Limp Bizkit – Significant Other

limp bizkit significant otherPo kilku(nastu) pozycjach mniej lub bardziej ambitnych chwilowa przerwa na coś zdecydowanie niższych lotów. Significant Other – bo właśnie o tej płycie dziś będzie – nie wyróżnia się z tłumu praktycznie niczym: ani to nowatorskie, ani ambitne, wartości też praktycznie żadnej nie przedstawia. A jednak bardzo lubię ten krążek. A dlaczego? Bo jakby nie patrzeć to część mojego życia. W czasach liceum piłowało się modny w tamtym czasie nu metal a ten album należał wtedy do najbardziej popularnych (i chyba w sumie najlepszych). Wiele temu krążkowi można zarzucić ale jednego mu nie odmówimy: jest cholernie przebojowy i różnorodny. Mamy tu klasyczny rap w „N2gether Now”, rasowy nu metal – „Break Stuff”, coś jakby normalny rock – „No Sex”, coś bardziej ambitnego – „Re-Arranged” czy chociażby „Don’t Go Off Wandering”, no i coś na kształt psychodeliczny – „A Lesson Learned”. Tworzy to wybuchową mieszankę, której bardzo fajnie się słucha. Ciężar i wydzierający się Durst (np. w „Trust?”) miesza się tu ze spokojem i niezłym normalnym wokalem („Re-Arranged”). Za mikrofonem Freda gościnnie wspomaga m.in. Jonathan Davis oraz Method Man. Significant Other był promowany w mediach 4 singlami. Niby kawałki fajne, niczego im nie brakuje ale moim zdaniem warto zwrócić tutaj uwagę na kilka innych utworów. Zaczynamy od tria „I’m Broke”, „Nobody Like You” oraz „Don’t Go Of Wandering”. Pierwszy oparty na fajnych, ciężkich gitarach jest jednym z najmocniejszych fragmentów tego wydawnictwa; drugi – z gościnnym udziałem Davisa za mikrofonem – nie ustępuje poprzednikowi „mocą”; trzeci – stylistyką znacząco odbiega od 2 pozostałych: lekko schizofreniczny początek wprowadza nas do spokojnej części właściwej z mocniejszym, bardzo chwytliwym refrenem. „No Sex” – twór najbardziej przypominający klasycznego rocka, raczej nie powstydziłaby się go żadna kapela z tego nurtu (nawet jakby to wypuściła na stronie B jakiegoś singla;) No i na koniec – „A Lesson Learned” – rzecz psychodeliczna, tajemnicza, dziwna ale jednocześnie interesująca i intrygująca. Tak jak zasadniczo cały ten krążek – niby to rzecz z troszkę niższej półki a jednak fajnie się słucha. Chociaż nie jest to album tak świeży i pełen energii jak ich debiut. Do obu lubię wracać ale zdecydowanie rzadziej niż kiedyś.

Moja ocena -> 8/10

2 myśli nt. „Limp Bizkit – Significant Other”

  1. Zawsze żywiłem dosyć dużą dozę sympatii dla Limp Bizkit, pomimo zupełnie niepasującej mi stylistyki. Jak na ten gatunek muzyczny są stosunkowo ciężcy, jednocześnie tworzą bardzo przebojowe numery. Są najlepszą tego typu kapelą… walić Linkin Park czy P.O.D.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *