małym monitorze.
Moja ocena -> 10/10