Salon Recreativo to pierwszy album Kultu, którego nie wciągam w całości bez żadnych zastrzeżeń. Tych „ale” uzbierało się tu nawet całkiem sporo. Ale zacznijmy od pozytywów. Chronologicznie? Proszę bardzo. „Dla Twojej Miłości” – bardzo sympatyczne intro, wprowadzenie do tego wydawnictwa. Minusem tego utworu jest czas jego trwania – track jest zdecydowanie za długi, ucięty o połowę sprawiałby o wiele lepsze wrażenie. Zwłaszcza, że (tak jak napisałem wcześniej) traktować go należy tylko i wyłącznie jako intro – nie jako pełnoprawny numer bo w tej roli się to nie sprawdza. „Brooklyńska Rada Żydów” – mimo, że stosunkowo młody to jednak kultowy klasyk, utwór nośny, szybko wpadający w ucho z „kontrowersyjnym” teledyskiem, którego nie chcieli puszczać w tv:) „Łączmy Się W Pary, Kochajmy Się” – tekst jakoś niespecjalnie do mnie przemawia (chociaż zły nie jest) ale muzyka… Piękna, bardzo fajne dęciaki, chętnie dorwałbym gdzieś samego instrumentala. „Pełniej” – utwór nieszczególnie ambitny zarówno tekstowo jak i muzycznie, na duży plus pracuje tutaj jego dynamika. Szybkie to takie, zasuwa jak pociąg, wpada w ucho, fajnie bujałoby na koncertach chociaż na żadnym jeszcze nie słyszałem. „Piotr Pielgrzym” – na swój sposób przebojowy z charakterystycznym refrenem, już przy pierwszym przesłuchaniu się go kojarzy. „Sen Bruna S.” – utwór „smętny” ale niesamowicie wciągający, magiczny, emocjonalny, jeden z najciekawszych zaprezentowanych w Salonie Recreativo. Do ogólnych pozytywów można jeszcze dorzucić „Forum internetowe” Przechodzimy do części „ale”. „Uwiąd Starczy” – łatwiej byłoby to podciągnąć pod Kazika solo niż pod Kult. Niby coś w tym kawałku jest (fajna „wyliczanka” pod koniec) ale ogólnie jakieś to takie jałowe i nie trzyma się kupy. „With A Little Help From My Friends” – zapychacz albumowy, całkowicie niepotrzebny cover, daleko mu do tego co Kult prezentował wcześniej. „Dokąd Uciekasz”, „Ogrodzenie” i „Amulet” – nie są to złe utwory ale niczego ciekawego nie wnoszą do tego wydawnictwa. Nie przeszkadzają ale album niewiele by stracił gdyby ich nie było. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku „Ze Mną Się Bracie Nie Napijesz?”. No i na koniec rodzynek – „Twój Mój Czas” – track, który zawsze przełączam. Mnie osobiście strasznie irytuje ale znam osoby, którym się podoba;)
Tak się składa, że jestem (szczęśliwym?) posiadaczem wersji 2CD. Przyznam szczerze, że drugiego krążka słuchałem może z 2-3 razy i to raczej jako ciekawostkę. Jedynie nowa wersja „Wódki” wpadła mi w ucho. Reszta do mnie nie przemawia, mogłoby jej nie być. Gdyby z tych 2 płytek zmontować jedną: z 1CD usunąć kilka niepotrzebnych rzeczy, skrócić intro, „With A Little….” zastąpić np. „Wódką” lub jakimś innym utworem z 2CD to wyszłoby z tego wydawnictwo zdecydowanie lepsze. W takiej formie wielkiej rewelacji nie ma chociaż nadal jest to album raczej „na plus” mimo gorszej formy tekstowej Kazika niż to było np. na poprzedniku – OKSK.
Na koniec ciekawostka: gdy człowiek się lepiej przyjrzy to przez nadruk na krążkach widać, że coś już tam było wcześniej;) Firma tłocząca ten album chciała chyba zaoszczędzić i wykorzystała do produkcji płytki, które z założenia przeznaczone były do czego innego.
Moja ocena -> 7/10
Rzadziej słucham chyba tylko „Poligono industrial”.
Płyta robi na mnie wrażenie zrobionej z konieczności – mijały akurat 3 lata od wydania „Ostatecznego krachu” i trzeba było coś nagrać. Niestety to coś jest takie nijakie jako całość – brak tu jednej silnej ręki, która złapałaby wszystkie gęby i pokierowała nimi. A tak album jest taki rozpadający się, jakby każdy robił co mu się podoba. Nie ma tu charakterystycznej, mocnej sekcji dętej (może poza „Brooklyńską Radą Żydów”). W ogóle odnoszę wrażenie, że większość materiału nadawałoby się na płytę Kazika solo, a nie Kultu – wiele tu ambitnej, połamanej muzyki, nie tylko takie „proste” kultowe granie się tu znajdzie, zwłaszcza na CD2. Właśnie co do drugiej płyty – mi osobiście podoba się „Gros Tanz” (czy jak to się zowie), ale to może dlatego, że miałem okres zauroczenia muzyką z „Czterdziestego pierwszego” Kazika 🙂
Ogólnie płytę oceniłbym dużo niżej niż 7/10 – jako całość dla mnie właściwie mogłaby nie istnieć. Ale poszczególne kawałki, słuchane od czasu do czasu, mają coś w sobie
Przyznam szczerze, że miałem lekki problem z oceną tego albumu. Chyba z 2 lata go nie słuchałem, wczoraj odpaliłem i po takim okresie nawet fajnie się słuchało. Z ciekawości sprawdziłem jak oceniałem w swoich przemyśleniach inne krążki Kultu. I wyszło tak: z jednej strony Salon jest słabszy od Kasety (której dałem 7/10), z drugiej – lepszy od Hurra (6/10). Także ocena trochę naciągana z sentymentu do zespołu;) Gross Tanz zdecydowanie lepiej podchodzi mi w oryginale -> Wielki Taniec z Posłuchaj To Do Ciebie:)
U mnie wyżej klasyfikuje się zarówno Kaseta jak i Hurra (ten drugi najwyżej z tej trójki 🙂
Sam, gdy oceniam jakąś płytę mam zawsze problem – chciałbym, żeby była ona obiektywna dla mnie, żebym mógł powiedzieć, że dany album ma dla mnie taką wartość i że tak już pozostanie. Ale człowiek jest zmiennym i ocena, przynajmniej u mnie, jest wynikiem chwilowego zauroczenia lub niechęci wobec danego wydawnictwa – ile to razy dopiero po jakimś czasie przekonałem się do wielu zespołów… 🙂
A ja nie mam w zasadzie nic do tego albumu jako całości – możliwe, że z sentymentu, bo to pierwsze wydawnictwo Kultu jakie słyszałem. Równolegle słuchałem wtedy singla „Brokklyńskiej Rady…” z nowymi wersjami starych piosenek i wszystko to mi się w jakąś spójną całość układało. Nawet teraz jak Kazika i jego muzyki nie słucham (trochę zrażony jego ostatnimi publikacjami i nie tylko) to nadal jest jeden z tych jego albumów, do których mogę wrócić bez żeny. Oczywiście wersja 2CD.
Cóż, gusta.
Ja mimo nieskrywanie przyjemnych wydarzeń związanych z nabyciem płyty (2CD) jakoś do dnia dzisiejszego nie mogę.
Cóż, gusta 🙂
Pozdrawiam
Uważam, że na tych dwóch CD nie ma utworu, który w jakimś stopniu nie byłby wartościowy. Z chęcią do niego wracam kiedy to ciągle słyszę to co w obecnym radio oferują DJ, a jest to dla mego ucha koszmarem
Twój mój czas akurat lubię najbardziej 🙂
Najbardziej niedoceniana płyta Kultu. Powodem, że niewiele osób lubi ten krążek, według mnie jest to, że po Ostatecznym krachu ludzie chcieli równie niezwykłej płyty, tymczasem dostali bardziej klasyczny Kult.