Z nazwą Tankograd spotykałem się już wielokrotnie jednak nigdy nie było nam po drodze. Dopiero tegoroczny Red Smoke Fest i rozmowa z właścicielem Piranha Records sprawiła, że sięgnąłem po „Klęskę”. I to głównie dlatego, że Patryk w ekspresowym tempie wytłumaczył mi, że warszawska ekipa nie jest kolejnym komicznym tworem typu Sabaton tylko czymś zdecydowanie więcej. Zazwyczaj sceptycznie podchodzę do takich deklaracji ale wytwórnia do tej pory mnie nie zawiodła zatem liczyłem, że i tak będzie tym razem.
Pierwsze dźwięki otwierającego album „Za Ofiarną Służbę” wyraźnie sugerują, że będziemy mieli do czynienia z doomem. Dźwięki te wzbudzają bardzo miłe skojarzenia z francuskim Dirge. Po chwili robi się inaczej: bardziej hipnotycznie i trochę lżej. Pojawiają się wokale: z jednej strony recytatorskie jak u Świetlików, z drugiej „żałobne” – takie określenie znalazłem w jednej z recenzji i najlepiej odzwierciedla ono sytuację., jeszcze z innej nawiązujące do bardziej ekstremalnej stylistyki scream/growl (mocno kojarzy mi się to z Rwake).
Utwór w pewnym momencie gwałtownie przyspiesza i serwuje słuchaczowi coś z pogranicza stoner/sludge z punkowym pazurem. Z kolei końcówka to już rasowy black z okolic rodzimej Furii. Ogrom i rozbudowanie kompozycji powala. Ciężko uwierzyć, że spędziliśmy z nią prawie 9 minut. A to dopiero początek.
„Nie Dać Się Zarżnąć” prezentuje trochę mniej skomplikowaną odsłonę zespołu z elementami budzącymi silne skojarzenia z Morowe. Początkowe dźwięki „Niech Liczą Trupy” sugerują, że słuchacz otrzyma chwilę spokoju. Nic bardziej mylnego bo już po kilkudziesięciu sekundach do bardzo fajnego, charakterystycznego motywu akustycznego dołączają gitary i ponownie robi się przytłaczająco.
Powrót w okolice stylistyki black zespół serwuje w końcówce „Hańby” – jednego z moich faworytów z tego wydawnictwa. Początkowo może się wydawać, że Tankograd tworzy tu ścianę dźwięków jednak w ścianie tej odnajdziemy sporo piękna, podobnie jak w „Grzej” Furii.
Sporym zaskoczeniem może być „SLAM” ze względu na to, że jest to jedyny anglojęzyczny utwór na krążku. Gdyby wyciąć z niego wokale to można by pomyśleć, że słuchamy Electric Wizard.
„Nostalgia” muzycznie daje odetchnąć przed zakończeniem albumu w postaci „Polski”. Tekstowo jest to bardzo smutne i trafne podsumowanie stanu naszego kraju. I nie jest to jedyny fragment wydawnictwa trafiający tekstem w sedno. Cała „Klęska” jest albumem zdecydowanie antywojennym: ukazującym do czego ona prowadzi i jakie powoduje tragedie. Często w oparciu o historyczne wydarzenia.
Cieszę się, że ostatecznie sięgnąłem po „Klęskę” ponieważ jest to wydawnictwo bardzo inteligentne, wielowarstwowe i skłaniające do myślenia. W warstwie muzycznej wspomniałem o wielu skojarzeniach, które mogłyby sugerować, że album jest wtórny. Nic bardziej mylnego. „Klęska” fragmentami faktycznie przypomina inne zespoły ale jako całość tworzy coś świeżego na rynku.