Ostatnio zastanawiałem się kiedy nastąpi mój osobisty przesyt twórczością Marka Lanegana. W końcu od powrotu studyjnego w 2012 roku artysta wydał łącznie 10 albumów: 5 autorskich/z zespołem, 3 kooperacyjne i po 1 z nagraniami archiwalnymi i remixami. Dużo? I tak i nie bo jak do tej pory ilość szła w parze z jakością (nie wypowiadam się w temacie remixów ze względu na moją awersję do tego typu wydawnictw;).
„Somebody’s Knocking” do przesytu nie doprowadził. Wysoki poziom albumu zapowiadały już 4 utwory opublikowane przed premierą. „Stitch It Up” obejrzany premierowo na YT wprowadzał w lekką konsternację ze względu na czas trwania – powyżej 7 minut. Utwór właściwy zaczyna się po upływie ponad 120 sekund i nie zabiera nawet połowy czasu trwania całego opublikowanego materiału, który można obejrzeć raz ale chęci do powrotu do niego raczej nie odczuwam. Albumowy „Stitch It Up” został okrojony do samej muzyki i w takiej wersji sprawdza się świetnie: jest żywy, energiczny, dynamiczny i przebojowy. Jest to chyba najbardziej bujający utwór Lanegana wydany na przestrzeni ostatnich lat.
Druga zapowiedź – „Playing Nero” to diametralnie inna odsłona artysty: bliższa tej ze współpracy z Garwoodem, jednak zdecydowanie mniej mroczna i przygnębiająca. „Letter Never Sent” to powrót w żywsze rejony i kolejna bardzo przebojowa zapowiedź. Poziomem nie ustępowała jej ostatnia przedpremierowa propozycja czyli „Night Flight To Kabul” – zdecydowanie najbardziej elektroniczna i momentami przypominająca czasy „Blues Funeral”.
Prawda jest taka, że uczucie „gdzieś już to słyszałem” towarzyszy słuchaczowi przez większość czasu trwania najnowszego albumu. „Somebody’s Knocking” bazuje na sprawdzonych patentach i schematach ale robi to w bardzo dostojny sposób – taki, który sprawia słuchaczowi przyjemność a nieirytuje. Mamy tu przekrój praktycznie przez całą „nowożytną” twórczość Lanegana.
Z brudną i mroczną elektroniką spotykamy się w „Dark Disco Jag”. Z kolei otwierający album „Disbelief Suspension” to rzecz, która spokojnie mogłaby się znaleźć na „Nocturne”. „Gazing From The Shore” i „War Horse” brzmią jak zagubione utwory jeszcze z czasów przed „Blues Funeral”. Na krążku tym świetnie odnalazłby się najdłuższy na płycie „Penthouse High” oraz „Two Bells Ringing At Once”.
Takich podobieństw i odniesień na „Somebody’s Knocking” można odnaleźć więcej. Ważne, że ponownie poziom został utrzymany Poza tym nikt chyba nie oczekuje odkrywania Ameryki od artysty tak wszechstronnego i z tak różnorodną dyskografią. „Somebody’s Knocking” podsumowań rocznych raczej nie podbije ale dla fanów Lanegana będzie to nie lada uczta ponieważ niespełna godzina z krążkiem mija bardzo szybko i od razu ma się ochotę ponownie wcisnąć play.
W obecnych czasach nie ma chyba drugiego tak płodnego artysty, który przy takiej częstotliwości nagrywania nie zaliczyłby praktycznie ani jednej wpadki. Po cichu liczę na to, że 2020 rok przyniesie kolejny świeży materiał obojętnie z którego projektu Lanegana.