Na polskiej scenie rockowo-metalowej nie ma chyba drugiego zespołu, który wywoływałby tak skrajne emocje jak Nocny Kochanek. Jeśli chcecie aby domówka świty gitarowej skończyła się w ekspresowym tempie wystarczy podrzucić temat ekipy ze Skarżyska-Kamiennej. Mamy wtedy gwarancję tego, że wszyscy pokłócą się w przeciągu kwadransa i rozejdą do domów bo w ekipie z pewnością znajdą się metalowi ortodoksi, dla których muzyka Nocnego Kochanka jest szczytem żenady, chociaż szczyt ten przebijany jest warstwą tekstową.
Po drugiej stronie stoją osoby, które potrafią podejść do tematu z dystansem, lekkim przymrużeniem oka i przede wszystkim bez spiny. Sam należę do tej drugiej grupy i w muzyce metalowej bez problemu jestem wymienić co najmniej kilkanaście bardziej „przypałowych” kapel pod kątem muzycznym. A teksty? Wystarczy przetłumaczyć liryki swoich ulubionych artystów aby przekonać się, że tutaj również często jest się czego wstydzić.
Nocnego Kochanka uznaję natomiast za swego rodzaju fenomen. Jest to grupa muzyków o naprawdę bardzo dobrym warsztacie muzycznym. Do tego dochodzi Krzysiek Sokołowski, który (nie boję się tej tezy) ma jeden z najlepszych polskich heavy metalowych wokali na przestrzeni ostatnich kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu lat.
Kwintet ten tworzy muzykę balansującą na granicy dobrego smaku, często ten dobry smak przekraczając. Na czym zatem polega ten fenomen? Otóż na tym, że Nocny Kochanek wywołuje emocje: od bardzo pozytywnych po ultra negatywne. Ale jak wiadomo nie ma nic gorszego niż brak jakiegokolwiek „feedbacku” w przypadku odsłuchiwanej muzyki.
A to akurat Kochankowi nie grozi bo zespół już w czasach Night Mistress spotykał się ze skrajnymi opiniami. Po przejściu na polską wersję sytuacja ta tylko się pogłębiła. Na szczęście zespół nic sobie z tego nie robi i nadal potrafi zapełnić lokale na koncertach i przyciągnąć pod scenę kilkadziesiąt tysięcy ludzi na Pol’and’Rocku (brakowało ich w tym roku).
„O Jeden Most Za Daleko” jest czwartym pełnoprawnym albumem w dyskografii Kochanka. Nie przynosi on muzycznej rewolucji ale możemy powiedzieć, że pewna ewolucja tutaj nastąpiła. Oczywiście nadal w tekstach kręcimy się w tematyce znanej z poprzednich wydawnictw.
Dla ortodoksów dalej będzie to szczyt żenady ale patrząc na chłodno na warstwę liryczną można przyznać, że trzeba być bardzo inteligentną osobą aby napisać chociażby „Otwieracz’, gdzie Sokołowski wręcz bawi się słowem i swoim wokalem dostosowując go do tekstu.
Nie lada umiejętności wymaga również zakamuflowanie w sumie prostackiego przesłania w bardzo fajnej, „przenośnej” formie w „Rannym Ptaszku”, który jest jednym z jaśniejszych momentów wydawnictwa również pod kątem muzycznym. Bardzo fajnie wypada tutaj również humorystyczny „Alkoman”, który „pomoże na 40%”. Osobną kategorię stanowi „Numer Z Banjo”, który stanowi pewną nowość muzyczną.
Przed premierą albumu ukazały się trzy zapowiedzi: „Cudzesy”, „Wampir” oraz utwór tytułowy. Już wtedy było wiadomo, że Nocny Kochanek raczej nie planuje nigdzie skręcać i „O Jeden Most Za Daleko” będzie bezpośrednią kontynuacją poprzednich wydawnictw. I tak właśnie jest lecz pod kątem stworzonego materiału nowy krążek wypada lepiej od poprzednika.
Z pewnością nie przekona on nieprzekonanych ale osoby, które do Nocnego wracają nie tylko w czasie Pol’and’Rocka raczej powinni być zadowoleni bo to kolejny album o bardzo porządnej, heavy metalowej warstwie muzycznej, świetnym wokalu i tekstach, do których trzeba podejść z dystansem. I w takiej konwencji Nocny umili nam czas np, podczas biegania czy długiej podróży autem.